Turnieje szermierze w Paryżu rozgrywane są w imponującym budynku Grand Palais. To olbrzymia hala wystawowa wybudowana w 1900 roku na Wystawę Światową. We wnętrzu organizatorzy igrzysk stworzyli dwie wysokie trybuny, na których może zasiąść kilka tysięcy kibiców. Przestrzeń jest olbrzymia, zachwyca swoim ogromem i architekturą. Szermierka trafiła zatem w godne miejsce. Do tego francuska publiczność znakomicie zaznajomiona jest z tym sportem. Podczas walk gospodarzy tumult jest niesamowity, a co jakiś czas z krzesełek unosi się do góry głośne: "Allez les bleus!" Nie jest łatwo walczyć w tych okolicznościach, czego doświadczyła Renata Knapik-Miazga. Jest rywalką była utytułowana Francuska Coraline Vitalis. Polka przegrała w 1/16 9:15, chociaż w pewnym momencie remisowała 8:8.
- Starałam się nie skupiać na tym olbrzymim dopingu. Przygotowywałem się na to. Nie sądzę, że ten słabszy początek walki był tym spowodowany. Francuska była bardziej cierpliwa. Potem dobry powrót i zabrakło w końcówce. Francuzka była w bardzo dobrej dyspozycji. Ja nie będę mówić o sobie, bo jest we mnie jeszcze dużo emocji. Jest mi bardzo przykro - mówiła łamiącym się głosem tuż po swoim pojedynku Knapik-Miazga. - Mam nadzieję, że ta forma jest i w następnych dniach jakoś będzie dobra. Wtedy możemy mówić o wynikach sportowych - dodała.
- Piękne miejsce, piękny turniej, który jest wymagający. To jest właściwie performace, jeszcze w takim anturażu... Piękny dla widza. Mam nadzieję, ze wszyscy będą mieli co oglądać - stwierdziła nasza reprezentantka.
Co trzeba należy zrobić przed rywalizacją drużynową?
- Dzisiaj trzeba pogodzić się z emocjami. Trzeba to przetrawić, zostawić na sali i pamiętać o tym, że ten sport jest piękny. Nie ma tu wielu świetnych zawodniczek. To pokazuje trud olimpijskich kwalifikacji. Być tutaj to olbrzymie wyróżnienie. Nie przyjechałam do Paryża z nastawieniem, że tyle poświęciłam i teraz mi się coś należy. Co to, to nie! Walczyłam dzielnie, ale moim celem była dobra, równa walka i tego osiągnąć mi się nie udało. Trochę mnie to boli. Jeszcze pomyślę dziś, czym to jest spowodowane. Trzeba się później odprężyć i przygotować na start drużynowy. Wszystkim tu jest trudno. Ten, kto radzi sobie lepiej z emocjami, jest górą - zauważyła Knapik-Miazga.
Godzić się z emocjami muszą też po rywalizacji indywidualnej jej koleżanki z drużyny. Martyna Swatowska-Wenglarczyk przegrała w 1/16 z Koreanką Serą Song. Wychodząc z sali miała łzy w oczach. Nie chciała rozmawiać z dziennikarzami. Trudno było pogodzić się też z porażką w 1/8 Alicji Klasik. 20-latka to aktualna mistrzyni Polski. Od dawna mówi się o niej, że tu duży talent. Zresztą zdobywała już medale na juniorskich imprezach międzynarodowych. W pierwszym swoim pojedynku w Grand Palais trafiła na 15 lat od siebie starszą Włoszkę Rizzi, która w Paryżu rozstawiona została z numerem piątym (Polska - 28.) Klasik zaczęła od prowadzenia 3:0, ale do rozstrzygnięcia była potrzeba dogrywka. Nasza szpadzistka wygrała 12:11.
Potem czekała starsza od niej Estonka Nelli Differt. Klasik przegrywała 8:10, ale w końcówce zadała dwa trafienia i mieliśmy kolejną dogrywkę. Renata Knapik-Miazga kilka godzin wcześniej przestrzegała, że szpadzistka z Estonii jest silna fizycznie, ale też wierzyła, że nasza 20-latka ma swoje atuty. Zabrakło jednak sił, bo w krótkiej rozmowie z dziennikarzami Klasik przyznała, że zabrakło jej sił i szpada wypadła z ręki. Było tak blisko... Cóż się zatem dziwić, że czuła sporo rozgoryczenie i szybko uciekła do szatni.
We wtorek o godz. 13:30 Polki będą walczyły drużynowo z Amerykankami. Wystarczy wygrać raz, by wejść do najlepszej czwórki i bić się o medale.
Jakub Guder, Paryż
https://x.com/JakubGuder
