Krzysztof Ś. razem z Filipem Chajzerem - byłą gwiazdą telewizyjną, a obecnie „królem kebaba” - współtworzył Fundację „Taka Akcja”, której celem była pomoc chorym dzieciom.
– Pan Krzysztof, według zamysłu Chajzera, ma ponieść odpowiedzialność karną za przywłaszczenie pieniędzy, które w rzeczywistości trafiały do samego Chajzera i były przez niego wydatkowane na własne cele – mówi obrońca Krzysztofa Ś., radca prawny Barbara Kamińska-Piwosz.
Fundacja „Taka Akcja” Filipa Chajzera miała pomagać chorym
Krzysztof Ś. poznał Chajzera kilkanaście lat temu. Przyszłego „króla kebabów” zatrudnił do projektu, pracując w dużej korporacji. Kiedy Ś. z niej odszedł, Chajzer zadzwonił do niego z propozycją: chciał założyć fundację, pomagającą chorym dzieciom, która byłaby połączeniem Siepomaga.pl i platformy charytatywnej, jaką ma Jurek Owsiak. Do tego, co roku miałyby odbywać się wielkie finały w stylu WOŚP.
– To była super wizja. Od strony technicznej i projektowej nie miałem obaw, bo robiłem to całe życie. Znając Filipa, jego rozpoznawalność i zaangażowanie, wiedziałem, że to się uda – mówi Krzysztof.
Dodaje, że Chajzer jasno wskazał, że chce na tym zarabiać, bo „już tyle baniek przewalił na charytatywności i g***o z tego ma”.
– To mi nie przeszkadzało. Podszedłem do tego jak do biznesu. Bardziej jarało mnie ta technologia, to, że robię kolejny gigantyczny projekt w swojej karierze. To była moja próżność – przyznaje.
Pierwsza akcja fundacji wystartowała wiosną 2022 roku, od historii chorego Oskara. Jak się później okazało, matka dziecka wywołała burzę medialną, oskarżając fundację Chajzera o niewypłacanie pieniędzy ze zbiórki. Kobietę zatrzymano za oszustwo – rzekoma śmiertelna choroba Oskara okazała się nie taka straszna.
– Filipowi zależało na głośnych, nośnych akcjach. On chciał przy tym błyszczeć, promować się. Nie chodziło o samą pomoc, ale o zarabianie. Jednak jedno drugiego nie wykluczało – mówi Krzysztof. – Ludzie zaczęli wpłacać pieniądze, w ciągu godziny z małych wpłat po 5, 10 zł, robiło się 15 tys. zł. Statystyki ogromnie rosły. Wierzyłem w ten projekt i skuteczność Filipa.
Były dyrektor Fundacji "Taka Akcja" o Chajzerze: "brał pieniądze moimi rękami"
Krzysztof Ś. wyznaje, że od początku założenie było takie, by nikt nie dowiedział się, że Chajzer jako prezes fundacji, jakkolwiek zarabia na pomaganiu.
– Tworzenie statutu, regulaminów było budowane tak, by żaden dziennikarz nie znalazł śladu, że Filip czerpie jakiś zysk. Jeszcze dobrze platforma nie powstała, a już przygotowywaliśmy odpowiedzi na trudne pytania od dziennikarzy, na wypadek, gdyby coś się stało. Rysa na wizerunku była największym zmartwieniem Filipa – zauważa Krzysztof. – Teraz Filip wszystkimi możliwościami próbuje wykręcić się z tego, że on brał pieniądze moimi rękami. I to jest ta moja wina, do której przyznałem się pani prokurator po zatrzymaniu, że łącznie zawiozłem mu około 350 tys. zł pobranych z fundacji, w różnych transzach, na jego polecenia, wymuszenia itd.
– Filip przez swój pobudzony stan wynikający z zażywania narkotyków, wywierał coraz większą presję i naciski, jeśli chodzi o pieniądze – stwierdza.
Krzysztof wspomina tu o walce Chajzera w Fame MMA, do której ostatecznie nie doszło. To była druga połowa 2024 roku. Chajzer wyznał wtedy publicznie, że „walił kokę, był ćpunem”. W tym czasie już toczyło się w prokuraturze śledztwo przeciwko Krzysztofowi.
Sytuacja stała się jeszcze bardziej napięta, kiedy pojawił się problem z rozliczeniem rocznym fundacji.
– Powiedziałem Filipowi, że jest dziura. Nie mieliśmy pokrycia w dokumentach pieniędzy, które wziął. U Filipa zaczął się paniczny strach, że coś może wybuchnąć. Do tego doszedł problem z matką Oskara, która zaczęła nas szantażować – wyznaje Ś.
W tle była jeszcze jedna kwestia. Krzysztof pełnił funkcję dyrektora w fundacji. W porozumieniu z Chajzerem, jego wynagrodzenie miało wynosić 15 tys. złotych miesięcznie. Problem w tym, że nie doczekał się umowy.
– Przyznaję, że ze środków fundacji pobrałem łącznie około 350 tys. złotych, co stanowiło umówione z Filipem moje wynagrodzenie za pracę. Później Filip przedstawił to tak, że kwotę tę miałem sobie przywłaszczyć. Pieniądze te były mi w pełni należne za wykonywaną przeze mnie pracę, jednak ich pobieranie nie było prawidłowo zaewidencjonowane i zgłoszone. Później naprawiłem w części szkodę – wziąłem kredyt z banku i wpłaciłem na konto fundacji 100 tys. zł – zaznacza Ś.
W październiku 2024 roku Krzysztof został wezwany na spotkanie do Warszawy. Wyznaje, że był źle traktowany przez Krzysztofa B., którego Chajzer wyznaczył na swojego namiestnika.
– Chwilę później pojawił się adwokat. Był też B., Filip i detektyw, który został wcześniej wynajęty do śledzenia mamy Oskarka. Podsunęli mi pismo do podpisania – umowę wzięcia pożyczki z fundacji na kwotę 770 tys. złotych. Nie dali mi tego dokładnie przeczytać. Pytałem, o co chodzi, przecież żadnej pożyczki nie wziąłem. I zaczęła się gangsterka. Mówi do mnie: „Chłopcze, jakby to były lata 90., to już byś sobie dziurę kopał. Nie odp****alaj tu, ok? Mogę cię o to prosić, chłopcze?” – wspomina.
Jak dodaje, poprosił Chajzera o rozmowę na osobności.
– Filip powiedział: „Ten dokument jest tylko do szafy, pancernej szafy, rozumiesz? Jak przyjdą te je**ne gryzipiórki, to wyciągam ten dokument – jest pożyczka wzięta w fundacji – oni się odp*****lają, rozumiesz? Nie ma dziury, jest pożyczka, ty ją spłacasz” – przywołuje słowa Chajzera. Umowę podpisał – z dobrowolnym poddaniem się egzekucji.
Były dyrektor Fundacji „Taka Akcja” oskarżony o przywłaszczenie pieniędzy
– Zadzwoniłem do prawnika. Z panią mecenas zaczęliśmy działać, aby mnie ochronić – mówi. – Przez następne miesiące nadal pracowałem w fundacji, mieliśmy naprawiać. W grudniu wziąłem wspomnianą pożyczkę z banku i wpłaciłem pieniądze na konto fundacji. Problem z mamą Oskarka zaczął narastać, rozpoczęła się burza medialna. W kwietniu 2024 roku zostałem zatrzymany. Wtedy dowiedziałem się, że niedługo po spotkaniu w Warszawie, Filip złożył na mnie doniesienie w prokuraturze. Od października trwało przeciwko mnie śledztwo, o którym nie wiedziałem.
Dla Krzysztofa współpraca z Chajzerem zakończyła się zarzutami przywłaszczenia pieniędzy z fundacji. W środę, 16 kwietnia ruszy proces w tej sprawie. Chajzer jest jednym ze świadków. Próbowaliśmy poznać jego wersję wydarzeń. Jednak nie dostaliśmy odpowiedzi, a po kilku próbach kontaktu jego telefon był już cały czas zajęty.
– Obrona ma zamiar udowodnić, że to Filip Chajzer przywłaszczył pieniądze z środków Fundacji „Taka Akcja”, aby Krzysztof Ś. nie poniósł odpowiedzialności za przestępstwo w zakresie, w którym te pieniądze faktycznie pobrał prezes fundacji. Nie ma naszej zgody na to, aby Krzysztof Ś. do końca życia płacił za szkodę, której nie wyrządził – wskazuje obrońca Krzysztofa Ś., radca prawny Barbara Kamińska-Piwosz.
Jesteś świadkiem ciekawego wydarzenia? Skontaktuj się z nami! Wyślij informację, zdjęcia lub film na adres: [email protected]. Dołącz do naszego kanału na Facebooku!
Policjanci zatrzymali w Polsce 98 osób podejrzanych o przest...
