Odszedł Jerzy Pilch. Przenikliwy pisarz, mistrz felietonu

Anita Czupryn
Anita Czupryn
Jerzy Pilch zmarł w piątek 29 maja 2020 w Kielcach
Jerzy Pilch zmarł w piątek 29 maja 2020 w Kielcach Ludwik Kostus/Polskapress
Owszem, był pisarzem przenikliwym, choć ostentacyjnie autobiograficznym, owszem, był mistrzem felietonu, w którym nie silił się na obiektywizm, owszem, przyzwyczaił nas do tego, że w życiu faceta liczą się „baby i chlanie”. Oraz piłka nożna. Najtrudniej pogodzić się z tym, że Jerzy Pilch już nic nie napisze.

Kiedy w ostatni piątek przeczytałam informację o śmierci Jerzego Pilcha (Jeden z najwybitniejszych polskich pisarzy zmarł w piątek 29 maja w kieleckim mieszkaniu, dokąd przeniósł się ze swoją żoną Kingą pod koniec ubiegłego roku), moje oczy bezwiednie podążyły na półkę z jego książkami, w tym z ostatnią, wydaną przez Wydawnictwo Wielka Litera, pt. „Żółte światło”. Niedługo później internet zalała fala cytatów z powieści Pilcha, w tym również i to zdanie, z „Żółtego światła”, o tak atrakcyjnej artystycznie treści: „Życie składa się ze złudzenia wieczności i z przerażającej utraty tego złudzenia”. Jednakowoż sugerowanie, że to zdanie mogłoby być jego literackim credo, tylko dlatego, że książka zawiera w sobie autobiograficzne wątki, wydaje się nieporozumieniem. Podobnie jak sporym nadużyciem będzie uznawanie, że w życiu Pilcha prawdą było to, o czym pisał. W rzeczywistości, mimo, wydawać by się mogło, manifestacyjnej wręcz otwartości, miał wiele twarzy i mocno strzegł swojej prywatności. Że o swoim alkoholizowaniu się napisał w „Pod Mocnym Aniołem”, książce, która została nagrodzona Nike i zekranizowana? Przecież on nawet nie lubił pijaków. A jeśli pił, to nie pisał – sprawa to oczywista. „Gorzała siadała mi na warsztat” – zwierzył się raz jednemu z kolorowych magazynów.
Oczywistą prawdą jest za to fakt, że o ile człowiekiem był barwnym jak pawi ogon (i jak paw uwielbiał być podziwiany), tak pisarzem był genialnym, o nieprawdopodobnie niezwykłej wyobraźni – i proszę bardzo, jako kolekcjonerka zdań pierwszych w powieściach, posłużę się teraz fenomenalnym pierwszym zdaniem otwierającym „Żółte światło”: „Stoję w kuchennym oknie mojego warszawskiego mieszkania i liczę tych, co nie wytrzymali, liczę wisielców kołyszących się na balkonach po drugiej stronie ulicy”.
Nawiasem zauważając, większą część swojego życia Jerzy Pilch, charakteryzujący się, jak o sobie z przekąsem powiadał, typowym wyrazem twarzy ponurego buca, przeżył w Warszawie, przy ulicy Hożej, którą uważał za swój świat. Zaklinał się ponoć, że samej Warszawy nigdy właściwie nie poznał. Może tak było, a może nie. Już wiemy przecież, że Pilch uwielbiał przeistaczać i przeformatowywać własny życiorys.
Urodził się 10 sierpnia 1952 roku w Wiśle, w rodzinie ewangelickiej, choć dom nie był, jak sam wspominał, siedliskiem posępnych lutów. Jego mama wydała go na świat jako młodziutka, 17-letnia dziewczyna; małym Jurkiem w pierwszych latach jego życia zajmowała się więc babka Czyżowa – kobieta o żelaznej wręcz dyscyplinie. Matka musiała iść na studia – mieszkała w Krakowie, skończyła farmację, została aptekarką. Swojego syna nazywała Pilszek. Ojciec w pewnym momencie sprawował funkcję dziekana na krakowskiej Akademii Górniczo-Hutniczej. Relacje ojca z synem podobno nie należały do łatwych.
W Wiśle Pilch mieszkał do 10 roku życia, zaliczając trzy klasy podstawówki. Kolejnym przystankiem był Kraków, gdzie w 1962 roku zamieszkał już z rodzicami. Ojciec wpoił mu miłość do piłki nożnej, zabierając syna na mecze (do końca życia Pilch był kibicem Cracovii, a córka prezesa tego klubu została jego żoną) Ojciec wpoił mu też miłość do książek, które sam również ukochał. Często zabierał go do domu biskupa Andrzeja Wantuły, z którym się przyjaźnił; tam się chłopak napatrzył na pełne obfitości regały z literaturą. Po śmierci biskupa tę bibliotekę odziedziczył ojciec przyszłego pisarza, a następnie – po śmierci ojca – sam Jerzy Pilch.
O jego kobietach i romansach, którymi sam się chwalił, bo bardzo mu imponowało, że ma tak wielkie u kobiet powodzenie, krążyły legendy (jego partnerką była między innymi Joanna Racewicz). Ale Pilch znany był z tego, że kobiety kochał i pięknie o nich potrafił mówić. Oraz im współczuć: „Polskie dziewczyny - fantastyczne przecież, lotne, piękne, błyskotliwe - są w sytuacji strasznej: mają w zdecydowanej większości przypadków do czynienia z sytymi debilami”.
Ciekawe, że Jerzy Pilch, który podobno od małego zapisywał tony papierów i bardzo był w tym pracowity, debiut miał dość późno. Pierwszą książkę wydał jako 37-latek. Był to tom poetycki pt. „Wyznanie twórcy pokątnej literatury erotycznej. Książka wyszła na emigracji w Londynie w 1988 roku. Rok później otrzymał za nią Nagrodę Fundacji im. Kościelskich. Z kolei w 1998 roku tygodnik „Polityka” nagrodziła go Paszportem Polityki za powieść „Bezpowrotnie utracona leworęczność”. Najbardziej dumny był jednak za wspomnianą już tu powieść „Pod Mocnym Aniołem” i to nie tylko dlatego, że powieść otrzymała najwyższą w Polsce Nagrodę Literacką Nike (warto tu wspomnieć, że do Nike nominowano wcześniej aż trzy książki Pilcha: „Monolog z lisiej jamy” w 1996 roku, „Tezy o głupocie, piciu i umieraniu” w 1997 i „Bezpowrotnie utracona leworęczność” w 1998 roku. Potem jeszcze kilka razy otrzymywał nominacje).
Tylko że to książka „Pod Mocnym Aniołem” otrzymała swoje drugie życie, kiedy w rolę bohatera – pisarza i alkoholika wcielił się w filmie Wojciecha Smarzowskiego Robert Więckiewicz.
Ale przecież to nie jedyna powieść Pilcha, która została sfilmowana. W 1994 roku jego doskonały „Spis cudzołożnic” przeniósł na duży ekran Jerzy Stuhr (był reżyserem i odtwórcą głównej roli w filmie). Pilch, który do tej adaptacji tworzył dialogi, zagrał w tym filmie małą rólkę faceta, którego spotyka główny bohater – oczywiście w barze, no bo gdzie indziej.
Jerzy Pilch ma też za sobą doskonałe scenariusze do takich filmów jak „Żółty szalik”, czy „Miłość w przejściu podziemnym”, a także jest autorem sztuk teatralnych.
Jako felietonista przez wiele lat związany był z „Tygodnikiem Powszechnym” – do 1999 roku był członkiem zespołu redakcyjnego. Do „Tygodnika” wrócił następnie w lipcu 2012 roku. Publikował też w „Hustlerze”, „Polityce”, „Dzienniku” i „Przekroju”.
W sierpniu Jerzy Pilch skończyłby 68 lat. Chorował na Parkinsona, co ujawnił w swoich dziennikach już w 2012 roku. Początkowo chorobę – jak opowiadała kiedyś Katarzyna Kubisiowska, autorka jego biografii – obracał w żart. Ostatnio jednak żyło mu się z nią bardzo trudno. Poruszał się na wózku inwalidzkim; publicznie narzekał na architektoniczne bariery, które utrudniały mu normalne funkcjonowanie.
Przy okazji - do wspomnianej Katarzyny Kubisiowskiej, z którą żył w przyjaźni, przestał się odzywać po tym, jak wydała jego biografię, na którą początkowo się zgodził. Tylko że potem zabolało go – jak podejrzewa autorka – że napisała o tym, jak było z jego wstąpieniem do PZPR. Było mianowicie tak, że legitymację partyjną otrzymał wtedy, kiedy już zapisywanie się do partii było obciachem. A było to zaraz po bestialskim zamordowaniu Stanisława Pyjasa w Krakowie.
Tylko kto by dziś o tym pamiętał i czy to ma w ogóle jakieś znaczenie?
W wywiadzie dla „Wysokich Obcasów” 9 lat temu Pilch pytany przez Dorotę Wodecką-Lasotę o to, czego się boi, mówił, że komicznie obsesyjna wizja trumny tuż przed jej zasiedleniem przychodzi codziennie i dość jest wyczerpująca.
Nic więc dziwnego w tym, że jego ostatnią wolą było, aby ciało skremować, a urnę z prochami pochować w Kielcach.

od 16 lat
Wideo

Gdyńska Arka postawiła się Treflowi Sopot

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl