Spis treści
"Nie dało się tej debaty oglądać"
Komitet redakcyjny wpływowego liberalnego dziennika "New York Times" wezwał w piątek prezydenta Joe Bidena do wycofania się z batalii o Biały Dom w zbliżających się wyborach prezydenckich.
Powodem była katastrofalna dla Bidena debata z Donaldem Trumpem, kandydatem Partii Republikańskiej.
Biden mylił się, zapominał, co ma powiedzieć. Często sprawiał wrażenie zagubionego, zacinał się, mylił miliony z miliardami, mówił cicho i czasami niezrozumiale, czasami nie kończył zdań i patrzył się pustym wzrokiem w przestrzeń.
- Nie dało się tego oglądać - skomentował jeden z zagranicznych dyplomatów w USA, cytowany przez stację CNN.
NYT: Oddaj publiczną przysługę
W edytorialu opublikowanym w piątek wieczorem i zatytułowanym "Dla dobra kraju prezydent Biden powinien wycofać się z wyścigu", komitet redakcyjny "New York Times" stwierdza, że Biden" w czwartkowej debacie z republikańskim rywalem Donaldem Trumpem "był cieniem przywódcy".
- Pan Biden był prezydentem godnym podziwu. Pod jego rządami kraj prosperował i zaczynał podejmować serię długookresowych wyzwań...Ale największą przysługą publiczną, jaką mógłby dzisiaj oddać, byłoby ogłoszenie, że nie będzie brał udziału w wyborach - napisano w edytorialu.
Komitet redakcyjny "NYT" składa się z czołowych publicystów i komentatorów dziennika.
Wcześniej podobny pogląd wyraził na łamach "NYT" pisarz i publicysta Thomas Friedman.
Biden: Kiedy zostałeś powalony, musisz się podnieść
Sam Joe Biden nie zamierza rezygnować z wyścigu o reelekcję. Zaraz po debacie pojechał na wiec wyborczy w Raleigh, stolicy stanu Karolina Północna, który może być kluczowym dla zwycięstwa w całych wyborach.
- Jestem tu, w Karolinie Północnej, z jednego powodu: bo zamierzam wygrać w listopadzie. Jeśli wygramy tutaj, wygramy wybory - powiedział Biden na wiecu wyborczym w Raleigh.
Wypowiedział też słowa, w których przyznał się do porażki z Donaldem Trumpem w debacie, ale jednocześnie pełne wiary w zwoje ostateczne, wyborcze zwycięstwo.
- Ludzie, ja już może nie chodzę tak sprawnie, jak kiedyś. Mogę też nie być tak dobrym w debatach, jak niegdyś. Za to wiem, jak mówić prawdę! Wiem, jak oddzielić dobro od zła. Wiem, jak wykonywać tę funkcję. Wiem, jak być skutecznym. I wiem to, co wiedzą miliony Amerykanów: kiedy zostałeś powalony, musisz się podnieść!
- mówił Biden i zapewniał zwolenników, że wie, jak prowadzić Amerykę w erę dobrobytu gospodarczego i jak chronić świat przez Putinem i innymi zagrożeniami wolności i demokracji.
- Yes, yu can! (Tak, potrafisz!) - skandował tłum w Raleigh.
Tego samego dnia Biden otrzymał wsparcie swych demokratycznych poprzedników na stanowisku prezydenta - Billa Clintona i Baracka Obamy.
Demokraci mogą zmienić kandydata, jeśli Biden zrezygnuje
Teoretycznie Partia Demokratyczna może jeszcze wymienić kandydata na prezydenta. Wymagana do tego jest jednak zgoda samego Joe Bidena - mówi w rozmowie z PAP Jerry Zremski, wieloletni dziennikarz i prezes National Press Club, a dziś profesor wykładający dziennikarstwo na Uniwersytecie Marylandu.
Czwartkowa debata była najwcześniej organizowaną debatą w kalendarzu wyborczym i po raz pierwszy w historii przypadła jeszcze przed konwencjami wyborczymi obu partii, które formalnie wybierają kandydata na prezydenta. Choć zwykle są one czystą formalnością pieczętującą wybór sympatyków partii wyrażony w partyjnych prawyborach - Trump i Biden wygrali je, nie mając znaczącej konkurencji - to teoretycznie wciąż stwarza to możliwość wyboru kandydata innego niż Biden. Jest tylko jeden warunek: Biden sam musi wycofać się z wyścigu.
- Wybrani delegaci na konwencję są według partyjnych reguł zobowiązani, by zagłosować na Bidena. Jedynym więc sposobem na zmianę tego wyboru byłoby, gdyby Biden zwolnił ich z tego obowiązku, albo ustępując z urzędu prezydenta, albo wycofując się z kandydowania - tłumaczył Zremski.
Jak przyznał, byłaby to sytuacja bez precedensu w najnowszej erze amerykańskiej polityki. Choć w dalekiej przyszłości kandydaci partii byli wybierani w drodze wewnętrznych targów i głosowań w gronie partyjnych działaczy, od kiedy wprowadzono system prawyborów, konwencje służyły jedynie potwierdzeniu ich wyników. W razie wycofania kandydatury Bidena byłoby to w praktyce cofnięcie się do praktyki sprzed 70 lat.
Najbardziej zbliżoną do takiego scenariusza była sytuacja przed wyborami w 1968 roku, kiedy ówczesny prezydent Lyndon B. Johnson zrezygnował z ubiegania się o reelekcję po ledwie wygranych prawyborach w New Hampshire.
Źródło: PAP, CNN