W ostatnim czasie pracował nad wyjaśnieniem śmierci rosyjskich "psów wojny", ochotników z grupy Wagnera podczas starcia w Syrii. Była to prywatna armia, która korzystała z pomocy Moskwy i działała pod jej kierunkiem w Syrii. O śmierci dziennikarza powiadomiło Radio Swoboda.
Jak ujawnili policjanci mieszkanie Borodina było zamknięte od środka i zdaniem śledczych nic nie wskazuje na udział osób trzecich w tym tragicznym zdarzeniu. Jednak Polina Rumiancewa, redaktor naczelna jekaterynburskiej agencji informacyjnej Nowyj Dień, w której pracował Borodin, nie wyklucza, że śmierć jej pracownika nie była przypadkiem ani samobójstwem. Rumiancewa mówi, że Borodin nie miał żadnych powodów, by targnąć się na swoje życie. Naczelna dodaje, że liczy na udostępienie jej przez policję mieszkania Borodina, wtedy można będzie odpowiedzieć prawdopodobnie na wiele wątpliwości, które dotyczą jego śmierci.
**CZYTAJ TAKŻE:
„Psy wojny” Władimira Putina giną od bomb USA w Syrii**
Dzień przed śmiercią Borodin opowiadał swoim znajomym, że zobaczył przed drzwiami swojego mieszkania dziwnych ludzi, którzy mieli zakryte twarze, a jeden z nich miał broń.
Borodin w swoich lutowych artykułach opisywał mężczyzn z pobliskiej wioski, który zginęli w Syrii podczas ataku na pole naftowe, które chronione było przez odziały amerykańskie.
Kreml tymczasem zaprzcza stanowczo, by jakiekolwiek oddziały najemników rosyjskich brały udział w działaniach wojennych na terenie Syrii. Całkiem odmienna jest opinia w tej sprawie Mike'a Pompeo, szefa Centralnej Agencji Wywiadowczej (CIA). Jego zdaniem Rosjanie z tak zwanej gry Wagnera brali udział w starciach w Syrii i podczas jednego z amerykańskich bombardowań miała setka z nich zginąć. Właścicielem grupy Wagnera jest Jewgienij Progizin, człowiek blisko związany z samym prezydentem Władimirem Putinem.
POLECAMY: