Paweł Domagała: Czego mam się obawiać - tego, że mamy hit? Muzyka daje mi wolność

Nicole Młodziejewska, Norbert Kowalski
Paweł Domagała w ostatnim czasie jest jednym z najpopularniejszych i najbardziej znanych polskich muzyków. Na wszystkie koncerty jego obecnej trasy koncertowej wyprzedały się bilety
Paweł Domagała w ostatnim czasie jest jednym z najpopularniejszych i najbardziej znanych polskich muzyków. Na wszystkie koncerty jego obecnej trasy koncertowej wyprzedały się bilety Karolina Misztal
- Śpiewam o tym, co u mnie słychać. Nie chcę na siłę pisać utworów zaangażowanych społecznie. Mnie interesuje miłość, życie, przemijanie. Mam pisać otym, że jest mi źle, bo mam sławę i pieniądze? - mówi Paweł Domagała, aktor i muzyk, który niedawno wydał swoją drugą płytę pt. „1984”.

Zastanawiamy się, czy w ogóle... możemy pytać?

Paweł Domagała: Oczywiście, że tak, bo ten utwór nie jest o wywiadach. „Weź nie pytaj” jest odpowiedzią na moje osobiste zaskoczenie radością. Dowiedziałem się, że żona jest w ciąży. Było po prostu idealnie...

Tak idealnie, żeby właśnie o nic nie pytać?

Żeby o nic nie pytać, po prostu się przytulić i żyć. Nic nie jest istotne, kiedy dzieją się rzeczy najważniejsze.

„Weź nie pytaj” jest twoim największym hitem. Sam zresztą niejednokrotnie mówiłeś, że nie spodziewałeś się takiego sukcesu. Jesteśmy jednak ciekawi, jak oceniasz ten utwór? Czy dla ciebie to najlepsza i najważniejsza piosenka?

Lubię wszystkie piosenki, które napisałem, ale do każdej mam inny stosunek. Wszystkie opisują sytuacje, w których się znalazłem. Zazwyczaj skierowane są do konkretnej osoby, więc ich przekaz i intencja nie zawsze mogą być zrozumiałe dla szerokiej publiczności, ale zawsze są zrozumiałe dla tej konkretnej osoby. „Weź nie pytaj” jest rzeczywiście najpopularniejszą piosenką i dużo jej zawdzięczam. Nie jestem jednak w stanie wybrać najważniejszego utworu. Kiedy piszę daną piosenkę, żyję tylko nią. To tak, jakby spytać: „Które dziecko kochasz najbardziej?”, „Bardziej kochasz mamusię czy tatusia?”

Obawiasz się o to czy sukces „Weź nie pytaj” może cię zaszufladkować? Spowodować, że potem ciężko będzie przebić to, co osiągnąłeś tą piosenką, bo wszyscy będą Cię z nią kojarzyli?

W ogóle się nad tym nie zastanawiam. Czego mam się obawiać? Tego, że mamy hit? Dla mnie i Łukasza sukcesem jest to, że sami wydaliśmy pierwszą płytę, która zarobiła na drugą, a teraz druga na trzecią. „Wystarczę ja” też jest dużym sukcesem.

Jak wygląda u Ciebie proces tworzenia piosenek? Czy sam się do tego „zmuszasz”, określając sobie, kiedy musisz pracować nad tekstem czy wszystko przychodzi samo?

Nie wyznaczam sobie określonego czasu na napisanie piosenki. Czasem zaczyna się od zdania, które gdzieś usłyszę lub stanu, w którym się znajduję. Zawsze staram się, by przekaz był prosty, bo nie znoszę kombinacji. Prostota jest najtrudniejsza, łatwiej ukryć się pod metaforą i schować się za stylistycznymi zabiegami. Lubię jasny przekaz i dlatego podoba mi się na przykład hip-hop. Tam nie ma ściemy.

Po co ci muzyka? Wcześniej byłeś o wiele mocniej zaangażowany w aktorstwo...

Muzyka daje mi dużą wolność. Z Łukaszem Borowieckim robimy muzykę, której sami chcielibyśmy słuchać. Tu wszystko od początku do końca jest nasze. To my decydujemy o tekście, muzyce, długości utworów, wyglądzie okładki, promocji i miejscach, w których gramy. W filmie jest się trybikiem dużej maszyny, trzeba iść na kompromisy. Koncerty dają mi dużą wolność i radość ze spotkania z ludźmi. Są dla mnie - jakkolwiek pretensjonalnie to brzmi - przeżyciem metafizycznym.

W internecie można znaleźć komentarze widzów, którzy zwracają uwagę, że do tej pory grałeś głównie w filmach komediowych i nie wykazałeś się w innych rolach. Czy sam chciałbyś spróbować swoich sił w innym gatunku?

Na pewno przez jakiś czas nie zagram w komedii romantycznej. Mam teraz inne propozycje.

Związane ze zmianą gatunku filmowego?

Dokładnie. Trzeba jednak też patrzeć pragmatycznie - w Polsce nie wyżyje się z jednej roli rocznie. Poza tym komedia wcale nie jest tak prosta do zagrania, wielu świetnych aktorów zaczynało od komedii, bo to naprawdę dobra szkoła warsztatu. Skoro więc zacząłem od komedii, to nic już nie powinno mnie przerazić.

Czyli jesteś przekonany, że sprawdzisz się w każdym gatunku?

Nie wiem, ale nie boję się spróbować.

Czujesz się teraz bardziej muzykiem czy aktorem?

Kiedy jestem w trasie, czy nagrywam płytę, to jestem muzykiem. Kiedy jestem na planie, skupiam się na aktorstwie.

A kiedy np. jesteś w domu z rodziną?

Wtedy jestem ojcem i mężem, a to jest najważniejsza rola. Mam ogromne szczęście, że robię to, co kocham. Nie mam poczucia, że pracuję, co jest niebywałym szczęściem, bo niewiele osób na świecie ma taki komfort. Robiąc to, co kocham, wyzbywam się wielu frustracji.

Pochodzisz z Radomia, czyli miasta, które często jest postrzegane prześmiewczo w reszcie kraju. Jak podchodzisz do wszystkich żartów z Radomia i jakie znaczenie ma dla Ciebie to miasto?

Mam dystans do tych żartów, zwłaszcza że niektóre są bardzo śmieszne. Wychowałem się w Radomiu, tam mam przyjaciół i ludzi, którzy są dla mnie bardzo ważni. Tam ukształtowały się moja wrażliwość i poczucie humoru. Moi przyjaciele z Radomia są cudowni i wiele im zawdzięczam. Mimo beznadziei i szarzyzny lat 90. mieliśmy siebie, wzajemnie się nakręcaliśmy i udowadnialiśmy, że wszystko jest możliwe.

Z tego powodu powstała piosenka „Radom”, która otwiera twoją najnowszą płytę?

Między innymi. Kiedy ją pisałem, myślałem o tym, że mam już 35 lat, zastanawiałem się, czy jestem dziś takim człowiekiem, jakim chciałem być.

A jesteś?

W dużej mierze, mimo że się zmieniłem. Na pewno dziś mam mniej radykalne poglądy niż kiedyś, ale to chyba kwestia wieku. Sporo przyjaciół nie zawalczyło o swoje marzenia i teraz żałuje, a ja jestem szczęśliwy, bo postawiłem wszystko na jedną kartę i się udało. Zobaczymy, ile to „udanie się” będzie trwało. To, że teraz robicie ze mną wywiad, nie znaczy, że podobnie będzie za trzy lata.

Czy młody Paweł Domagała marzył o aktorstwie i muzyce?

Od początku wiedziałem, że chcę być aktorem i muzykiem. To łączyło się w mojej głowie i nie wyobrażam sobie, bym mógł zrezygnować z jednego lub drugiego. Wiedziałem, co chcę robić i byłem zdeterminowany.

Zaczynałeś głównie jako aktor, a muzyką na poważnie zająłeś się w ostatnich latach. Jak do tego doszło?

Nie do końca w ostatnich latach, bo już na studiach grałem na gitarze w różnych klubach. Zgłaszałem się też do wytwórni z pytaniem, czy chciałyby mnie wydać. Niektóre chciały, ale nie na moich zasadach, a chyba najgorzej jest iść na kompromis w marzeniach. Skupiłem się na aktorstwie, a jednocześnie cały czas grałem, komponowałem i odkładałem pieniądze, by samemu wydać płytę. Potem spotkałem Łukasza, jemu też zapaliła się lampka i jakoś to poszło.

Wiele swoich piosenek poświęcasz rodzinie. Jedna z nich nawet zatytułowana jest „Zuza” (żona Pawła Domagały - dod. red.). Można by pomyśleć, że jesteś pantoflarzem.

Myślę, że nie. Po prostu kocham żonę. Śpiewam o tym, co u mnie słychać. O czym innym miałbym pisać? Nie chcę na siłę pisać utworów zaangażowanych społecznie. Mnie interesuje miłość, życie, przemijanie. Mam pisać o tym, że jest mi źle, bo mam sławę, pieniądze i nie mogę się przejechać metrem, bo rozpoznają mnie kobiety? (śmiech)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Paweł Domagała: Czego mam się obawiać - tego, że mamy hit? Muzyka daje mi wolność - Plus Głos Wielkopolski

Wróć na i.pl Portal i.pl