Informują, że „przeszkolą z masażu” albo „prześlą link z filmem instruktażowym”. Z ofert dowiadujemy się, że zatrudnione będą pracować „na miejscu lub mobilnie”. A ich grafik będzie „elastyczny”. Pracodawcy oferują umowę o pracę lub zlecenie. Proponują też dodatkowe świadczenia (pokrycie kosztów fryzjera i kosmetyczki).
Firmy sfinansują też wydatki związane z dojazdem lub wynajmem mieszkania, jeśli kandydatka mieszka poza Trójmiastem. Szczególnie poszukiwane są studentki, ale „przyjmiemy też matki, które chcą dorobić na macierzyńskim”. Z jednej z ofert dowiadujemy się, że pensja będzie zależała od wieku („studentki - 9 tys. zł, panie 25-letnie - 5 tys. zł, panie 35-letnie - 3 tys. zł”). Na ośmiu pracodawców, do których dzwoniliśmy, tylko dwóch chciało rozmawiać. Twierdzą, że ich oferty nie mają nic wspólnego z prostytucją.
- Mam salon piękności i rozszerzam ofertę. Pojawił się w ostatnim czasie ogromny popyt na masaże z użyciem chińskich i japońskich technik. Nie prowadzę agencji towarzyskiej - mówi nam właściciel salonu.
Dodaje, że tylko w ub. tygodniu otrzymał 120 CV z rozebranymi zdjęciami.
- Sami szkolimy kandydatki, bo w Polsce te techniki dopiero raczkują - wyjaśnia drugi rozmówca. - Jest to oczywiście odmiana masażu relaksacyjnego, ale nie możemy mówić tu o prostytucji. To, co nasze pracownice robią z klientami po pracy, to już ich sprawa.
Na czym polega technika? Naga masażystka (oblana bardzo kleistymi, eterycznymi olejkami) kładzie się na nagiej osobie masowanej i ociera się o nią.
Dyplomowani masażyści są oburzeni. Twierdzą, że wykorzystuje się nazwę ich zawodu do promowania czegoś, co masażem nie jest.
- Te oferty pracy nie mają żadnego związku z masażem! Chodzi tu wyłącznie o świadczenie usług seksualnych. Szarga się dobre imię naszego zawodu - mówi Agnieszka Mikołajczak, prezes Towarzystwa Masażystów Polskich.
Zgodnie z przepisami, masażysta musi ukończyć technikum lub szkołę policealną publiczną lub niepubliczną z uprawnieniami szkoły publicznej i uzyskać tytuł zawodowy technik masażysta lub dyplom potwierdzający kwalifikacje zawodowe. Praca polega na wykonywaniu masaży leczniczych, rehabilitacyjnych, sportowych, kosmetycznych, zgodnie z wymogami wiedzy medycznej.
- W tym zawodzie trzeba mieć wiedzę. Nie wystarczy kilkumiesięczny kurs. Wykonywanie masażu przez osobę bez kwalifikacji, grozi nawet śmiercią pacjenta - dodaje Agnieszka Mikołajczak.
Inspekcja pracy nie ma uprawnień, aby ingerować w treści publikowane w prasie i na stronach internetowych.
- Przepisy zawierają jednak regulacje, które mają chronić kandydatów do pracy przed dyskryminacją m.in. ze względu na płeć, rasę, religię, narodowość - wyjaśnia Katarzyna Dubicka - Szlija, rzeczniczka Okręgowego Inspektoratu Pracy w Gdańsku.
Z kolei policja apeluje, aby na tego typu ogłoszenia nie odpowiadać.
- Apelujemy, żeby z dużą ostrożnością podchodzić do ofert pracy, w których pracodawca proponuje duże zarobki a nie ma żadnych wymagań. Ogłoszenie, w którym wymagane jest zdjęcie topless, budzi ogromne podejrzenia. Samo zamieszczenie ogłoszenia nie jest przestępstwem. Poprzez te ogłoszenia przestępcy mogą jednak np. werbować dziewczyny, które następnie będą przymuszane do prostytucji. W komendzie działa wydział do walki z cyberprzestępczością, na bieżąco sprawdzane są niepokojące ogłoszenia - mówi kom. Maciej Stęplewski, z biura prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Gdańsku.