Nasz Kościół jest jak pacjent po zawale

Marek Kęskrawiec
Ks. prof. Robert Nęcek: Chrześcijaństwo może się rozwijać tylko dzięki obecnej w nim miłości.
Ks. prof. Robert Nęcek: Chrześcijaństwo może się rozwijać tylko dzięki obecnej w nim miłości. Anna Kaczmarz
W kwestii pedofilii powinniśmy posypać głowy popiołem, Kościołowi taka postawa nie zaszkodzi - mówi ks. dr hab. Robert Nęcek, kierownik Katedry Edukacji Medialnej w Instytucie Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II.

Czy podobało się księdzu profesorowi selekcjonowanie dziennikarzy przy wejściu do siedziby krakowskiej kurii na - dotychczas powszechnie dostępne - obchody rocznicy śmierci Jana Pawła II? Niektórych reporterów po prostu nie wpuszczono.

Kiedy byłem rzecznikiem prasowym archidiecezji krakowskiej nigdy czegoś takiego nie zrobiliśmy, dlatego że każdy dziennikarz ma prawo do uczestnictwa w życiu Kościoła i do zadawania, nawet trudnych, pytań. Opieraliśmy nasze kontakty z mediami o udzielanie informacji, a nie o kwestie stosunku poszczególnych dziennikarzy do wiary. Dlatego nawet dziennikarz niewierzący miał zawsze prawo do pytań i do wstępu na teren kurii.

Podczas rocznicy śmierci Jana Pawła II wstępu nie odmawiali oficjalni przedstawiciele kurii, ale mało znani Rycerze Jana Pawła II, panowie w czarnych uniformach. Kiedyś, by się mienić rycerzem, trzeba było się szlachetnie urodzić, wykazać męstwem jako giermek, odbyć ceremonię pasowania. Nie uważa ksiądz, że takie groteskowe „występy” jedynie zrażają ludzi do Kościoła?

Mój świętej pamięci tata mówił mi zawsze, że nie należy patrzeć na szyldy i nazwy, tylko na to, co naprawdę mówią i co robią konkretne osoby, reprezentujące te szyldy. Możemy wejść do siedziby Akademii Miłości i zastać tam nienawiść, a nawet dostać pięścią w twarz. To osoby świadczą o szlachetności szyldów, a nie słowa wypisane na banerach.

Tak przecież funkcjonowały sekty, które przybierały cudownie brzmiące nazwy, choć nie mam zamiaru porównywać Rycerzy JPII do sekty, chodzi mi raczej o mechanizm.

Ja też nie odnoszę się do konkretnej organizacji, ani tym bardziej do Rycerzy, bo nie mam takiego zwyczaju. Przywołuję prawidła i zasady, których nauczyłem się najprzód w zdrowym i kościelnym domu, a później na wykładach z teologii moralnej w seminarium, z filozofii człowieka na wykładach u ks. Józefa Tischnera, socjologii u ks. Władysława Piwowarskiego czy też w pracy ze środowiskiem dziennikarskim. Tak też przecież uczył nas św. Jan Paweł II. W każdej instytucji, naprawdę w każdej, możemy spotkać się ze szlachetnymi osobami, a także z takimi, którym tej szlachetności brakuje. Najważniejsze jest to, by po prostu nie bać się ludzi, by ich kochać, bo życie szybko przemija.

Kończąc wątek selekcji przy bramie kurii. Mam wrażenie, że było to kontrproduktywne i przyniosło nieprzyjaciołom Kościoła wielką garść amunicji. Mogą już nawet cytować Biblię. Przecież Jezus pokazywał się w towarzystwie celników o marnej reputacji, litował się nad cudzołożnicą. A nie podobało się to przede wszystkim faryzeuszom.
Jakkolwiek byśmy nie spojrzeli na świat, jest on pod przemożnym wpływem środków społecznego przekazu. Nie ma dziś żadnej dziedziny, w której udziału nie brałyby media. A zatem, jeśli prawdą jest, że człowiek jest drogą Kościoła, a tak uczył Sobór Watykański II, św. Jan Paweł II, Benedykt XVI czy też Franciszek, to jasne jest, że trzeba szukać drugiego człowieka, wyciągać do niego rękę, otwierać się na świat, a nie uciekać przed nim. Istnieje oczywiście podejrzliwość między światem mediów i światem Kościoła, ale ona nie zniknie, jeśli nic się nie zrobi poza odwróceniem plecami. Kiedy wchodzimy do ciemnego pokoju, to zapalamy światło i widzimy jak jest naprawdę, nie siedzimy w ciemności. Tam, gdzie jest ciemno, upiór może być przedstawiany za człowieka, a człowiek za upiora.

Niestety, ludzie tak się w Polsce podzielili i zradykalizowali, że nie widzą tego, co jest, ale to, co chcą zobaczyć. Jak w tym zalewie niechęci do słuchania drugiego człowieka i przekonania o swej jedynej racji znaleźć się powinien Kościół, zwłaszcza po „Klerze” Smarzowskiego, który - niesprawiedliwie - sprowadził duchownych do roli niemoralnych, skorumpowanych pijaków?
Powinniśmy znieść to mężnie i posypać głowy popiołem, to naprawdę nigdy ludziom Kościoła nie zaszkodziło. Po to w Kościele mamy m.in. Wielki Post. Powinniśmy naprawić to, co nie działa, a przede wszystkim być blisko ludzi, robić swoje, robić, a nie osądzać. Co więcej, to, co robimy, trzeba robić dobrze. Taka kultura spotkania wymaga autentyzmu w tym, czym się zajmujemy. Tu nie da się zbyt długo udawać, za wszystkim musi kryć się szacunek i miłość. Kiedy popatrzymy na rozwój chrześcijaństwa, w pierwszych wiekach była to wysepka w morzu nienawiści ze strony pogańskiego Rzymu, a jednak chrześcijaństwo się rozwijało, mimo że dopiero trzy wieki później zostało oficjalnie uznane. Dlaczego tak było? Zacytuję jednego z pogańskich pisarzy, który stał się nieco później nawróconym apologetą chrześcijaństwa, Tertuliana: „Zobaczcie, jak oni się miłują!”. Chrześcijanie stawali się promotorami nowej kultury życia. Czy dziś, patrząc na nas, powiedziałby to samo?

Tam, gdzie jest ciemno, upiór może być przedstawiany za człowieka, a człowiek za upiora. Dlatego zapalamy światło.

Doszliśmy do najtrudniejszej kwestii, do sposobu reakcji polskiej hierarchii kościelnej na zjawisko pedofilii. Ja wiem, że niektórych krytyków nic nie zadowoli, dopóki, nie obrażając Roberta Biedronia, Kościół nie przyjmie ideologii „Wiosny”. Ale z drugiej strony, czy nie ma zbyt wielkiej przepaści między tym, co mówi Franciszek i tym, co głoszą polscy biskupi? Nie idzie to wszystko zbyt topornie?
Problem pedofilii wśród duchowieństwa trzeba bezdyskusyjnie rozwiązywać, bo im więcej jest zaniechań, tym gorsza panuje atmosfera i zakwasza się nasza główna misja. Musimy stosować się do wymagań papieża Franciszka, gdyż cały system zaleceń, także prawnych, jest w tej kwestii nad wyraz klarowny i nie dopuszcza dowolnych interpretacji. Należy go jedynie dopasowywać do konkretnych norm prawnych w danym kraju. Tu nie ma miejsca na ukrywanie niewygodnych faktów, nie ma miejsca na dywagacje, czy to się przysłuży Kościołowi czy też nie. Pedofilia „nierozwiązywana” jest uderzeniem w ministranturę, gdyż wielki procent księży wywodzi się z grona ministrantów. Co więcej, przypomina w pewnym sensie zawał serca, a więc bardzo głęboki kryzys w organizmie człowieka. Tu zaś mówimy o zawale Kościoła. Jeśli ten zawał zostanie odpowiednio zdiagnozowany i leczony według skutecznej metody, to może nawet przynieść korzyść. Wczoraj rozmawiałem z osobą po zawale, która świetnie się miewa, podjęła obowiązki i aktywności, o których wcześniej nie mogła myśleć.

Pacjenci po zawale rzucają palenie, zaczynają o siebie dbać, stosują dietę i odpowiednią aktywność fizyczną. W tym sensie głęboki wstrząs może być wręcz ożywczy.
No tak, kryzys, ogromne przesilenie, mogą chylić człowieka ku upadkowi, ale mogą też nim wstrząsnąć, podnieść na nogi, pozwolić się wyprostować. To jest tak, jak z chorym dzieckiem. Można mu przepisać zastrzyk z penicyliną, który boli. Ale przecież świadoma matka nie będzie się zamartwiać tym, że dziecko płacze. Ważniejsze jest to, że zastrzyk ma moc uzdrawiającą. A wracając do pedofilii, może idzie to wszystko topornie, ale idzie w dobrą stronę. Mamy chociażby modelowy przykład postępowania arcybiskupa łódzkiego.

Pochodzącego z Krakowa metropolity Grzegorza Rysia, który za rządów kardynała Stanisława Dziwisza był pod Wawelem biskupem pomocniczym. To on odprawił mszę świętą za ofiary przestępstw seksualnych i mówił: „Panie Jezu, chroniliśmy winowajców i uciszaliśmy tych, co doznali krzywdy”.
Postawa arcybiskupa Rysia to może być wzorzec postępowania w kwestii podejścia do ofiar przestępstw ze strony duchownych i do zadośćuczynienia im. Jest więcej przykładów, że sprawy idą w dobrą stronę. Wbrew pozorom, jeśli uda nam się przeprowadzić to oczyszczenie, możemy być grupą społeczną godną wielkiego zaufania, grupą niezwykle bezpieczną. Na takiej podstawie możemy zacząć znowu przyciągać ludzi do Kościoła.

Arcybiskup Grzegorz Ryś może ich przyciągać, ale też i zmiana sposobu funkcjonowania wspólnot katolickich na niskim szczeblu. Znajomy opowiadał mi, jak poszedł na spotkanie wspólnoty parafialnej. Jest po 40-tce, ale był najmłodszy w towarzystwie i na początku przyjęto go z radością. Jednak, gdy wpadł na kilka pomysłów na wydawanie pieniędzy wiernych, które okazały się rozbieżne z planami proboszcza, po spotkaniu podeszła do niego jedna pani i powiedziała, że „na kolejne spotkanie nie zaprasza”.
No cóż… Znam wielu proboszczów w naszej archidiecezji, którzy wszystko ustalają z radami parafialnymi lub z radami gospodarczymi przy kościele. W niejednej takiej radzie, jako zaproszony gość, uczestniczyłem. Są miejsca, gdzie to właśnie rady parafialne, jeśli chodzi o takie sprawy, jak modernizacja kościoła, zajmują się kwestiami finansowymi, a nawet organizują fundusze i prace remontowe. Nie wiem, czy tylko ja mam szczęście do podobnych osób? Chyba nie. Po prostu tam, gdzie jeżdżę, tak to właśnie wygląda i nie mam powodu wątpić, iż jest to duża część prawdy o współczesnej wspólnocie katolickiej w Polsce.

od 12 lat
Wideo

Gazeta Lubuska. Winiarze liczą straty po przymrozkach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Nasz Kościół jest jak pacjent po zawale - Plus Dziennik Polski

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl