63-letni mąż umierał obok żony, a krew tryskała z jego nosa i ust. Ten dramat rozegrał się na pokładzie samolotu, lecącego z Bangkoku do Niemiec na oczach krzyczących pasażerów.
Wyglądał na chorego
Kiedy podróżny, którego nazwiska nie ujawniono, wszedł na pokład samolotu Lufthansy lecącego z Bangkoku do Monachium, wyglądał na zmęczonego.
To był horror – mówił jeden pasażerów Martin Missfelder z Zurychu.
Mężczyzna, który podróżował ze swoją filipińską żoną, „oddychał bardzo szybko”, mówili inni pasażerowie.
Nagle mężczyzna nagle zaczął pluć krwią do torby, a z ust i nosa płynęła mu krew. Żona mówiła personelowi, że jej mąż źle się czuje, bo musieli biec, aby zdążyć na samolot.
Został na pokładzie
Postanowiono jednak, że 63-latek pozostanie na pokładzie. Stewardessa powiedziała załodze, że potrzebny jest lekarz. Kiedy pojawił się medyk, zapytał, jak się czuje mężczyzna, zmierzył mu puls, po czym stwierdził, że wszystko z nim w porządku.
Samolot wystartował, zanim stan mężczyzny dramatycznie się pogorszył.
Wtedy personel zabrał chorego do kuchni i samolot zawrócono do Bangkoku. Kapitan natomiast po chwili ogłosił, że na pokładzie doszło do zgonu.
Rzecznik przewoźnika powiedział, że podczas lotu LH773 z Bangkoku do Monachium na pokładzie wystąpił nagły wypadek medyczny.
Mimo że załoga i lekarz na pokładzie udzielili pierwszej pomocy, pasażer zmarł w trakcie lotu. Po 1,5 godzinie załoga podjęła decyzję o powrocie do Bangkoku.
Nasze myśli są z bliskimi zmarłego pasażera. Wyrażamy również ubolewanie z powodu niedogodności, jakie spotkały pasażerów tego lotu.
Źródło: The Independent
