Piotr III, nieszczęsny małżonek wielkiej carycy Katarzyny II

Fragment książki
Piotr III był wnukiem Piotra I Wielkiego. Ale znacznie większą rolę w historii świata odegrała jego żona - niemiecka księżniczka Zofia von Anhalt-Zerbst, czyli Katarzyna II. Nim jednak obaliła męża, musiała znosić go przez kilka lat

Zaraz po wyniesieniu na rosyjski tron w 1742 cesarzowa Elżbieta podjęła kroki zapewniające ciągłość dynastii, sprowadzając z niemieckiego księstwa Holsztyn ostatniego wnuka Piotra Wielkiego, także imieniem Piotr. Niestety, młodzieniec - syn Anny, zmarłej siostry Elżbiety - w niczym nie przypominał swego imiennika. Przeciwnie, był to skarlały prostak, który nienawidził wszystkiego, co rosyjskie, i zostanie odsunięty od władzy przez Katarzynę Wielką, wybraną mu przez Elżbietę na żonę.

Zmarła cesarzowa Elżbieta, odziana po królewsku w jeden z jej piętnastu tysięcy strojów, leżała bez ruchu w trumnie. Mając przed sobą jej pomalowaną twarz, maskę doskonałej obojętności, jej następca, półgłówek Piotr III, odgrywał scenę ze sobą w roli głównej. „Stroił miny, zachowywał się jak kabotyn i przedrzeźniał starsze damy dworu” - zapisała siostra jego kochanki. To był jego wkład - gdy na chwilę oderwał się od prostackiego świętowania przejęcia władzy - w oddawanie hołdu zgasłej ciotce, po której okryła się żałobą cała Rosja. Jego naganne zachowanie dało się zauważyć ze szczególną mocą w kondukcie pogrzebowym, co tak opisała Katarzyna, jego żona:

Umyślnie snuł się za katafalkiem, odstając w tyle na dziewięć metrów, po czym puszczał się szybkim biegiem, by go dogonić. Starsi dworzanie, którzy trzymali jego tren, wypuszczali go z rąk, gdyż nie byli w stanie nadążyć. Tren łopotał na wietrze, co tak bardzo bawiło Piotra III, że kilka razy powtórzył ten figiel, tak że zarówno ja sama, jak i wszyscy inni zostawaliśmy daleko z tyłu i musiałam zatrzymać pochód, by przywrócić porządek. Wieść o oburzającym zachowaniu cesarza szybko przedostała się do publicznej wiadomości i jego maniery były u wszystkich na językach.

Nie trzeba było długo czekać, by ludzkie gadanie przełożyło się na działanie i Piotrowi III nie było już do śmiechu. Postarała się o to jego żona.

W annałach opisujących niedobrane królewskie małżeństwa, których było bez liku, związek Piotra i Katarzyny z pewnością zajmowałby poczesne miejsce. Jedynym, co małżonków (o drugim stopniu pokrewieństwa) łączyło, było to, że oboje urodzili się w Niemczech i oboje zostali przywiezieni do Rosji jako nastolatki. On był rozmazgajonym matołkiem, nawet zakładając, że pozostawiony w Pamiętnikach28 Katarzyny opis złych cech jego osobowości jest przesadzony, podczas gdy ona była, w duchu oświecenia, żądna wiedzy, z aspiracjami, które wykraczały daleko poza nakreśloną jej rolę rodzicielki królewskich dzieci. Skojarzenie tych dwojga było mieszanką wybuchową, co musiało skończyć się ponuro dla jednej ze stron.

Piotr wniósł do małżeństwa swą poranioną osobowość, do czego bardzo się przyczyniło szorstkie wychowanie. Anna, jego matka, starsza córka Piotra Wielkiego, zmarła w trzy miesiące po porodzie, zaś ojciec, Karol Fryderyk książę Holsztynu, wykazujący niewiele troski o chłopca, zmarł, gdy Piotr miał jedenaście lat. Pozbawiony rodzicielskiej miłości i czułości, młody książę wychowywał się u boku Ottona Brümmera, który cierpiał na sadystyczne zaburzenia osobowości i terroryzował chorowitego chłopca. Wystarczyło, że Piotr odniósł jakieś niepowodzenie w nauce lub w innych dziedzinach życia, a Brümmer natychmiast upokarzał go, kazał nosić na szyi wizerunek osła, pozbawiał jedzenia lub, co było jego ulubioną formą kary, kazał chłopcu godzinami klęczeć na suchym grochu. Nieuchronnie ręka, która stosowała tak ohydny reżim, ukształtowała emocjonalnie niedorozwiniętą, zdeprawowaną osobowość, którą uczenie się napawało niedającą się przezwyciężyć odrazą i która znajdowała upodobanie w dręczeniu zwierząt.

W 1742 roku tego czternastolatka z nieodwracalnie zniszczoną osobowością zwabiła do Rosji obietnicą uczynienia zeń swego następcy ciotka, cesarzowa Elżbieta. Szybko się przekonała, że dokonała niefortunnego wyboru. Piotr był chuderlawy, miał wyłupiaste oczy i cofnięty podbródek i nie tylko robił wrażenie nierozgarniętego, ale takim też był. Gdy Elżbieta z przerażeniem odkryła olbrzymie braki w wykształceniu siostrzeńca, natychmiast zleciła Jacobowi von Staehlinowi, członkowi Cesarskiej Akademii Nauk, zajęcie się jego edukacją. „Widzę, że Wasza Wysokość musi się jeszcze wiele nauczyć - zwróciła się do Piotra łagodnie - a obecny tu monsieur Staehlin uczyni naukę taką przyjemnością, że będzie to dla was jedna z rozrywek”.

Zabiegi te okazały się daremne. Piotr był „karygodnie lekkomyślny” i „w ogóle krnąbrny”, raportował Staehlin. Stanowczo opierał się wysiłkom uczynienia z niego Rosjanina: gardził językiem i obyczajami kraju, którym miał rządzić. Za przejście z luteranizmu na prawosławie (niechętne) Elżbieta wyniosła go do godności Jego Cesarskiej Wysokości i wynagrodziła tytułem wielkiego księcia. Mianowała go także pułkownikiem założonej jeszcze przez jego dziada, Piotra Wielkiego, elitarnej Gwardii Prieobrażenskiej. Młodzieniec przyjmował te zaszczyty obojętnie. Jego serce tęskniło do Holsztynu. Cesarzowej pozostawała jedynie nadzieja, że siostrzeniec spłodzi następcę, który przedłuży ród Romanowów. W tym celu kazała sprowadzić do Rosji niemiecką kuzynkę Piotra, przyszłą Katarzynę Wielką, na którą miało spaść zadanie nie do pozazdroszczenia - sypiania z nim.

Przy urodzeniu nadano jej imiona Zofia Augusta Fryderyka; ojcem był Christian August, władca małego niemieckiego księstwa Anhalt-Zerbst, matką ambitna księżna Joanna Elżbieta Holstein-Gottorp. Gdy 2 maja 1729 roku Zofia przyszła na świat, nie spotkała się z radością matki, która nie usiłowała nawet ukryć ogromnego rozczarowania, że po zagrażającym jej życiu porodzie pojawiła się córka a nie, jak sobie życzyła, syn. „Matka niewiele się o mnie troszczyła - pisała w Pamiętnikach przechrzczona później na Katarzynę Zofia. - Półtora roku później urodziła syna, którego ubóstwiała. Mnie ledwo tolerowała i często, niewspółmiernie do mojej winy, surowo beształa. Podświadomie to wyczuwałam”. Nie tylko płeć córki, ale także jej wygląd irytował Joannę. Uważała, że Zofia jest brzydka, co nie zwiększało szans na polepszenie statusu rodziny na europejskim rynku dynastycznych małżeństw. Nie dostrzegała też jej bystrości umysłu ani ujmującej osobowości. Przeciwnie, interpretowała te cechy jako wyniosłość. Mimo braków, których dopatrywała się w córce, Joanna zabierała jednak Zofię ze sobą na niekończące się wizyty u niemieckich panujących rodzin, w tym swoich krewnych, mając nadzieję na korzystne jej wyswatanie. Tylko w skrytości ducha mogła dopuszczać myśl, że mógłby to być ktoś tak znamienity jak wnuk Piotra Wielkiego.

Można sobie wyobrazić entuzjazm Joanny, gdy przyjmowała niespodziewane poselstwo z Rosji, proszące o rękę jej czternastoletniej córki. Jakiego splendoru ten związek doda jej samej! Nie tracąc ani minuty, bez wahania odpowiedziała na zaproszenie w świetlaną przyszłość, niezniechęcona ani trwającą zimą, która czyniła podróż do Rosji ryzykowną, ani tym, że przecież nie o jej osobę chodziło.

Zanim udała się w drogę, Fryderyk II pruski poprosił ją o złożenie wizyty w Berlinie. Król, który właśnie prowadził wojnę z Austrią30, popierał wydanie Zofii za Piotra, mając nadzieję, że pozwoli to na zneutralizowanie Rosji w toczącym się konflikcie. Zależało mu zatem na poznaniu księżniczki, od której częściowo zależała jego polityka zagraniczna. Joanna przyjechała jednak na dwór Fryderyka bez Zofii, gdyż obawiała się, że przyćmi ona jej własną gwiazdę. Dopiero po dłuższych naleganiach króla ustąpiła i przywiozła ze sobą córkę. Fryderyk doznał oczarowania. „Księżniczka Zerbst łączy radość i żywiołowość, tak charakterystyczną dla jej wieku, z rzadko spotykanym intelektem i rozumem” - pisał do cesarzowej Elżbiety król, który przeszedł do historii jako Fryderyk Wielki.

Ku niepomiernej radości Joanny i dla niej znalazło się miejsce w tym politycznym równaniu. Fryderyk zlecił posiadającej wysokie mniemanie o sobie księżnej, by na rosyjskim dworze działała w roli jego tajnej agentki i postarała się, na ile się da, osłabić pozycję nieugięcie antypruskiego ministra Elżbiety, Aleksieja Bestużewa-Riumina, który energicznie sprzeciwiał się małżeństwu niemieckiej księżniczki Zofii z niemieckim wielkim księciem Piotrem. Joanna uwielbiała takie zadania, co jednak miało mieć skutki dla niej katastrofalne i omal nie pogrzebało przyszłości jej córki.

Po trudnej zimowej wyprawie przez Rosję, w czasie której na życzenie cesarzowej tożsamość podróżnych i cel podróży pozostawały utajnione, obsługiwane przez nieliczną służbę i zatrzymujące się w coraz to bardziej obskurnych kwaterach, w lutym 1744 Joanna i Zofia dotarły wreszcie do Petersburga, gdzie czekało na nie huczne przyjęcie. „Tutaj wszystko wygląda tak bajkowo i okazale (...) jakby było snem” - pisała księżna Joanna do męża, którego do Rosji nie zaproszono.

Joanna była wyraźnie w swoim żywiole, choć przyszłość Zofii znajdowała się jeszcze setki kilometrów dalej, w Moskwie, dokąd cesarzowa Elżbieta i wielki książę Piotr udali się kilka tygodni wcześniej i gdzie jej oczekiwali. Joannie i Zofii podsunięto myśl, że cesarzowa bardzo by się ucieszyła, gdyby przybyły do Moskwy akurat na szesnaste urodziny Piotra - 21 lutego. Tak też postąpiły, wyruszając w orszaku trzydziestu sań.

Wydawało się, że Piotr był szczerze uradowany wizytą niemieckich krewnych, które zjechały do moskiewskiego Pałacu Gołowina. Tam je powitał głupkowatym uśmiechem i nieustanną paplaniną. Następnie wziął Joannę za rękę (Zofii podał ramię książę Hesse-Homburg) i poprowadził je przez kilka skrzących się światłami przejść na spotkanie z cesarzową.

Jej dostojna postać, odziana w srebrną szatę zdobną w diamenty, z czarnym piórem wpiętym we włosy, wzbudziła podziw matki i mizernie wyglądającej, bladej córki. Elżbieta ciepło przywitała gości, a widok Joanny wyraźnie ją wzruszył, gdyż do złudzenia przypominała swego brata, niedoszłego męża cesarzowej, Karola Augusta Holsztyńskiego. I wydawało się, że Zofia, młoda księżniczka, w której pokładała wielkie nadzieje dotyczące przyszłości dynastii, podbiła jej serce. Obsypała dziewczynę podarunkami i otoczyła - przynajmniej na razie - matczynym uczuciem, które Zofii nie było znane. W przeciwieństwie do monarchini Piotr był mniej entuzjastycznie nastawiony. Zofia nadawała się dla niego na kompana do zabaw, ale nie widział w niej przyszłej żony.

Miałam piętnaście lat i przez pierwsze dziesięć dni on bardzo się starał - wspomina Zofia w Pamiętnikach. - W tym krótkim czasie zorientowałam się, że mało go obchodzi naród, którym miał władać, że nie wyrzekł się luteranizmu, nie darzył otoczenia sympatią i był bardzo dziecinny. Zachowywałam milczenie i słuchałam, co pomogło mi zyskać jego zaufanie. Pamiętam, że powiedział mi między innymi, iż najbardziej podobało się mu we mnie to, że byłam jego kuzynką w drugim stopniu pokrewieństwa i że w związku z tym mógł ze mną, jako z krewną, swobodnie rozmawiać. Po czym zwierzył się, że kocha się w jednej z dam dworu cesarzowej, która została przepędzona (...), że chętnie by się z nią ożenił, ale na życzenie ciotki przestał wzbraniać się przed małżeństwem ze mną. Rumieniłam się, słuchając tych wynurzeń, dziękowałam za te przedwczesne zwierzenia, ale w skrytości obserwowałam w osłupieniu, jak nierozważnie postępował w szeregu spraw.

Zofia ochoczo przystała na głupiutkie rozrywki Piotra. W końcu sama była jeszcze dzieckiem, dlatego też nie przeszkadzały jej zbytnio te proste zabawy z przyszłym mężem. Poza tym chciała się mu spodobać. Takie otrzymała przykazanie od ojca jeszcze przed wyjazdem z Niemiec, a i sama była przekonana, że od tego zależy jej przyszłość. „Stałam się powierniczką jego dziecinnych bredni - pisała - i nie do mnie należało sprowadzanie go ze złej drogi; pozwalałam mu mówić i robić, co chciał”. Do tego stopnia, że gdy odpychający Otto Brümmer, który przyjechał z Piotrem do Rosji i nie przestawał znęcać się nad nim, poprosił Zofię, by nakłoniła wielkiego księcia do ambitniejszego spędzania czasu, odmówiła. „Powiedziałam mu, że nie jestem w stanie tego dokonać i że jeśli spróbuję, znienawidzi mnie tak jak całe swoje otoczenie”.

I tak Zofia folgowała wszystkim wygłupom przyszłego męża, przy czym była wystarczająco inteligentna, by zdawać sobie sprawę, że powinna pozyskać sobie cesarzową Elżbietę i cały naród. W tym celu postanowiła stać się na wskroś Rosjanką. W przeciwieństwie do Piotra, który uparcie odmawiał uczenia się języka i odrzucał panujące wyznanie, Zofia z zapałem zabrała się za naukę. Oddawała się jej z taką zapamiętałością, że podupadła na zdrowiu i zachorowała na zapalenie płuc, z którego z trudem wyszła. Z łoża cierpienia podniosła się triumfatorka.

Chcąc przynieść jej ulgę, zajmujący się Zofią lekarze usilnie zalecali puszczanie krwi, na co jednak stanowczo nie zgadzała się matka. Kiedyś właśnie od puszczania krwi zmarł chory na ospę jej brat. Poza tym ewentualny zgon córki pogrzebałby jej własne ambicje. „Matka i lekarze sprzeczali się, a ja leżałam z wysoką gorączką - pisze Zofia. - Nie mogłam powstrzymać się przed stękaniem, za co strofowała mnie matka, która uważała, że powinnam przyjmować cierpienie w milczeniu”. Wtedy właśnie zainterweniowała cesarzowa Elżbieta, zwymyślała Joannę za to, że podważa profesjonalizm jej medyków, i przepędziła ją z izolatki. Następnie sama zajęła się pielęgnacją Zofii, troszcząc się o nią z matczynym oddaniem, do którego Joanna nie była zdaje się zdolna.

Gdy choroba osiągnęła punkt krytyczny, Joanna nalegała na sprowadzenie luterańskiego pastora, ale cierpiąca księżniczka poprosiła o prawosławnego popa. „To podbudowało moją pozycję w oczach cesarzowej i całego dworu” - wspominała.

Gdy Zofia zdobywała uznanie za trud wkładany w naukę rosyjskiego, a zwłaszcza za ufność, którą w chwili zagrożenia życia pokładała w prawosławnym, a nie w luterańskim spowiedniku, jej matka omal wszystkiego nie zepsuła. Zaraz po przybyciu do Rosji, zgodnie z instrukcjami króla Fryderyka, zaczęła knuć z ambasadorami Francji i Niemiec przeciwko Bestużewowi-Riuminowi. Jej nieudolne działanie Bestużew-Riumin szybko zdemaskował po przechwyceniu listów i o wszystkim zameldował cesarzowej. Elżbieta wpadła w furię, dowiedziawszy się o intrygach tej niewdzięcznej kobiety, której użyczała serdecznej gościny i którą wciągnęła do kapituły Orderu św. Katarzyny. Joanna popadła w niełaskę i wyglądało na to, że wraz z nią także córka.

Zofia siedziała z Piotrem, śmiała się z tego, co on powiedział, gdy nagle do komnaty wpadł francuski lekarz cesarzowej, L’Estocq. „Dosyć wygłupów! - krzyknął. Po czym, zwracając się do Zofii, warknął: »Zbieraj się. Wracasz do domu«. Był to grom z jasnego nieba zarówno dla Zofii, jak i Piotra, gdyż żadne z nich nie wiedziało o knowaniach Joanny ani o tym, że została na nich przyłapana. Księżniczka ochłonęła dopiero wtedy, gdy do pomieszczenia weszła cesarzowa i uspokoiła ją, że nie obwinia jej o perfidne postępowanie matki. W tych dramatycznych chwilach Zofia przekonała się również, że jej niedoszłemu mężowi wcale na niej nie zależy. Gdy ważył się jej los, popatrzyła na niego i „dotarło do mnie - napisała później - że rozstałby się ze mną bez żalu”.

Nawet jeśli Piotr jej nie kochał, to co? Nic nie mogło zawrócić Zofii z drogi jej przeznaczenia. Młodzi zostali oficjalnie zaręczeni 29 czerwca 1744 roku, podczas uroczystości w kremlowskim soborze Wniebowzięcia, gdzie od pokoleń koronowano carów. W przeddzień Zofia formalnie porzuciła luteranizm i przyjęła prawosławie, otrzymując imię Katarzyna jak też godność Jej Cesarskiej Wysokości i tytuł wielkiej księżnej. Niegdysiejsza niemiecka księżniczka zrobiła istotny krok na drodze do rosyjskiego tronu. Na małżeństwo trzeba było poczekać.

W wieku lat szesnastu Piotr wciąż nie był dojrzały płciowo, a więc nie mógł spłodzić następcy. Na Elżbietę naciskano, by odłożyła zaślubiny, aby dać wielkiemu księciu więcej czasu, by dorósł do małżeństwa. Choć cesarzowa niecierpliwie oczekiwała przedłużenia dynastii, chcąc nie chcąc, musiała się zgodzić. I wtedy, pod koniec roku, wydarzyło się nieszczęście. Nie dość, że następca tronu zachorował na odrę, to jeszcze padł ofiarą o wiele groźniejszej ospy.

Nie zważając na zagrożenie własnego życia i, co ważniejsze, urody, cesarzowa z czułością zajęła się pielęgnacją cierpiącego na zakaźną chorobę siostrzeńca. Piotr przeżył, ale choroba odcisnęła na jego ciele swe potworne piętno. Katarzyna z trudem przezwyciężała wstręt, gdy po raz pierwszy zobaczyła przyszłego męża w tym stanie.

Wygląd wielkiego księcia napawał mnie niemal przerażeniem - pisała - zmężniał, ale twarz zmieniła się mu nie do poznania: stała się chropowata, opuchła i widać było ponad wszelką wątpliwość, że na zawsze będzie pokryta głębokimi bliznami. Ponieważ ogolono mu głowę, miał na niej ogromnych rozmiarów perukę, która szpeciła go jeszcze bardziej. Podszedł do mnie i zapytał, czy da się go rozpoznać. Wyjąkałam kilka zdawkowych słów, życząc mu powrotu do pełnego zdrowia, ale prawdę powiedziawszy, przykro było na niego patrzeć.

Niektórzy uważają, że późniejsze złe odnoszenie się Piotra do Katarzyny wynikało z odruchowego wstrętu, który okazywała na jego widok. Mając jednak na względzie jego charakter i wcześniejsze zachowanie, wydaje się, że tak czy owak byłby przykrym mężem. Choroba wielkiego księcia jeszcze bardziej pogłębiła dzielącą ich przepaść. „Od tego czasu przestał mnie w ogóle adorować - pisze Katarzyna. - Doskonale rozumiałam, że chce mnie widzieć jak najrzadziej i że nie żywi do mnie zbyt wiele uczucia”.

I właśnie wtedy, gdy uczucia między nimi wygasły, cesarzowa, jak zwykle niecierpliwa, wyznaczyła datę ślubu. Pochłonięta planowaniem uroczystości, które według jej zamierzeń miały przyćmić podobne w całej Europie, monarchini wykazywała beztroską obojętność wobec niechęci, którą jej siostrzeniec żywił do przyszłej małżonki. Nie zdawała też sobie sprawy z jego nieobycia z płcią odmienną ani z fizycznych ograniczeń, które prawie zupełnie uniemożliwiały mu pełne obcowanie z kobietą. Jasne, że Piotr miał jakieś mgliste pojęcie o współżyciu, którą to wiedzę przekazali mu w niewybredny sposób towarzysze do wypitki, ale to było wszystko. Nikt nie nauczył wielkiego księcia, na czym polega życie intymne. Jedyną rzeczą, którą Piotr przyswoił sobie o małżeństwie, była lekcja, jakiej udzielił mu jeden ze służących, a mianowicie, że żona musi być uległa wobec męża, a gdyby zapomniała, gdzie jest jej miejsce, należy jej o tym przypomnieć biciem. Tę właśnie zasadę Piotr stosował wobec Katarzyny.

Legendy krążą na temat życia erotycznego przyszłej carycy (o czym w rozdziale 8), ale w owym czasie o tej sferze życia wiedziała ona nawet mniej niż Piotr. Miała szesnaście lat, gdy na kilka tygodni przed ślubem zapytała matkę o kwestie związane z płcią odmienną, za co porządnie się jej oberwało.

Katarzyna nie wiedziała, czego się spodziewać po nocy poślubnej, ale była wystarczająco inteligentna, by w ogólnym zarysie rozumieć, co ją czeka. „Zbliżał się dzień zaślubin, a ja stawałam się smutna i często płakałam, nie wiedząc właściwie dlaczego - pisze. - Serce przewidywało kłopoty; tylko ambicja trzymała mnie przy życiu. Gdzieś w głębi ducha było coś, co nie przestawało mi podpowiadać, że prędzej czy później zostanę samodzielną władczynią Rosji”.

21 sierpnia 1745 roku misterne plany dotyczące uroczystości weselnych doczekały się realizacji. „Oprawa nadana ożenkowi [wielkiego] księcia - donosił angielski świadek wydarzeń - w sensie strojów i zaprzęgów nie miała sobie równych w dziejach Rosji”. Wygląd pary młodej był olśniewający, z pewnym zastrzeżeniem co do pana młodego. „Okazała kreacja Piotra wyglądała na nim komicznie” - pisze jego biograf Henri Troyat. Było to barwne widowisko, które zaspokajało próżność cesarzowej, ale kryło w sobie coś nieapetycznego. A jego finałem była noc poślubna.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl