Ordynacka, czyli stowarzyszenie ludzi świetnie umocowanych życiowo

Redakcja
Jak przyznaje Czarzasty, ludzie Ordynackiej spotykają się dwa razy do roku, w Stodole lub Hybrydach
Jak przyznaje Czarzasty, ludzie Ordynackiej spotykają się dwa razy do roku, w Stodole lub Hybrydach Wojciech Barczyński/Polskapresse
O Stowarzyszeniu Ordynacka mówi się, że grają w nim wyłącznie zawodowcy. Jego członkowie wspierają się i mają potężne wpływy. W Ordynackiej funkcjonują ludzie wykształceni, wpływowi i ambitni, z którymi inni się liczą, a jak pokazuje historia, nierzadko próbują ubijać interesy - pisze Dorota Kowalska.

Stowarzyszenie Ordynacka obrosło już legendą, niektórzy mówią o nim Opus Dei lewicy, jeszcze inni - loża masońska, choć sami zainteresowani twierdzą, że oba te porównania, choć atrakcyjne, są mocno powierzchowne. - Nie łączy nas ani ideologia, ani religia - podkreśla Marek Siwiec, europoseł i były przewodniczący Ordynackiej. Ale stowarzyszenie trzyma się mocno i ma swoich ludzi praktycznie wszędzie: biznesie, polityce, kulturze, nauce, medycynie, ba, nawet przemyśle turystycznym. - W społeczeństwie funkcjonują dwa nasze wizerunki. Jeden: półmasońskiego zgromadzenia wpływającego na losy świata, i drugi: grupy kolesiów lubiących się ze sobą spotkać i napić wódeczki - mówi Marek Siwiec. Włodzimierz Czarzasty, obecny przewodniczący Ordynackiej, dodaje ze śmiechem: - Żeby mieć pełny obraz sytuacji, trzeba by te dwa wizerunki trafnie ze sobą połączyć.

CZYTAJ TEŻ: Czarzasty: SLD to odpowiedzialność, a Palikot to nieprzewidywalność. Stawiam na Millera

W każdym razie w Ordynackiej funkcjonują ludzie wykształceni, wpływowi i ambitni, z którymi inni się liczą, a jak pokazuje historia, nierzadko próbują ubijać interesy. Posiadaczem legitymacji z numerem jeden jest zresztą były prezydent Aleksander Kwaśniewski, o którego względy zbiegał już niejeden gracz polskiej sceny politycznej. - To ludzie, którzy wcześniej niż inni znali języki obce, wyjeżdżali na Zachód i grali w tenisa - charakteryzuje swoich kolegów Czarzasty. O tym, że członkowie Ordynackiej mają także ambicje polityczne, świadczy chociażby fakt, że ludzie stowarzyszenia zasilają szeregi Sojuszu Lewicy Demokratycznej, PSL i Platformy Obywatelskiej, ale należał do niego swego czasu Karol Karski z Prawa i Sprawiedliwości. Ostatnio o Ordynackiej znowu zrobiło się głośno, bo w świat poszła informacja, że Ruch Palikota dogaduje się ze stowarzyszeniem, ale Włodzimierz Czarzasty szybko skorygował te newsy, mówiąc, że oni rozmawiają ze wszystkimi, ale umów nie podpisują.

Ale też nie muszą, w każdym razie do niczego im one nie są potrzebne.

CZYTAJ TEŻ: Tusk bez wpływu na TVP. Jak lewica z prezydentem ograła PO w mediach

W Stowarzyszeniu Ordynacka obowiązuje zasada nie zadawania trzech pytań: W co wierzysz? Z kim śpisz? Na kogo głosujesz?

Józef Oleksy był jednym z założycieli Stowarzyszenia Ordynacka. - Ruch studencki zawsze trzymał się razem, był najbardziej zintegrowany ze wszystkich organizacji. Chcieliśmy stworzyć strukturę, która podtrzymywałaby te więzi, integrowała ludzi z wyższym wykształceniem - tłumaczy były premier. Stowarzyszenie zakładali głównie byli działacze Zrzeszenia Studentów Polskich w maju 2001, z nazwą nie kombinowali: przy ul. Ordynackiej w Warszawie mieści się Rada Naczelna ZSP. Włodzimierz Czarzasty wspomina, że na pierwszy zjazd 19 ośrodków akademickich w kraju oddelegowało swoich ludzi, w sumie w Warszawie pojawiło się ok. tysiąca osób. Po 10 latach członkowie stowarzyszenia okrzepli i dzisiaj mówi się o nich nie inaczej jak zawodowcy. - Wspieramy się - nie ukrywa Czarzasty. - Robimy ze sobą interesy, bo mamy do siebie zaufanie. Pomagamy sobie nawzajem, bo się lubimy - tłumaczy. O to im zresztą chodziło od początku: trzymać się razem i wspierać.
O tym, jaką stanowią siłę, mógł się przekonać chociażby Grzegorz Napieralski. Kiedy Ordynacka wspierała go w kampanii prezydenckiej, zrobił trzeci wynik wyborów i został okrzykniętym czarnym koniem polskiej polityki. Gazety rozpisywały się o jego sukcesie, co niektórzy wieszczyli Napieralskiemu zwycięstwo w następnych wyborach prezydenckich. Ordynacka stała cichutko z boku, swoją pracą w kampanii nie chwaliła się w mediach, bo też członkowie stowarzyszenia nie pchają się na pierwsze strony gazet. Kiedy jednak Grzegorz Napieralski poczuł się zbyt pewnie, w wyborach parlamentarnych nie dał miejsca na listach ludziom Ordynackiej, a przynajmniej Czarzastemu, szybko tego pożałował. Wynik wyborczy Sojuszu był gorzej niż kiepski, a samemu Napieralskiemu nie zostało nic, jak ustąpić z funkcji przewodniczącego, uderzyć się w piersi i czekać.

CZYTAJ TEŻ: Tusk bez wpływu na TVP. Jak lewica z prezydentem ograła PO w mediach

Do stowarzyszenia od zawsze pielgrzymowali politycy różnych opcji. Mimo że Zbigniew Ziobro, wtedy polityk Prawa i Sprawiedliwości, był autorem raportu z prac komisji Rywina, w którym Czarzasty został uznany za przedstawiciela grupy trzymającej władzę, to właśnie do Czarzastego w 2009 r. ruszyli ludzie PiS dogadywać się w sprawie podziału wpływów w telewizji publicznej. Rozmowy z przewodniczącym Ordynackiej miał prowadzić Adam Lipiński, wiceszef Prawa i Sprawiedliwości, człowiek od zadań specjalnych. W rezultacie - PiS przejął kontrolę nad TVP 1 i radiową Trójką, SLD wziął TVP 2 i Jedynkę.

Dorota Kowalska

Więcej przeczytasz w weekendowym wydaniu dziennika "Polska" lub w serwisie prasa24.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na i.pl Portal i.pl