Niebezpieczna gra ustawą o IPN. Co służy Polsce, a co jej szkodzi

Zbigniew Bartuś
Zbigniew Bartuś
Karol Tendera, były więzień Auschwitz, wygrał proces z telewizją ZDF
Karol Tendera, były więzień Auschwitz, wygrał proces z telewizją ZDF fot. Michał Gąciarz
Wbrew twierdzeniom PiS, walka z określeniem „polskie obozy” była ostatnio pełna sukcesów: winni przepraszali, niepoprawni musieli się liczyć z ostrą reakcją polskiej dyplomacji i Polonii oraz procesami o zniesławienie. Te procesy zaczęliśmy właśnie wygrywać. Bez awantur.

Za rządów PO i PSL wszystkie ambasady RP otrzymały instrukcję, jak reagować na użycie kłamliwego zwrotu „polskie obozy” w zagranicznych mediach i życiu publicznym. Nasi dyplomaci, przy wsparciu organizacji polonijnych, interweniowali, zmuszając oszczerców do przeprosin i sprostowań. Przy okazji odbiorcy największych mediów mogli poznać prawdę o roli Polski w II wojnie i sytuacji, w jakiej znaleźli się wówczas obywatele RP. Także o tym, jaką postawę wobec Holokaustu zajęło polskie państwo podziemne i jakie dyspozycje wydawał rząd na uchodźstwie. Świat dowiadywał się o Karskim, Żegocie itd.

Dzięki tym zabiegom i naciskom czołowe media w USA zapisały w tzw. stylebookach, czyli zbiorach zasad, jakimi kierują się dziennikarze, zakaz używania kłamliwego zwrotu. Gorzej było w Niemczech, gdzie - paradoksalnie - szkalujący zwrot pojawiał się najczęściej. Interwencje dyplomatyczne kończyły się wprawdzie sukcesem (przeprosinami), ale „błąd” był ciągle powtarzany.

Mec. Lech Obara, znany olsztyński radca prawny (reprezentujący Polaków m.in. w sporach z obywatelami Niemiec, którzy po II wojnie opuścili Warmię i Mazury i mimo uzyskania odszkodowań żądali zwrotu majątków), wraz z garstką byłych więźniów niemieckich obozów oraz prawników, dziennikarzy i społeczników, założył w 2013 r. stowarzyszenie Patria Nostra. Jego celem jest reagowanie na wszelkie próby przypisywania Polakom współodpowiedzialności za zbrodnie nazistowskie.

We wrześniu 2014 r. stowarzyszenie zorganizowało w warszawskim centrum konferencyjnym IPN (za własne pieniądze) konferencję na ten temat. Dr Joanna Lubecka z krakowskiego IPN wyraziła wtedy opinię, że używanie zwrotu „polskie obozy” jest elementem niemieckiej polityki historycznej, której Polska, jak dotąd, nie potrafi się przeciwstawić. Kluczowe jest w niej słownictwo: nie można mówić o niemieckich zbrodniach czy obozach, bo wszystkie złe rzeczy były „nazistowskie”. Równocześnie wolno, a nawet trzeba używać rzekomego skrótu myślowego - „polskie obozy”.

Niemcy: niepolskie obozy

Mec. Obara już dekadę temu doszedł do wniosku, że by się temu przeciwstawić, trzeba wytoczyć procesy cywilne czołowym niemieckim mediom piszącym lub mówiącym o „polskich obozach”. Za darmo - a ściślej: sporo do tego dokładając z prywatnej kieszeni - podjął się reprezentowania przed sądami byłych więźniów niemieckich obozów i ich bliskich. Wsparł m.in. Zbigniewa Osewskiego, syna akowca, który poczuł się dotknięty zamieszczeniem zwrotu „polskie obozy” na łamach dziennika „Die Welt”; dr Janinę Luberdę-Zapaśnik, byłą więźniarkę niemieckich obozów, w procesie przeciwko magazynowi „Focus”; Karola Tenderę, byłego więźnia Auschwitz i innych niemieckich obozów, w procesie przeciwko ZDF, drugiemu programowi publicznej telewizji w Niemczech. Notabene - pierwszy tekst o tragicznych losach Tendery, który cierpiał w niemieckich obozach przez 1552 dni, ukazał się w „Dzienniku Polskim”.

Do pozwania niemieckich mediów mec. Obara wykorzystał prawo europejskie. Jak wyjaśnia prof. Aurelia Nowicka z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, z chwilą wejścia Polski do UE nasze sądownictwo stało się częścią unijnego. Można więc przed sądem w Warszawie lub Krakowie wytoczyć proces cywilny obcej telewizji lub gazecie i wyrok w takiej sprawie będzie uznany w innych krajach Wspólnoty.

Kluczowe było to, czy takie procesy - o naruszenie dóbr osobistych - w ogóle da się wygrać. W liczącym pół wieku polskim kodeksie cywilnym do dóbr osobistych zalicza się bowiem m.in. zdrowie, wolność, cześć (godność i dobre imię), swobodę sumienia, nazwisko, ale poczucia tożsamości narodowej tam nie ma. Trzeba więc było wyrobić w sądach nową doktrynę - i definicję „dobra osobistego”. Zaangażowanym w tę sprawę prawnikom, m.in. Szymonowi Topie z kancelarii mec. Obary i krakowiance Monice Brzozowskiej, udało się tu dokonać rewolucyjnego przełomu. Sądy, za Filipem Rakiewiczem z poznańskiego UAM, uznały, że „poczucie tożsamości narodowej jest dobrem osobistym podlegającym ochronie” i oszczercze sformułowanie „polskie obozy” narusza to dobro.

Pod koniec 2016 r. reprezentowany przez prawników Obary Karol Tendera, po wielu perypetiach, wygrał w Krakowie proces z ZDF: telewizja miała przez okrągły miesiąc publikować na swojej internetowej stronie czytelne przeprosiny dla b. więźnia Auschwitz. Stacja zwróciła się do Sądu Krajowego w Moguncji z żądaniem ponownego rozpoznania sprawy. Sugerowała, że „obecna sytuacja polityczna w Polsce” ma wpływ na treść wyroków. Moguncki sąd stanowczo to odrzucił, podkreślając, że - zgodnie z przepisami unijnymi - wyrok polskiego sądu jest niepodważalny i „w żadnej mierze nie może podlegać ponownemu rozpoznaniu”. 18 stycznia 2018 r. wyższy sąd w Koblencji podtrzymał ten pogląd, co oznacza, że krakowski wyrok musi być wykonany na gruncie niemieckim.

- Po raz pierwszy w historii niemiecki sąd w całości podzielił argumentację strony polskiej, że przymiotnik „polskie”, użyty w kontekście niemieckich obozów zagłady, przypisuje nie tylko cechę geograficzną, ale również narodową - a więc niesłusznie przypisuje Polakom odpowiedzialność za niemieckie zbrodnie podczas wojny i przeczy prawdzie historycznej, co jest pogwałceniem konstytucji RFN - mówi mec. Obara.

Czy tak zasłużonego w walce o dobre imię Polski i Polaków prawnika ktokolwiek pytał, jak powinny wyglądać przepisy pomagające w przywracaniu prawdy i eliminowaniu oszczerstw? Otóż - nie bardzo.

Jaki mówi: karać

Rok temu wiceminister sprawiedliwości Patryk Jaki zapowiedział, że za użycie zwrotu „polskie obozy” grozić będzie nawet pięć lat więzienia, a IPN z urzędu dopadnie sprawców. - Dostaniemy narzędzia prawne, by z całą mocą przeciwstawić się oszczerstwom - cieszył się wówczas Maciej Świrski, prezes fundacji Reduta Dobrego Imienia - Polska Liga Przeciw Zniesławieniom, wzorowanej na żydowskiej Ani-Defamation League (Lidze Przeciwko Zniesławieniu).

- Nie bardzo wyobrażam sobie karne ściganie zagranicznych sprawców z przepisu proponowanego przez ministerstwo. Wątpię w skuteczność takiego działania - komentował mec. Obara. Radził skorzystać z doświadczeń Izraela i organizacji żydowskich wytaczających oszczercom procesy cywilne.

- Nie trzeba do tego zmieniać prawa, bo polski kodeks i prawodawstwo cywilne umożliwiają wytoczenie procesu przez osoby, których dobra osobiste zostały naruszone - tłumaczył. Dodał, że nasz kodeks karny przewiduje już karę za tzw. kłamstwo oświęcimskie, a przecież mówienie o „polskich obozach” można zaliczyć do takich kłamstw.

Co się potem działo z projektem Jakiego? Mecenas nie wie. Próbował do niego dotrzeć, ale treść zapisu była dlań niedostępna. - W imieniu stowarzyszenia Patria Nostra proponowaliśmy Ministerstwu Sprawiedliwości doprecyzowanie tego przepisu, żeby było w nim wyraźnie powiedziane, że chodzi o sformułowanie „polskie obozy zagłady”. Mieliśmy nawet wstępną akceptację naszej poprawki. Przepisy karne muszą być ścisłe, jeżeli mają być skuteczne. Teraz okazało się, że w całej ustawie nie ma słowa „polskie obozy zagłady”. A mówi się cały czas, że właśnie o to w tej nowelizacji chodzi - mówi mecenas.

Gwałtowna reakcja Izraela na ten zapis go nie dziwi, choć uważa ją za mocno przesadzoną. Tak jak się spodziewał, feralna ustawa nie służy walce o historyczną prawdę - bo w tym zakresie wydaje się nieskuteczna, a przez to nieprzydatna - stała się natomiast „poręcznym narzędziem mobilizacji elektoratu”. Nakręcając konflikt, partia Benjamina Netanjahu zyskuje głosy radykalnych wyborców w Izraelu. Podobnie PiS zyskuje w Polsce.

- Niby chodzi o prawdę, a ważniejsze od niej wydają się słupki poparcia. Jakim kosztem? - pyta ze smutkiem mec. Obara.

Zauważa, że podsycając ksenofobię, politycy stają się zakładnikami konfrontacyjnie nastawionych obywateli - „i nie za bardzo widać dobre wyjście z impasu”. Po wybuchu awantury radził politykom PiS uspokoić nastroje i przytrzymać ustawę w Senacie, by był czas na rozmowy z zaniepokojonymi środowiskami. Ale Jarosław Kaczyński odrzucił to rozwiązanie i kazał senatorom szybko przegłosować nowelizację.

Autor! Autor!

Tymczasem z otoczenia premiera Mateusza Morawieckiego napływa coraz więcej sygnałów o konieczności rozliczenia Polskiej Fundacji Narodowej, w której zarządzie jest m.in. wspomniany Maciej Świrski. Dysponująca setkami milionów złotych od spółek Skarbu Państwa fundacja została powołana po to, by dbać o dobre imię Polski w świecie. Na razie efekty są żałosne. - Najsłynniejsza kampania PFN sugerowała, że wszyscy sędziowie w Polsce kradną. To jest promocja kraju za granicą? - mówi nam współpracownik premiera.

Dodaje, że „to ludzie związani z fundacją, uważający używanie zwrotu »polskie obozy« za wynik światowego spisku, najsilniej wpłynęli na treść zapisu ustawy o IPN” oraz to, że zapis ów nie był konsultowany z ważnymi instytucjami, takimi jak Międzynarodowa Rada Oświęcimska czy Żydowski Instytut Historyczny, choć - odpowiednio sformułowany - mógłby uzyskać ich oficjalne wsparcie. I nie byłoby afery.

***

Nie chodzi o zwrot
Efraim Zuroff, dyrektor Centrum Wiesenthala w Jerozolimie, dla „Rzeczpospolitej”:

Używanie tego terminu („polskie obozy śmierci”) jest absolutnie niedopuszczalne. W tym punkcie Polska ma 100 proc. racji. Te obozy nie zostały ani zaprojektowane, ani zbudowane, ani nie były prowadzone przez Polaków. Żaden Polak w nich nie służył! Nasza organizacja nie używa tego terminu.

Paweł Śpiewak, szef Żydowskiego Instytutu Historycznego:

W tej ustawie nie chodziło o obronę dobrego imienia Polski, tylko o to, by zamknąć Grossa - a przynajmniej uniemożliwić mu występy publiczne w Polsce. To nie jest obrona dobrego imienia Polski, a obrona własnego, mocno ograniczonego punktu widzenia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Niebezpieczna gra ustawą o IPN. Co służy Polsce, a co jej szkodzi - Plus Gazeta Krakowska

Wróć na i.pl Portal i.pl