Kobiety Polki! (...) Wy, które przez 150 lat niewoli umiałyście w domach waszych zachować miłość Ojczyzny, stańcie ławą, gdy głos każdej rozstrzygać będzie o losie Polski.(...) Każda kobieta leniwa, która w dniu 26 stycznia nie da do urny wyborczej swego głosu (...) szerzy anarchię. Kobiety Polki, głosujcie!
- nawoływały odezwy pod koniec 1918 roku.
Kształtujące się od nowa, niepodległe polskie państwo potrzebowało nie tylko wybitnych mężów stanu, potrzebowało też kobiet. Silnych, odważnych, mądrych i empatycznych. Tych, które wychowywały dzieci wduchu patriotycznym, wspierały powstańców i utrzymywały rodziny, gdy mężczyźni na frontach I wojny światowej walczyli o wolność. Pracowały w polu, w fabrykach i urzędach. Wydawały gazety, uczyły w szkołach i wykładały na uczelniach.
Lata 1914-1918 były w Europie czasem trwałej zmiany pozycji społecznej kobiety. Pozycji, która stawała się coraz mocniejsza i której postulaty muszą być wysłuchane. Gdy 17 listopada 1918 roku naczelnik państwa polskiego polecił Jędrzejowi Moraczewskiemu formowanie rządu, stało się jasne, że przyznanie kobietom praw wyborczych to tylko kwestia czasu.
- Panie kapitanie, ma pan zostać prezesem ministrów, ale pod dwoma warunkami: pierwszy, by pan nie wkraczał swymi zarządzeniami w jakiekolwiek stosunki społeczne, drugi - wypracuje pan w ciągu jednego tygodnia ustawę wyborczą, i to tak, jak gdyby pan miał budować okopy
- miał powiedzieć Józef Piłsudski.
Rząd Moraczewskiego przygotował ordynację wyborczą w ciągu trzech dni, co oznaczało zrealizowanie pierwszego postulatu Naczelnika Państwa. Jednocześnie jednak okazał się radykalny, jeśli chodzi o sferę społeczną. Ogłosił powszechne prawo wyborcze obejmujące też kobiety, ustanowił ośmiogodzinny dzień pracy, zagwarantował legalność związków zawodowych i prawo do strajku, wprowadził inspekcję pracy, ubezpieczenia chorobowe, ochronę lokatorów i uchwalił dekret o walce z paskarstwem.
28 listopada Józef Piłsudski podpisał ordynację wyborczą i wydał dekret wyznaczający datę wyborów do Sejmu na 26 stycznia 1919 roku. Musiał się spieszyć, bowiem mocarstwa Ententy nie respektowały jego władzy i rządu Moraczewskiego. Dla nich liczył się tylko Komitet Narodowy Polski z Romanem Dmowskim na czele. Po nieudanym zamachu, rząd Moraczewskiego został rozwiązany, a funkcję premiera - 16 stycznia 1919 roku - objął Ignacy Jan Paderewski.
Tymczasem na listach wyborczych pojawiały się nazwiska kobiet, które miały odmienić polską politykę i wprowadzić doniej inną retorykę i dialog.
Najmłodsza była Maria Moczydłowska. 33-latka z Narodowego Zjednoczenia Ludowego dążyła do ponadpartyjnej współpracy posłanek i aktywnie działała na rzecz równouprawnienia kobiet i mężczyzn. Była też gorącą zwolenniczką prohibicji, zakazu produkcji i sprzedaży alkoholu. Do jej zatwierdzenia - 20 kwietnia 1920 roku - zabrakło jednego głosu. Uchwalono w zamian ustawę o ograniczeniach w spożyciu i sprzedaży napojów alkoholowych, zwaną „lex Moczydłowska”.

Anna Piasecka i Franciszka Wilczkowiakowa, choć ziemianki, to reprezentowały chrześcijańsko-demokratyczną Narodową Partię Robotniczą. Piasecka chciała walczyć z alkoholizmem w rodzinach, ale nie zabierała głosu podczas debat sejmowych. Wilczkowiakowa - przeciwnie, w jednym ze swoich płomiennych przemówień zniesławiła toruńskiego księdza, a przed procesem uchronił ją... immunitet.
Najaktywniejsza była Zofia Sokolnicka z Poznania. Na forum wystąpiła 19 razy, przedstawiła 14 interpelacji i 12 wniosków. Brała też udział w opracowaniu ponad 20 ustaw.
- Zofia Sokolnicka była zjawiskiem pracy ofiarnej, genialną i niestrudzoną kapłanką ducha narodowego, oddającą się służbie dla ojczystej sprawy, jak tylko przez pokolenia jeden człowiek oddawać się może. Jej miłość ku sprawie narodu była tak potężna, wszechstronna i nieograniczona, jak kiedyś miłość ascetów ku Stwórcy Wszechrzeczy
- czytamy w Kronice Miasta Poznania.
Jadwiga Dziubińska z PSL „Wyzwolenie” - niczym „Siłaczka” z noweli Stefana Żeromskiego - koncentrowała się głównie na oświacie ludowej. W komisji oświaty szczególnie aktywna była przy tworzeniu projektu ustawy o ludowych szkołach rolniczych. Gdy sejm przyjął go w lipcu 1920 roku, zaczęła jeździć po Polsce, typując majątki ziemskie do założenia szkół rolniczych.
W walkę z ograniczeniami praw cywilnych kobiet włączała się Gabriela Balicka-Iwanowska, doktor botaniki z Narodowego Zjednoczenia Ludowego. Postulowała też kształcenie młodzieży w duchu narodowym. Szczyciła się swoją wiedzą, więc nie śmieszył jej ulubiony dowcip Romana Dmowskiego, że „kobiety, które nie wiedzą to niewiasty, a te co wiedzą to wiedźmy”.
Charakterem imponowała za to Zofia Moraczewska, żona byłego premiera. Wbrew dyscyplinie partyjnej głosuje za konstytucją marcową. I dostaje za to od Związku Polskich Posłów Socjalistycznych naganę. Na znak protestu wystąpiła z klubu i na kilka lat zawiesiła działalność polityczną.
- Siostry, pokażmy, że choć chłopy o nas mówią, że włos u nas długi, ale rozum krótki, to my zrozumienie swoje w każdej sprawie mamy
- nawoływała Irena Kosmowska z PSL „Wyzwolenie”. W listopadzie 1918 roku była wiceministrem opieki społecznej w rządzie Ignacego Daszyńskiego. Było to najwyższe stanowisko w rządzie polskim, jakie wówczas zajęła kobieta.