Miesięczna przerwa Hurkacza
Nasz najlepszy tenisista na kort wrócił po miesięcznej przerwie. W czasie nieobecności stracił sporo punktów rankingowych (za ubiegłoroczny triumf w tysięczniku w Szanghaju oraz finał w Bazylei) i osunął się w światowej klasyfikacji na czternastą lokatę. Rywalizacja w stolicy Francji miała pomóc wrocławianinowi w utrzymaniu się w czołowej szesnastce, by mieć pewność, iż w przyszłorocznym wielkoszlemowym Australian Open aż do czwartej rundy nie będzie musiał rywalizować z żadnym z tenisistów z czołowej dziesiątki.
Pierwsza partia pojedynku z Michelsenem, zajmującym obecnie 44. lokatę, nie nastrajał optymistycznie. Hurkacz był wyraźnie słabszy, nie biegał do trudniejszych piłek, popełniał błędy, a łącznie w całym secie zdobył zaledwie jedenaście punktów i wygrał tylko jednego gema.
Hubert Hurkacz znów zanotuje spadek w rankingu
Nieco lepiej wyglądała gra Huberta w drugiej części meczu, nasz tenisista początkowo wyglądał na znacznie bardziej żywotnego niż we wcześniejszej fazie pojedynku, lepiej radził sobie we własnych gemach serwisowych, wciąż jednak nie był w stanie zagrozić rywalowi, gdy to on wprowadzał piłkę do gry. Decydujący moment nastąpił przy stanie 4:3 dla Michelsena - Amerykanin miał trzy okazje na przełamanie i drugą z nich wykorzystał, a kilka chwil później zakończył pojedynek.
Porażka Hurkacza już w pierwszej rundzie paryskiej imprezy może mieć dla niego fatalne skutki. Już wiadomo, że w światowym rankingu osunie się co najmniej o jedną lokatę, a wielce prawdopodobne, że znajdzie się poza czołową szesnastką. Oznaczać to będzie, że jeśli wszyscy czołowi tenisiści świata przystąpią do pierwszego wielkoszlemowego turnieju w 2025 roku (Australian Open), Polak z rywalem pokroju Jannik Sinner lub Carlos Alcaraz może zagrać już w trzeciej rundzie.