Biało-Czerwoni po raz drugi w historii zdobyli Pucharu Prezydenta, sięgnęli już po to trofeum w 2017 roku podczas mistrzostw świata rozgrywanych we Francji. Wówczas w finale Pucharu Polska pokonała Argentynę wynikiem 24:22. Na mundialu w Chorwacji, Danii i Norwegii nasza reprezentacja zajęła najniższe miejsce w historii swoich startów w tej imprezie.
W rundzie wstępnej podopieczni Marcina Lijewskiego nie wygrali ani jednego meczu, zremisowali z Czechami oraz doznali porażek z Niemcami i Szwajcarią. To spowodowało, że w swojej grupie zajęli ostatnie miejsce i w dalszej części turnieju musieli walczyć jedynie w gronie najsłabszych drużyn mundialu, w których nie brakowało drużyn na pół amatorskich, jak chociażby reprezentacja USA.
W zwycięskich spotkaniach z Algierią, Kuwejtem i Gwineą nie zagrali liderzy kadry Arkadiusz Moryto i Kamil Syprzak. Po meczu z Gwineą ten drugi zdecydował się opuścić turniej bez zgody trenera Lijewskiego. Nie da się ukryć, że atmosfera w kadrze podczas turnieju nie była najlepsza, wcześniej ze składu z powodu kontuzji wypadli Szymon Sićko i Michał Daszek.
- Jeśli chodzi o całe mistrzostwa, nikt nie jest zadowolony z tego, gdzie jesteśmy i nikt z nas nie zgadza się, że jesteśmy 25. zespołem na świecie. Mieliśmy bardzo trudną przeprawę w fazie grupowej, rozegraliśmy trzy bardzo wyrównane mecze i zabrakło nam jednej bramki, żebyśmy byli w zupełnie innym miejscu i w innych humorach. Nadal to my jesteśmy naszymi największymi wrogami, bo to nasze błędy skierowały nas do gry w Pucharze Prezydenta - podsumował dla strony ZPRP MŚ Marcin Lijewski.
- Koniec końców z Pucharu Prezydenta wyciągnęliśmy maksimum. Czy jesteśmy dumni z tego osiągnięcia? Nie wiem. Musimy dalej pracować, żeby w kolejnych mistrzostwach walczyć o wyższe cele - dodaje Maciej Gębala.
Reprezentację Polski zobaczymy znów na parkiecie 13 marca, gdy Biało-Czerwoni wznowią rywalizację w ramach el. ME 2026. W Gdańsku Polacy zagrają z Portugalią.