Piłkarskie Orły. Cele Tomasa Poznara z Bruk-Betu Nieciecza: tytuł króla strzelców oraz powrót do ekstraklasy i kadry Czech

Krzysztof Kawa
Krzysztof Kawa
Tomas Poznar jest czołowym strzelcem Bruk-Betu Termaliki Nieciecza
Tomas Poznar jest czołowym strzelcem Bruk-Betu Termaliki Nieciecza Bruk-Bet Termalica/Tomasz Madejski
Piłkarskie Orły. Tomas Poznar z Bruk-Betu Termaliki Nieciecza nie miał sobie równych we wrześniowej rywalizacji napastników w Małopolsce.

Czeski piłkarz ma świetne otwarcie sezonu. W dwunastu meczach I ligi zdobył sześć goli i ma trzy asysty. Tym samym stał się jednym z najpoważniejszych kandydatów do miana króla strzelców na zapleczu ekstraklasy.

Taki tytuł zdobył już siedem lat temu, tyle że w lidze czeskiej. - To były ciekawe rozgrywki, występowało w nich wielu piłkarzy, którzy później przebili się do Fortuna Ligi, czyli czeskiej ekstraklasy, a nawet do reprezentacji – wspomina Poznar. - Sezon 2014/2015 był dla mnie bardzo udany, zdobyłem wtedy trzynaście goli. Tyle że wówczas nie miałem tak dobrego początku jak teraz, bo jesienią strzeliłem tylko trzy bramki. Dopiero wiosną rozkręciłem się na dobre, dokładając dziesięć goli.

Czech wywodzi się ze Zlina, pierwsze piłkarskie nauki pobierał w miejscowych klubach. - Później byłem wypożyczany do drużyn z Vitkovic i Spartaka Trnava. Dopiero Viktorię Pilzno stać było na wykupienie mnie – wspomina. Grał też w Baniku Ostrawa, gdzie poznań Wernera Liczkę, szkoleniowca, który po przejęciu w trakcie sezonu od Henryka Kasperczaka Wisły Kraków doprowadził ją do tytułu mistrza Polski. - To bardzo dobry nauczyciel futbolu – podkreśla Poznar.

Co więcej, w Ostrawie miał okazję trenować wspólnie z legendą czeskiego futbolu, Milanem Barosem.

- Fajnie było przyglądać mu się na treningach, występowaliśmy też razem na boisku, to była dla mnie wielka sprawa – podkreśla. Z uwagi na swój wzrost – 194 cm, Poznar jest zupełnie innym typem napastnika niż były napastnik Liverpoolu, bardziej uzasadnione są porównania ze słynnym Janem Kollerem, który mierzy 202 cm.

- To prawda – uśmiecha się Poznar, gdy wymieniamy to nazwisko. - To był jeden z tych świetnych napastników, których podziwiałem jako młody chłopak. Wzorowałem się na wysokich graczach, Koller był najlepszym z nich. Poznałem też i cenię Tomasa Pekharta (były napastnik Legii – przyp.), który jest równie wysoki jak ja.

Poznar we wrześniu skończył 34 lata, ale wierzy, że w swojej piłkarskiej karierze nie powiedział ostatniego słowa. Przed dwoma laty zaliczył jeden występ w reprezentacji Czech, ale ma nadzieję, że na tym epizodzie nie poprzestanie.

- Dostałem wówczas powołanie od Jaroslava Silhavego, bo wielu etatowych kadrowiczów chorowało na Covid-19, a Patrik Schick i inni czołowi napastnicy mieli kontuzje. Zagrałem przeciwko Szkocji, wchodząc na boisko w 66. minucie, za Lukasa Masopusta. Za rywala miałem obrońcę Manchesteru United Scotta McTominay’a. To było dla mnie duże wyzwanie, ale uważam, że sobie całkiem dobrze poradziłem, miałem nawet okazję na zdobycie gola – wspomina dodając, że wciąż wszystko przed nim. - Pod koniec sierpnia, przed meczami Ligi Narodów z Hiszpanią, Portugalią i Szwajcarią, zadzwonił do mnie trener z informacją, że znalazłem się w szerokim składzie kadry. Byłem na liście rezerwowych, dano mi do zrozumienia, że w przyszłości mam szansę pojechać na zgrupowanie, jeśli wrócę do gry w ekstraklasie.
Jeden z dziennikarzy portalu sport.cz wyliczył, że Poznar przez kilka lat w barwach pięciu klubów elity w Czechach i na Słowacji zdobył 44 bramek w 177 spotkaniach, a od sezonu 2018/2019 zdobywał co najmniej sześć goli rocznie. W tym roku ma ich już na koncie osiem, bowiem dwa trafienia zaliczył wiosną, zaraz po przejściu z Fastava Zlin do Niecieczy.

Te bramki nie uchroniły Bruk-Betu przed spadkiem z ekstraklasy, ale Poznar podejmując się wyzwania miał świadomość, że nie będzie łatwo. I już zimą zapowiadał, że nie przeraża go perspektywa występów w I lidze.

- To prawda. W Polsce jest wiele ładnych stadionów, o wiele więcej niż w Czechach i gra się tutaj bardzo przyjemnie, także na zapleczu ekstraklasy. Zresztą mam nadzieję, że szybko do niej wrócimy, taki jest cel. To dlatego, gdy dostałem latem oferty z klubów ekstraklasy, powiedziano mi w Niecieczy, że mnie nie puszczą, bo jestem potrzebny tutaj – wyjaśnia, nie chcąc jednak zdradzić, z jakich klubów wyszły propozycje. - Teraz to nieważne. Chcę wrócić na wyższy szczebel z Termaliką, wszyscy w drużynie na to pracujemy – dodaje.

Bruk-Betowi, podobnie jak dwóm innym spadkowiczom, czyli Wiśle Kraków i Górnikowi Łęczna, wcale łatwo nie idzie. „Słonie” nie przegrywają często, ale tracą mnóstwo punktów remisując mecz za meczem.

- Fakt, pierwsza liga okazała się trudna. Wszyscy, grając przeciwko nam, maksymalnie się mobilizują. Piłkarze innych zespołów w starciu z nami chcą pokazać jakość – wyjaśnia. To jednak nie tłumaczy wszystkiego, bo przecież taki mechanizm występuje w każdej lidze na świecie. Jakie są głębsze przyczyny takiego stanu rzeczy? Czy trener Radoslav Latal radzi sobie z wyznaczonym mu zadaniem?

- Grałem w lidze czeskiej przeciwko drużynom, które prowadził trener Latal, więc wiedziałem, czego się spodziewać. On wymaga dużo biegania, dużo pracy w obronie, agresji – to jest jego gra. Sądzę, że bardzo dobrze trenujemy, jesteśmy drużyną z najlepszą kondycją w I lidze. Z drugiej strony wydaje mi się, że czasem popełniamy błędy taktyczne. Rywale wychodzą na nas bardzo dobrze przygotowani, a my nie umiemy temu zaradzić. Latal jest jednak dobrym trenerem i uważam, że w dalszej części sezonu znajdziemy na to receptę – przekonuje napastnik Bruk-Betu.

Gdy przeprowadzał się zimą do Polski, w klubie z Niecieczy była prawdziwa czeska kolonia. Teraz jednak, poza nim i trenerem, z tego kraju pozostał jedynie Michal Hubinek.

- Szkoda, że tak się stało, tworzyliśmy fajną grupę. Ale i teraz jest w porządku, są Słowacy, Muris Mesanović dobrze gada po czesku, Nemanja Tekijaski też zna języki. Są też chłopaki z Ukrainy, tworzymy zgraną paczkę, wszyscy mieszkamy w Tarnowie i razem dojeżdżamy na treningi. W wolnym czasie staram się poznawać Polskę, byłem w Krakowie, Auschwitz, Wieliczce. Uczę się polskiego, by móc swobodnie porozmawiać o piłce, o tym, jak moglibyśmy lepiej grać. Szkoda tylko, że latem odszedł Samuel Stefanik. To nie tylko dobry kolega, ale i piłkarz. Brakuje nam jego podań i dośrodkowań – wyjaśnia.

Gdy Poznar przeprowadzał się zimą do Polski, miał problemy z mięśniami brzucha i przyznaje, że do dzisiaj musi się z tym zmagać. - Zostaję po treningach na rehabilitację, wykonuję też dodatkowe ćwiczenia. Dzięki temu czuję się dobrze i mogę grać na pełnych obrotach - mówi.

Przed nim i całą drużyną ważny moment, bo strata do lidera tabeli rośnie, a za tydzień do Niecieczy przyjedzie Wisła, która też musi gonić czołówkę.

- To będzie dla nas bardzo ważny mecz. Wisła to klub z wielką tradycją i ogromną rzeszą kibiców, to dla mnie niepojęte, że spadła. Uważam, że musi grać w ekstraklasie, na sto procent. Jej obecna sytuacja jest podobna do naszej, bo od nas też oczekuje się szybkiego powrotu na szczyt. Sam chciałbym wiedzieć, jak ten mecz z Wisłą będzie wyglądać, ale z całą pewnością będzie bardzo ciekawy – kwituje Poznar.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na i.pl Portal i.pl