Jeżozwierz w naturze żyje w Afryce i Azji, gdzie ma najlepsze warunki bytowe. Miłośnicy egzotycznych zwierząt sprowadzają jednak okazy do Polski. Można je później kupić na aukcjach internetowych za kilka tysięcy.
Nietypowy gryzoń, który grasował w Bielsku Podlaskim, prawdopodobnie uciekł z hodowli. Jak donosi portal "Bielsk.eu" przemieszczał się dość sprawnie po mieście. Widziano go m. in. przy moście Danuty Siedzikówny, w parku Króla Aleksandra Jagiellończyka, przy przychodni medycznej i w okolicach dworca na wysokości Osiedla Północ.
- Informację o tym, że w Bielsku Podlaskim widziany był jeżozwierz otrzymaliśmy na Facebooku. Zamieściliśmy w swoich mediach informację z nadzieją, że dotrzemy do właściciela. Zależało nam, żeby to właśnie osoba do której należy zwierzę, odnalazła je i zabezpieczyła. Tak się jednak nie stało. Mieszkaniec Bielska Podlaskiego zagonił w końcu jeżozwierza do piwnicy pod budynkiem plebani. Zawiadomił o tym jednostkę Straży Pożarnej w Bielsku. Strażacy poprosili nas o pomoc w schwytaniu uciekiniera - tłumaczy Anna Jaroszewicz, prezes Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami w Białymstoku.
Zobacz też: Rolnicy. Podlasie. Bohater serialu znęcał się nad psem? Sprawa trafiła do prokuratury
Jeżozwierz w piwnicy zajadał się warzywami i jabłkami. Nie był zadowolony, gdy dwie działaczki TOZ weszły do pomieszczenia i próbowały go złapać. Zaczął strzelać w dziewczyny długimi, grubymi kolcami. Polała się krew.
- Jeżozwierz z natury nie jest agresywny. Tutaj mieliśmy jednak sytuację, w której poczuł się zagrożony. Był przekonany, że walczy o życie, bronił się. Jedna z dziewczyn została poraniona jego kolcami. Na szczęście nie wbiły się one zbyt głęboko. Zostały wyjęte, a rany opatrzone. Nic jej nie zagraża, chociaż jest to bolesne - przyznaje Jaroszewicz.
Działaczki TOZ mimo trudności nie poddały się i 27 września złapały jeżozwierza do transportera. Gryzoń trafił pod opiekę wolontariusza TOZ. Przebywa w specjalnej zagrodzie, wypełnionej sianem i ma dostarczane pożywienie. Jest w dobrej kondycji zdrowotnej. Ma apetyt.
- Jakie będą dalsze losy jeżozwierza? Jeśli nie zgłosi się właściciel, przekażemy zwierzę do odpowiedniego ośrodka, gdzie są już takie zwierzęta i będzie miał odpowiednią opiekę - podkreśla prezes TOZ.
Jeśli właściciel zgłosiłby się do TOZ po zagubionego jeżozwierza, nie poniesie konsekwencji.
- Zgubienie takiego zwierzaka jest traktowane podobnie jak zgubienie psa. W Polsce ten gatunek można legalnie hodować. To rodzaj dużego gryzonia, podobnego do szczura czy królika. Takie zwierzęta nie mają problemów z ucieczką i nie możemy z góry zakładać, że osoba, do której należy zwierzę, jest nieodpowiedzialna. To mógł być po prostu nieszczęśliwy przypadek - uważa Jaroszewicz.
Przypomnijmy, że to nie pierwsza taka akcja w wykonaniu działaczy białostockiego TOZ. W sierpniu ubiegłego roku jeżozwierz hasał w okolicach Strabli (gmina Wyszki). Jak się później okazało, uciekł z gospodarstwa agroturystycznego w pobliżu Białegostoku. Przeszedł aż 20 kilometrów, zanim został odłowiony. Po schwytaniu wrócił do właścicieli, którzy szukali go sześć tygodni.
