- Jest pięć zawiadomień od pięciu pokrzywdzonych, które wpłynęły do nas w środę. Analizujemy je i podejmiemy decyzję, która jednostka zajmie się sprawą: czy Prokuratura Okręgowa w Poznaniu, czy może właściwa miejscowo Prokuratura Rejonowa ze Środy Wielkopolskiej - potwierdza Magdalena Mazur-Prus z poznańskiej Prokuratury Okręgowej.
- Oczekujemy, by ten człowiek nie miał już kontaktu z dziewczynami. Zarówno młodymi, jak i starszymi. Bo takie sytuacje, o których mówimy, dotyczyły też 12-letnich zawodniczek, a to przecież dzieci. Nie chcemy, żeby ten człowiek był obecny w klubie. Nie wymyśliłyśmy tych zarzutów, tak było, mamy na to dowody - mówią „Głosowi Wielkopolskiemu” zawodniczki.
- W 2016 roku w grudniu, po wigilii klubowej przenieśliśmy się do trenera do domu. Takie sytuacje miały czasami miejsce. Czułyśmy się bezpiecznie, zawsze byłyśmy tam w kilka osób, była też w domu jego żona. Pamiętam, że leżałam na kanapie, rozmawialiśmy. W pewnym momencie odwróciłam się do koleżanki i zajęłam się rozmową z nią. Wtedy trener podszedł i klepnął mnie w pośladki i zaproponował stosunek we troje. Odpowiedziałam wtedy „trener, no weź!”. Później czasami pisał do mnie po treningach, po wigilii klubowej. Wspominał, że ładnie wyglądałam, że żałuje, że ma żonę - mówi w rozmowie z nami jedna z piłkarek Kotwicy Kórnik.
Jak relacjonują inne zawodniczki, na treningach trener nie nawiązywał do wysyłanych sms-ów. Nie przy grupie. Takie sytuacje częściej miały miejsce „sam na sam”. Przy innych, jak mówią, zachowywał się normalnie. Piłkarki Kotwicy Kórnik nie wytrzymały jednak sytuacji jaka miała miejsce w klubie. Podjęły decyzję o wydaleniu trenera.
- Narastały w nas emocje. Gdzieś jednostkowo miałyśmy świadomość, że trener zachowuje się w stosunku do nas nieprzyzwoicie. Ale też z drugiej strony nie byłyśmy zadowolone z formy prowadzenia treningów. Były takie, na których nawet się nie zmęczyłyśmy. A nam bardzo zależało na awansie. Jednak z takim poziomem przygotowawczym nie szło tego zrobić. Wielokrotnie byłyśmy zastraszane przez trenera rozwiązaniem drużyny. On miał nad nami potężną władzę. Był w zarządzie i sam założył tę sekcję, więc w naszej kwestii był bardzo decyzyjną osobą - mówi jedna z dziewczyn.
Przed jednym ze sparingów dziewczyny zebrały się w szatni wraz z trenerem. Głos wtedy zabrała kapitan drużyny. - Powiedziała, że tak dłużej być nie może, że nie możemy pracować w takiej atmosferze. Postawiłyśmy mu ultimatum, że albo trener odchodzi albo my. Później usłyszałyśmy od jednego z członków zarządu, że oni nam tego nie zapomną, że to jest niepojęte, żeby zawodniczki sobie zwolniły trenera - wspomina zawodniczka i dodaje: - Teraz zarzuca się nam zemstę, ale my nawet nie miałyśmy pojęcia, że do takich sytuacji dojdzie.
Piłkarki mówią, że chciał się spotkać z prezesem, żeby wytłumaczyć, dlaczego wtedy odsunęły trenera. Bo o to nawet nikt ich nie zapytał.
- To była taka przesłanka, znak z naszej strony, że coś jest nie tak i warto się tym zainteresować. Usłyszałyśmy jednak tylko, że nam tego nie zapomną.
W relację dziewczyn wierzy Hanna Sokół, ostatnia trenerka piłkarek Kotwicy Kórnik.
- Jestem w szoku, o niczym nie wiedziałam, ale wydaje mi się, że dziewczyny nie kłamią. Raz obiło mi się o uszy w busie, że były trener pisał w nocy sms-y do jednej z dziewczyn. Druga na to odpowiedziała, że to norma i że „pewnie miał wypite”. Nie znam go na tyle, by go oceniać, ale myślę, że dziewczyny nie byłyby w stanie czegoś takiego wymyślić - mówi.
Władze klubu wydały oświadczenie, w którym wyraziły zażenowanie, że dziewczyny dopiero teraz mówią o sprawie. Chcieliśmy porozmawiać z prezesem Andrzejem Giczelą, ale nie odbierał od nas telefonu. Były trener, oskarżany przez piłkarki o molestowanie, także jest nieuchwytny.
POLECAMY: