PKO Ekstraklasa: Niepokonana Jagiellonia, Lech rozbił Lechię, kuzyn Haalanda podpadł Papszunowi

Większość piłkarzy Jagiellonii ma już w nogach nie trzy, lecz pięć występów, licząc także dwumecz w eliminacjach Ligi Mistrzów. Forma jest imponująca. Udało się wygrać za każdym razem, przeważnie w dobrym stylu, strzelając w sumie czternaście goli. W sobotę przy Słonecznej w Białymstoku padły dwie bramki, choć równie dobrze mogły trzy lub cztery, gdyby Kristoffer Hansen wykorzystał rzut karny, a Jarosław Kubicki po wyłożeniu piłki w polu karnym nie kopnął wysoko w trybuny. W każdym razie zwycięstwo nad Stalą okazało się zasłużone. Najlepiej wypadł Jesus Imaz. Lider ofensywy do asysty dołożył trafienie pieczętujące sukces. W fatalnych humorach na Podkarpacie wracali goście pozostający ze skromnym punktem ugranym przeciwko Widzewowi Łódź. Trener Kamil Kiereś zanim wsiadł do autokaru zdążył zaapelować o transfery. - Potrzebujemy dokoptowania kilku zawodników, którzy dadzą nam większą jakość, ale też zwiększą rywalizację. Bez nich nie będzie progresu - zaznaczył.

Sobotni wieczór należał natomiast do Lecha Poznań. 20 tys. kibiców zgromadzonych na stadionie przy Bułgarskiej już przed przerwą wiedziało kto wygra mecz. Kolejorz skończył bowiem strzelanie w 40 minucie, gdy na 3:0 podwyższył autor dubletu, Mikael Ishak. Szwed z czterema trafieniami jest współliderem klasyfikacji strzelców. Tyle samo bramek uzbierał Leonardo Rocha z Radomiaka Radom, który z powodu przymusowej pauzy nie poprawił w weekend swojego dorobku.

Punktować zaczął w końcu Górnik Zabrze. Po przegranej inauguracji i podziale punktów w drugiej kolejce wygrał z Pogonią Szczecin. Naprzeciw siebie stanęli Lukas Podolski i Kamil Grosicki, ale to nie oni wiedli prym w hicie piątku. Jedynego gola po wirtuozerskim uderzeniu strzelił Luka Zahović, do czerwca zawodnik Portowców, który gestem uciszania dał jasno do zrozumienia, że w byłym klubie przedwcześnie został skreślony. Kto wie czy właśnie z tego powodu nie stracił szansy na udział w niedawnym Euro 2024. Póki co pewne jest, że Pogoń nie trafi w ręce tajemniczego szwajcarskiego inwestora, bo ofertę opiewającą ponoć na 65 mln złotych postanowił odrzucić prezes i zarazem większościowy udziałowiec, Jarosław Mroczek.

Szerokim echem odbił się także mecz GKS Katowice z Rakowem Częstochowa obserwowany z trybun przez selekcjonera reprezentacji Polski Michała Probierza. Wśród kibiców GieKSy z młyna miejsce zajął natomiast... Lukas Podolski. Pomimo jego wsparcia i w sumie porządnej gry beniaminka to goście cieszyli się z wygranej. Jedyną bramkę zdobył po strzale głową Jean Carlos Silva. Tego popołudnia mnóstwo nerwów stracił trener Marek Papszun. Ledwie po 19 minutach od wprowadzenia na boisku zmienił... kuzyna słynnego Erlinga Haalanda, Jonatana Brauta Brunesa. - W Rakowie jest wysoki poziom oczekiwań, również taktycznych, zwłaszcza kiedy rywal stawia twarde warunki. Mecz był dynamiczny, wszystko było na styku, należało się szybko przyłączyć. On miał z tym problemy, a dla mnie drużyna jest najważniejsza i tą zmianą to pokazałem - wyjaśnił szkoleniowiec.