Nowe nagranie z interwencji w Lubinie. Dziś pogrzeb Bartka

(o)
Po śmierci Bartka w Lubinie doszło do zamieszek. (zdjęcie archiwalne)
Po śmierci Bartka w Lubinie doszło do zamieszek. (zdjęcie archiwalne) Fot. Piotr Krzyzanowski/Polska Press Grupa
Adwokaci i ojciec zmarłego Bartka Sokołowskiego zaprezentowali wczoraj na konferencji nowe nagranie. Widać na nim, że jeden z policjantów przytrzymuje ręce mężczyzny, a drugi przyciska go do ziemi. Gdy chwilę później Bartek przestał się ruszać, nikt nie podjął reanimacji.

Zaprezentowany podczas konferencji film z interwencji w Lubinie jest nowy. Znalazł go prezes Polskiego Towarzystwa Psychopedagogicznego, Dawid Kołodziej.

Kolano jest na szyi, natomiast kiedy Bartek staje się bezwładny, policjant daje kolano na jego ucho i głowę. Przez cały moment tego zdarzenia kolano jest na krtani i szyi. Bartek jest nieprzytomny prawdopodobnie w tym momencie zakończył swoje życie. I nikt nie udziela mu pomocy – mówi radca prawny Wojciech Kasprzyk, jeden z pełnomocników rodziców Bartka.

Zaprezentowany na konferencji film zostanie dziś przekazany prokuraturze jako dowód w sprawie. Nagranie jest bardzo drastyczne - ostrzega Onet.

Dla mnie to były tortury z morderstwem – komentuje Bogdan Sokołowski, ojciec Bartka.

Dziś o godz. 14 na nowym cmentarzu w Lubinie odbędzie się pogrzeb 34-letniego Bartka. Ojciec mężczyzny apeluje o spokój, chce pochować syna w spokoju.

34-letni Bartek zmarł 6 sierpnia nad ranem po lub w trakcie interwencji policji przy ul. Traugutta w Lubinie. Policję wezwała jego matka, która chciała, by zabrano go do szpitala; informowała, że syn nadużywa narkotyków. Jak przypomina Onet, Bartek miał wcześniej rzucać w okna budynku, w którym mieszkał z babcią kamyczkami, by zbudzić bliskich i dostać się do środka.

Na nagraniu z interwencji widać, że najpierw dwoje, a potem czworo policjantów próbuje obezwładnić Bartka. Przyciskany do ziemi mężczyzna wyrywa się, wzywa pomocy. W końcu traci przytomność i przestaje się ruszać.

Zdaniem ojca Bartka, jego syn został zabity. Ratowniczka medyczna, do której dotarli dziennikarze „Interwencji” z Polsat News mówiła, że Bartek zmarł w trakcie interwencji policji, kilka minut przed przyjazdem karetki. Do szpitala ambulans miał zabrać go tylko po to, by tam stwierdzić zgon. Z kolei według policji 34-latek zmarł po ok. dwóch godzinach od przewiezienia do szpitala, a gdy był przekazywany załodze karetki, wyczuwalny był u niego oddech i tętno.

Źródło: Onet

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Ostatnia droga Franciszka. Papież spoczął w ukochanej bazylice

Komentarze 2

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

G
Gość
Dorosłego człowieka nazywacie Bartkiem, żeby grać na emocjach. Wkrótce będziecie pisać o nim Bartuś
G
Gość
Ratownicy medyczni powinni być nieźle wzięci w obroty. Przecież to, co opowiadają to kpina. Zabrali zwłoki karetką do szpitala, żeby stwierdzić zgon? I do tego potrzebowali asysty policji, bo zwłoki były agresywne? Dodatkowo nie przystąpili do RKO, bo jak tłumaczą - nie podjęli go wcześniej policjanci? Przecież to wszystko śmierdzi na kilometr...
Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na i.pl Portal i.pl