Rosjanie wyrżnęli swastyki na plecach zabitych Ukraińców
Irpień, położony 15 kilometrów od Kijowa, był zaciekle atakowany w pierwszych dniach wojny. Działania najeźdźcy w tym mieście (a także sąsiedniej Buczy) stały się symbolem absolutnego zbydlęcenia rosyjskiej armii, która zabijała cywilów na Ukrainie.
– Strzelali nawet do samochodów z napisem „dzieci”, próbujących ewakuować się z naszego miasta – opowiada Maksim, mieszkaniec Irpienia. A Igor „Yankee” Noman, żołnierz Batalionu „Tytan” dodaje – W trakcie wyzwalania Irpienia znajdowaliśmy w piwnicach Ukraińców zabitych strzałem w głowę ze swastykami wyrżniętymi na plecach.
Paweł „Bort”, żołnierz Batalionu „Terror” zapowiada, że za bestialstwa wyrządzone na ludności cywilnej przez ruskich, ale i za rakiety lecące z Białorusi, wszyscy poniosą odpowiedzialność. – Każdy z nich – stanowczo podsumowuje. I zapewnia: – Walczyć będziemy do końca. A płakać będziemy później, jak przeżyjemy.
Białoruscy ochotnicy przyjechali z Warszawy, by walczyć za Ukrainę i wolną Białoruś
– Rosja przegra tę wojnę – mówi bez cienia wątpliwości „Bort”. – A kiedy Rosja przegra tę wojnę, reżimu Łukaszenki już nie będzie.
„Bort” wraz ze swoimi przyjaciółmi, w tym Dimą „Terrorem” przyjechał na Ukrainę już 3 marca z Warszawy, gdzie mieszkali tuż przed wojną. To był pierwszy transport zorganizowany przez Centrum Ochotników działające przy Domu Białoruskim w Warszawie. Przyjechali z poczucia obowiązku i by odkupić winę za rakiety lecące na Kijów od strony Białorusi.
– Byliśmy mile zaskoczeni, że wojsko Białorusi broni naszej ziemi – mówią Irina i Aleksander, mieszkańcy Irpienia, którzy pierwsze dni bombardowań przetrwali w swojej maleńkiej piwniczce. Mierzyli się ze strachem, zimnem, brakiem prądu. Przetrwali pożogę. Wydawało się, że wraz z początkiem kwietnia, kiedy ich wojska wyzwalały miasto, horror nigdy nie wróci. Dziś Kijów znów jest ostrzeliwany przez rosyjskie drony. Irina i Aleksander odezwali się do nas z przesłaniem, że przetrwają wszystko, choćby ruscy dalej atakowali.
– Jesteśmy silni, nie poddamy się. Przetrwamy wszystko – mówią.
Paweł „Bort” i Dima „Terror” do Irpienia dotarli 20 marca. 25 marca Dima „Terror” poniósł śmierć w walce. Dwadzieścia minut wcześniej stworzył na irpieńskim płocie, który był umowną granicą pomiędzy rosyjskimi a ukraińsko-białoruskimi siłami, napis: „Putin to kawał chu… Śmierć ruskim. Pozdrowienia z Białorusi”.
Mieszkańcy Irpienia oddają hołd białoruskim wyzwolicielom i zaznaczają, że ten napis trzeba wziąć w ramkę i nie pozwolić mu zniknąć.
– Oczywiście jest strach przed śmiercią, tylko głupcy się nie boją – mówi „Bort” . – Ale jest zadanie, a zadanie trzeba wypełnić – podkreśla i dodaje: – Do końca.
W tym jednym zdaniu kryje się motto wojowników Batalionu „Terror”, który przyjął nazwę po zabitym Dimie „Terrorze”.
Losy białoruskich ochotników walczących za Ukrainę. "To czyny, nie słowa zmienią świat"
Białoruski batalion na początku sierpnia postanowił odłączyć się od Pułku im. K. Kalinowskiego. Był jednym z dwóch batalionów pułku, w jego miejsce Kalinowscy powołali Batalion „Litwin”.
Radion Batulin, zastępca dowódcy Batalionu „Terror”, pytany przez portal i.pl o przyczyny rozstania z Kalinowskimi, ucina krótko:
– Wszelkie spekulacje na ten temat nie pomagają nam w walce. Po prostu musimy walczyć. To czyny, nie słowa zmienią ten świat. Nie obchodzi nas, co się o nas mówi i pisze.
„Terror” walczy na najtrudniejszych odcinkach frontu, bez chwili wytchnienia, a wśród żołnierzy są: Witalij „Puma” i Aleksander „Szasza” – bohaterowie pierwszego odcinka naszego serialu. Jest też bohater odcinka trzeciego, Paweł „Bort”, którego zapał do walki nie przygasł ani na moment, nawet po stracie najbliższego przyjaciela. Wojsko Białorusi również walczy za Ukrainę.