Kłopoty z decyzyjnością Jakubika wprowadziły niepotrzebną nerwowość. Mówiąc wprost piłkarzom obu drużyn puściły nerwy. Sześciu jeszcze przed przerwą zostało ukaranych żółtymi kartkami, a stoper Mateusz Skrzypczak został nawet wyrzucony z boiska, gdy najpierw odkopał piłkę po gwizdku, a potem dopuścił się faulu taktycznego (piłkę odkopał też Luis Machado).
W 12 minucie Jakubik początkowo nie uznał bramki Marca Guala, uznając, że Hiszpan znalazł się na pozycji spalonej, ale po sygnale VAR zmienił decyzję. Trudno winić arbitra o błąd, bo telewizyjne powtórki wykazały akcję stykową. Potem jednak rozjemca z Siedlec przeszedł już sam siebie...
Tuż przed końcem pierwszej połowy tylko Jakubik dostrzegł rzekomy faul na Fedorze Cernychu i wskazał na rzut karny dla Jagiellonii. Zawodnicy z Radomia złapali się za głowy, bo to prędzej Litwin przewinił, a nie oni. Decyzję sędziego podali też w wątpliwość jego koledzy z VAR-u, apelując o przeanalizowanie sytuacji. Po chwili karygodna decyzja została naprawiona - karny został odwołany.
W drugiej połowie na Jakubika narzekała zwłaszcza Jagiellonia - choć akurat niesłusznie. Arbiter najpierw przyznał Radomiakowi karnego za nabicie rywala w rękę, a potem wyrzucił jeszcze jednego piłkarza Jagi, Andrzeja Trubehę, kwalifikując jego faul jako bardzo agresywny, zasługujący na czerwoną kartkę. I wszystko byłoby w porządku gdyby nie fakt, że w obu sytuacjach Jakubik musiał posiłkować się VAR - to znaczy z boiska sam nie podjął takich decyzji, ale dopiero po sygnalizacji od kolegów z VAR-u. Po dużym piwie powinien postawić Pawłom: Malcowi i Sokolnickiemu, bo to oni uratowali jego mecz...
EKSTRAKLASA w GOL24
Legia Warszawa - Piast Gliwice. Zobacz oprawę Żylety! [ZDJĘC...
