Szczerze przyznaje, że wyborczy sukces był zarówno dla niego, jak i sztabu dużym zaskoczeniem. W pierwszej turze uzyskał 45,7 procent głosów, a główny konkurent, czyli Władysław Brudek - wójt gminy z 28-letnim stażem na stanowisku - 25,8 procent. W dogrywce Marcin Adamczyk wręcz zmiażdżył „odwiecznego” włodarza osiągając 70,3 procent poparcia.
- Uczucie oczywiście bardzo miłe, bo w końcu jestem pierwszym, który z wójtem wygrał. Zwycięstwo cieszy, ale oczywiście podchodzę do wójta z ogromnym szacunkiem. Był przecież również i moim wójtem. To, co zrealizował przez te wszystkie lata urzędowania, pozostanie w pamięci wszystkich mieszkańców gminy - podkreśla Marcin Adamczyk.
Przygodę z polityką samorządową rozpoczął w wieku 24 lat. Wtedy po raz pierwszy wystartował w wyborach do Rady Powiatu Staszowskiego z listy Prawa i Sprawiedliwości. To był efekt doświadczeń wyniesionych z aktywności zawodowej.
- Pracowałem wiele lat na stanowisku listonosza. Pomimo, że przez niektórych jest to praca uważana za gorszego sortu, dla mnie była wyjątkowa, bo dawała mi wiele satysfakcji i radości. Będąc codziennie w rejonie doręczeń dowiadywałem się o różnych problemach oraz trudnościach, z jakimi borykają się mieszkańcy. Chciałem im jakoś pomóc. Nie udało mi się dostać, choć brakło niewiele, bo tylko 30 głosów. Wynik zmotywował mnie do dalszego działania. W 2014 roku z drugim wynikiem w gminie zostałem wybrany na radnego Rady Powiatu. Kadencję trzeba uznać za bardzo owocną. Przy współpracy z Zarządem Powiatu, jak również Radą Powiatu większość inwestycji była realizowana właśnie w gminie Bogoria - mówi Marcin Adamczyk.
Jednak jako radny powiatowy dostrzegał pewne ograniczenia w działalności dla mieszkańców gminy. - Zrozumiałem, że wszystkich problemów mieszkańców nie jestem w stanie rozwiązać, a obecnie sprawujący władzę wójt nie traktuje wszystkich spraw, jako problemów pierwszego stopnia. Od około roku coraz więcej mieszkańców gminy zgłaszało się do mnie. Zaczęło się od sugerowania, abym spróbował, a później mieszkańcy wręcz prosili abym wystartował. Decyzja była bardzo trudna. Wiedziałem, w jakim stanie finansowym jest gmina, i że przy ewentualnej wygranej to będzie bardzo ciężka kadencja. Nie ukrywam, że najtrudniejszą rozmowę miałem z żoną. Wiedziałem, że startując na stanowisko wójta gminy Bogoria narażam się na falę hejtu. Niestety nie myliłem się. Ostatnie tygodnie były dla nas bardzo przykre. Padło w stosunku do nas i naszych znajomych wiele nieprzyjemnych słów i nie ukrywam, że najbardziej przeżywała to właśnie żona - opowiada Marcin Adamczyk.
Jakim będzie wójtem? - Kiedyś na jednym szkoleniu pojawił się bardzo trafny cytat: traktuj klienta tak, jak byś sam chciał być traktowany. Takim właśnie chcę być wójtem. Traktującym każdego, kto przyjdzie z problemem, jako klienta, obywatela, pracodawcę, a nie jak osobę, która „coś chce”. Pragnę zarządzać, a nie rządzić - deklaruje Marcin Adamczyk.
Nowy wójt gminy Bogoria ma 32 lata. Wykształcenie wyższe na kierunku Administracja Publiczna. Obecnie studiuje dwa kierunki: zarządzanie i coaching oraz ekonomia menadżerska. Od ponad 11 lat związany z Pocztą Polską. Siedem lat pracował na stanowisku listonosza, później objął stanowisko Naczelnika Urzędu Pocztowego w Bogorii. Prywatnie szczęśliwy mąż i ojciec. Żona Sylwia, córki: Gabriela, Wiktoria i Anastazja.
- Do niedawna głównym moim hobby była jak większości mężczyzn piłka nożna w każdej postaci. Uwielbiałem również w okresie zimowym grać w tenisa stołowego. Niestety w czerwcu miałem poważny wypadek, który przyczynił się do tego, że teraz zostaje mi tylko oglądanie meczów piłki nożnej w telewizji. Wolną chwilą lubię również posłuchać muzyki, ostatnio dość często słucham starszych utworów oraz piosenki o tematyce religijnej. Dodatkowo udzielam się aktywnie w straży pożarnej, gdyż praca społeczna to moja pasją - przyznaje Marcin Adamczyk.
POLECAMY RÓWNIEŻ:
ZOBACZ TAKŻE: FLESZ 12 LISTOPADA WOLNE