Po klęsce w debacie Biden nie myśli się wycofać. Słucha żony, a nie milionerów z Hollywoodu

Grzegorz Kuczyński
Grzegorz Kuczyński
Wideo
od 7 lat
Tego nie było w Stanach Zjednoczonych od ponad pół wieku: pojawił się pomysł zastąpienia kandydata na prezydenta, który wygrał prawybory partyjne przez innego polityka. Chodzi oczywiście o Joe Bidena, który z kretesem przegrał pierwszą debatę prezydencką z Donaldem Trumpem. Wpływowe liberalne środowiska, publicyści, szeregowi działacze Partii Demokratycznej, sponsorzy z Hollywoodu i Doliny Krzemowej, wreszcie „przyjaciele Ameryki” w Europie – wszyscy apelują do obecnego prezydenta, by zrezygnował. Bo bez zgody samego Bidena zmiana kandydata Demokratów jest praktycznie niemożliwa.

Spis treści

Debata telewizyjna kandydatów na prezydenta USA w ostatni czwartek była katastrofalna dla urzędującego szefa państwa. Dwie trzecie widzów uznało, że wygrał jego rywal. Klęska w starciu z Trumpem od razu uruchomiła dyskusję, czy Biden powinien zrezygnować i pozwolić innemu politykowi Partii Demokratycznej walczyć o Biały Dom.

Oliwy do ognia dolał jedynie sondaż CBS przeprowadzony dwa dni po debacie: 72% wyborców, w tym wielu Demokratów, wyraziło pogląd, że zdolności poznawcze Bidena nie pozwolą mu na pełnienie funkcji prezydenta przez kolejne cztery lata. Czterdzieści dziewięć procent odpowiedziało twierdząco na to samo pytanie dotyczące Trumpa.

Chcą, żeby Biden się wycofał

Z

araz po debacie dziennikarz CNN John King powiedział, że to „game changer w tym sensie, że panuje głęboka, szeroka i bardzo agresywna panika wewnątrz Partii Demokratycznej”. - Dotyczy partyjnych strategów, dotyczy oficjeli, dotyczy sponsorów. Rozmawiają oni teraz o występie prezydenta, który uważają za żałosny i rozmawiają o tym, co powinni z tym zrobić. Niektóre z tych rozmów mówią o tym, czy powinni pójść do Białego Domu i poprosić prezydenta o wycofanie się – mówił King.

„New York Times” wezwał już dzień później Bidena do wycofania się z batalii o Biały Dom. Zaraz potem zrobił to też „Washington Post”.

Demokratyczni darczyńcy w Nowym Jorku, Kalifornii i Dolinie Krzemowej prywatnie wyrażają głębokie obawy co do losów kampanii wyborczej Bidena po debacie. Jeden z głównych darczyńców partii, kalifornijski biznesmen Mark Buell powiedział, że Biden powinien „poważnie rozważyć”, czy jest najlepszym kandydatem, zanim będzie za późno. Jak donosi „Variety”, znani hollywoodzcy darczyńcy zapowiedzieli, że nie przekażą więcej pieniędzy na rzecz Partii Demokratycznej, jeśli prezydent Biden nie zakończy starań o reelekcję. Do niedawna Biden cieszył się ogromnym poparciem w Hollywood. W ostatnim kwartale 2023 r. prezydent otrzymał wiele sześciocyfrowych darowizn na rzecz Biden Victory Fund. Choćby Steven Spielberg i jego żona Kate Capshaw przekazali po 929 600 dolarów. Gwiazdy i inne hollywoodzkie osobistości pomogły również zorganizować i wzięły udział w zbiórce pieniędzy Bidena w Nowym Jorku w marcu, która przyniosła kampanii prezydenckiej w 2024 r. 25 milionów dolarów w ciągu jednej nocy.

Kto może zastąpić Bidena?

„The Washington Post” opublikował już nawet listę 10 polityków, którzy mogliby zastąpić Bidena. Sęk w tym, że Partia Demokratyczna nie ma dobrych kandydatów, którzy mogliby Bidena zastąpić. Wśród możliwych następców są oczywiście wiceprezydent Kamala Harris, a także gubernatorzy Gavin Newsom z Kalifornii, Jay Robert Pritzker z Illinois i Gretchen Whitmer z Michigan. Ale według sondaży Bloomberg News/Morning Consult, żadne z nich nie wypada lepiej od Bidena w kluczowych swing states.

Wiceprezydent Kamala Harris w ogóle nie ma dobrych notowań. Jak jednak wskazał w swojej analizie "Washington Post", pominięcie jej kandydatury groziłoby Partii Demokratycznej utratą elektoratu wśród m.in. Afroamerykanów. Dobrą opinią cieszy się gubernator Pensylwanii Josh Shapiro, lecz rządzi stanem dopiero od dwóch lat. Publicyści wskazują również m.in. na gubernatora Kolorado Jareda Polisa i sekretarza ds. transportu Pete Buttigiega, który walczył o nominację Demokratów przed wyborami w 2020 r. Niektórzy wskazują nawet na… Michelle Obamę.

Inny rywal Trumpa? Tylko Biden może zdecydować

Co ciekawe, jeszcze nigdy nie organizowano debaty prezydenckiej tak wcześnie w kalendarzu wyborczym, do tego po raz pierwszy w historii jeszcze przed konwencjami wyborczymi obu partii, które formalnie wybierają kandydata na prezydenta. Choć zwykle to formalność potwierdzająca wyniki prawyborów, teoretycznie stwarza możliwość wyboru kandydata innego niż Biden.

Cztery miesiące przed wyborami jest jednak bardzo późno na zmianę kandydata, który już zapewnił sobie poparcie partii, choć formalna nominacja dopiero nadejdzie: na krajowej konwencji Partii Demokratycznej 7 sierpnia. Taka sytuacja miała już jednak w historii miejsce. W 1968 roku Lyndon Johnson, który stracił popularność w wyniku wojny w Wietnamie, ogłosił rezygnację z nominacji. Ale było to w marcu, a nie pod koniec czerwca, a po drugie, Hubert Humphrey, który zastąpił Johnsona, przegrał później wyraźnie z Richardem Nixonem. Wybrani delegaci na konwencję są zobowiązani, by zagłosować na Bidena. Podobnie jak elektorzy stanów, w których wygrywa wybory prezydenckie dany kandydat. Zwolnić delegatów Partii Demokratycznej z tego obowiązku może tylko sam Biden.

Liderzy Demokratów murem za Bidenem

Tymczasem Biden zapewnił na wiecu wyborczym, że odrzuca możliwość wycofania się z wyścigu i zamierza wygrać batalię o Biały Dom. Oświadczył, że choć w debatach nie radzi sobie tak dobrze jak kiedyś, to jest w stanie podołać obowiązkom prezydentury. Dostał wsparcie Billa Clintona i Baracka Obamy. Aby Biden wycofał swoją kandydaturę, musi być naciskany przez kierownictwo partii: lidera większości w Senacie Chucka Schumera, byłą przewodniczącą Izby Reprezentantów Nancy Pelosi i innych. Ale jak dotąd żadne z nich nie wyraziło takiego zamiaru.

Liderzy Partii Demokratycznej zdecydowanie stanęli w niedzielę za prezydentem Joe Bidenem, odrzucając pomysł, że powinien on wycofać się.

- Och, absolutnie nie - powiedział demokratyczny senator z Georgii Raphael Warnock w programie NBC "Meet the Press", zapytany, czy Biden powinien ustąpić miejsca komuś młodszemu. - Zdarzają się złe debaty. (…) Jestem z Joe Bidenem i naszym zadaniem jest upewnienie się, że w listopadzie przekroczy linię mety.

Biden nie odpuszcza

Biden, po spędzeniu weekendu na zbieraniu funduszy na kampanię w Nowym Jorku i New Jersey, udał się do Camp David, prezydenckiej rezydencji poza Waszyngtonem, na długo planowane spotkanie rodzinne. Biden nie dał żadnych wskazówek, że planuje wycofać się z wyścigu, a wręcz przeciwnie.

W piątek, dzień po debacie, Biden powiedział zwolennikom: - Wiem, że nie jestem młodym człowiekiem. Nie chodzę już tak lekko jak kiedyś. Nie mówię tak płynnie jak kiedyś. Nie debatuję tak dobrze jak kiedyś, ale wiem, co wiem: Wiem, jak mówić prawdę!.

Sztab Bidena ostrzega, że szukanie nowego kandydata doprowadziłoby do tygodni chaosu przed sierpniową konwencją partii. Zwolennicy wycofania się Bidena w rozmowie z „New York Times” zauważyli, że trudno będzie zmienić jego zdanie: prezydent jest dumnym i upartym człowiekiem, który od dawna wierzy, że żaden inny kandydat nie poradzi sobie z Trumpem tak dobrze, jak on.

Biden słucha się żony

Amerykańskie media nie mają wątpliwości, że tylko rodzina może wpłynąć na decyzję Bidena o wycofaniu się z wyborów. A szczególnie żona Jill, o której mówi się, że jest "jedyną osobą, która ma pełny wpływ na prezydenta". Skoro zaś była już mowa o rezygnacji Johnsona w 1968 roku, to warto dodać, że właśnie żona prezydenta, Lady Bird, przekonała go, by zrezygnował z ponownego startu. Jill Biden w ogóle o tym nie myśli.

Mówiła swoim zwolennikom w piątek, że jej mąż przyznał po debacie, iż „nie czuł się za dobrze”. Ona zaś miała mu odpowiedzieć: „Nie pozwolimy, żeby 90 minut określiło cztery lata twojej prezydentury."

Wspomniane rodzinne spotkanie wydaje się przesądzać sprawę. Wewnętrzny krąg Bidena, składający się z jego żony Jill, syna Huntera i wnuków prezydenta, zebrał się w rezydencji w Camp David w niedzielę, aby prywatnie omówić debatę z Donaldem Trumpem. Źródło CNN twierdzi, że członkowie rodziny wyrazili "jednoznaczne poparcie" dla Bidena. Dyskusja nie koncentrowała się na tym, czy Biden powinien zrezygnować z wyścigu, ale na tym, jak rodzina może mu pomóc. Biden ma bowiem przed sobą ponad cztery miesiące intensywnej kampanii, w tym kolejne debaty, kiedy media i Republikanie będą codziennie przypominać mu o jego wieku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl