Walka o fazę pucharową Ligi Mistrzów
W ostatniej czternastej kolejce Ligi Mistrzów piłkarzy ręcznych Orlen Wisła Płock u siebie podejmowała 24-krotnego mistrza Portugalii FC Porto. Prowadzony obecnie przez Carlosa Resende zespół jest wiceliderem ligi portugalskiej. Z kolei w tabeli LM po trzynastu kolejkach zgromadził osiem punktów warte siódmego miejsca.
Portugalski klub to również 9-krotny triumfator Pucharu Portugalii, a także posiadacz 9 Superpucharów Portugalii. W szeregach Biało-niebieskich ponad połowa to posiadacze portugalskiego paszportu.
Z kolei podopieczni Xaviego Sabate prowadzą w rozgrywkach krajowych. Natomiast w LM przed ostatnią kolejką zajmowali szóste miejsce, które premiowało awansem do 1/8 finału. Wicemistrz Polski do tej pory uzbierał o jeden punkt więcej niż szczypiorniści z Porto.
Ze stawki meczu zdawał sobie sprawę hiszpański trener płocczan.
– To mecz, który zadecyduje o tym, która drużyna awansuje do kolejnej fazy Ligi Mistrzów. Gramy u siebie, przed naszymi kibicami i bardziej niż kiedykolwiek potrzebujemy pełnej areny, aby poczuć wsparcie od nich płynące. To będzie trudny pojedynek przeciwko dobrej drużynie z dobrymi zawodnikami, ale gdyby powiedzieli nam na początku sezonu, że będziemy teraz polegać tylko na sobie, to wszyscy wzięlibyśmy taką sytuację w ciemno. Postaramy się jak najlepiej przygotować do spotkania. Zobaczymy, czy będziemy mogli liczyć na wszystkich zawodników – po kontuzji Fazekasa w ostatnim meczu będzie ciężko, żeby zagrał. Ostatecznie musimy skupić się na zawodnikach, którzy są dostępni i razem z naszymi kibicami stanąć na wysokości zadania i zgarnąć awans
– powiedział, cytowany na oficjalnej stornie płockiego klubu Sabate.
W meczu w Portugalii lepsi okazali się rywale triumfujący 24:23.
Wygrana na wagę kontynuacji gry w Lidze Mistrzów
Na półmetku pierwszej połowy w Orlen Arenie był remis (7:7). Jednak w kolejnych minutach nieskuteczna gra gospodarzy została wykorzystana przez FC Porto, które zaskakiwało ''Nafciarzy'' niebywałymi trafieniami i szybkimi kontratakami. Dowodem na nieskuteczność był chociażby nietrafiony rzut karny Przemysława Krajewskiego. Po pierwszych trzydziestu minutach gry goście prowadzili jedną bramką (15:14).
W drugiej połowie kibice mogli być zadowoleni ze swoich ulubieńców, którzy od stanu 18:17 nie wypuścili z rąk prowadzenia. W 28. minucie do remisu doprowadził prawoskrzydłowy rywali Antonio Areia. Jednak lepiej ostatni okres rozegrali gospodarze. Strata zawodników z Porto i rzut Lovro Mihicia do pustej bramki przypieczętował wygraną i awans z szóstego miejsca.
W następnej fazie zmierzą się z Paris Saint-Germain.
– Pozostaje nam się tylko cieszyć. Wygrana się liczy i to jest najważniejsze
– powiedział chwilę po meczu obrotowy Orlen Wisły Płock Dawid Dawydzik.
