To, co dzieje się z dziećmi na okupowanej Ukrainie, przeraża. Są odbierane rodzicom i trzymane w rosyjskich szkołach i na „obozach letnich”.
Dzieci jako zakładnicy
Rosjanie twierdzą, że zabierają je z wojny, ale naprawdę są one zakładnikami i są regularnie poddawane praniu mózgu. Tylko w szkole w Perewalsku na okupowanej wschodniej Ukrainie umieszczono setki dzieci.
Witalij Mukharsky miał 14 lat, kiedy bandyci Putina porwali go z ulicy w wiosce, w której mieszkał. On i 27-letni wujek z zawiązanymi oczami zostali wrzuceni do jamy z jelitami wieprzowymi. Potem trafili do więzienia, gdzie chłopca głodzono przez cztery dni.
- Bałem się strzałów, bo grali w rosyjską ruletkę. Strzelali z zasłoniętymi oczami. Widziałem krew płynącą do naszej celi przez drzwi - mówił Witalij.
FSB w działaniu
Jego wujka przesłuchiwali oficerowie FSB, a gdy 10 dni później zostali uwolnieni, wuj był siwy. Uszli z życiem, ale inne dzieci nie miały tyle szczęścia.
Niemal 20 tys. maluchów Rosjanie zabrali do obozów „zombie”, gdzie poddawane są praniu mózgu.
Ci, którzy stamtąd uciekli, opisują, że byli bici, głodzeni, trzymani w piwnicach i zmuszani do śpiewania rosyjskiego hymnu.
Sarah Ashton-Cirillo, była amerykańska dziennikarka, dziś rzeczniczka Wojsk Obrony Terytorialnej Ukrainy, mówi, że rodziny są głodzone i odmawia się im leków oraz żywności, chyba że przyjmą rosyjskie paszporty, a dzieci wrócą do klas.
lena
