Polowanie na "Węże" w Konfederacji? Artur Dziambor zdradza kulisy bezwzględnej rozgrywki

Joanna Grabarczyk
Joanna Grabarczyk
Nic nie zawiniłem całej Konfederacji. Konfederaci zostali teraz po prostu we własnym sosie - mówi Artur Dziambor.
Nic nie zawiniłem całej Konfederacji. Konfederaci zostali teraz po prostu we własnym sosie - mówi Artur Dziambor. fot. Adam Jankowski
Zwieńczeniem sporów personalnych, które już od dłuższego czasu targały Konfederacją, okazało się być usunięcie z szeregów partii prezesa Wolnościowców i posła Artura Dziambora. Rumieńców sprawie dodaje fakt, że koniec tygodnia przyniósł również decyzję jednego z Wolnościowców, Tomasza Grabarczyka, o opuszczeniu szeregów formacji, której przewodzi Dziambor. Wyrok sądu koleżeńskiego Konfederacji to śmiałe posunięcie, które sympatykom partii każe zadawać sobie pytanie, kto skończy się szybciej: Konfederacja czy Wolnościowcy?

Przypomnijmy: w skład partii zwanej Konfederacją wchodzą na ten moment cztery ugrupowania - Nowa Nadzieja (wcześniej KORWiN), której prezesem jest Sławomir Mentzen, Ruch Narodowy, na czele którego stoi Robert Winnicki, Konfederacja Korony Polskiej, której szefuje Grzegorz Braun, oraz Wolnościowcy, którym przewodzi Artur Dziambor. De facto oznacza to, że wielu członków Konfederacji jest równocześnie członkami innych partii. To dlatego wykluczenie Artura Dziambora z szeregów Konfederacji nie pozbawia go prezesury w Wolnościowcach.

O dalszych losach jego formacji oraz o przyczynie konfliktu, który narósł w Konfederacji, portal i.pl rozmawia z Arturem Dziamborem, prezesem Wolnościowców.

W piątek zapadł wyrok Sądu koleżeńskiego Konfederacji o wykluczeniu Pana z tej formacji. Jakie emocje Panu towarzyszą?

Jestem spokojny. Konfederacja, która funkcjonuje w tym momencie, to nie jest ta sama partia, do której na początku wchodziłem. Od kilku miesięcy widać było, że to była tylko kwestia czasu, kiedy nasze drogi się rozejdą. Próbowano jednak odsunąć mnie „w białych rękawiczkach”, tak by można było okrzyknąć mnie zdrajcą. Po prostu wyborcy mieli nie zauważyć, co się w partii dzieje. Zazwyczaj jest tak, że kiedy polityk jest niechciany w towarzystwie, to odchodzi po cichu, dziękuje za piękną przygodę, którą przeżył, życzy powodzenia i trzyma kciuki. A ja stwierdziłem, że dla mnie lepiej, żeby świat się dowiedział, jak to wszystko wyglądało. Stąd moja szczerość w mediach. Zostałem usunięty, bo panowie Mentzen i Winnicki uświadomili sobie, że ponoszą zbyt wysokie koszty tego trwającego wiele tygodni serialu o nazwie „prawybory” i „konflikt personalny”. Tak naprawdę to wyrzucenie uwiarygadnia mnie w oczach wyborców jeszcze bardziej niż gdybym sam odszedł z partii. Traktuję to jako prezent i cieszę się, że ten ruch mam już za sobą.

Co było głównym powodem wykluczenia Pana z partii?

W jednym z wywiadów powiedziałem, że dostrzegam, iż na opozycji są posłowie, którzy czasami głosują bardziej wolnorynkowo, w związku z czym wyobrażam sobie w przyszłości współpracę z nimi przy wprowadzaniu różnych wolnorynkowych ustaw. To fakt - kiedy popatrzymy na tabelę z wynikami sejmowych głosowań okazuje się, że nawet w partiach w Sejmie zasiadających na lewo od Wolnościowców znajdują się posłowie, którzy często głosują przeciwko podnoszeniu podatków, czy wprowadzaniu nowych danin. Rzecz jasna, kiedy przychodzi do głosowania nad różnymi projektami socjalnymi, to ci sami posłowie głosują „za” - pewnie ze strachu przed wyborcą, któremu może się nie spodobać, gdyby nie chcieli głosować za rozdawaniem pieniędzy. Ta konkretna wypowiedź została odczytana jako przymilanie się do opozycji. Sądowi nie spodobało się też, że ostro skrytykowałem prawybory, które zorganizowała partia Nowa Nadzieja, słowami "Prawybory na pełnym Putinie", czy to, że stwierdziłem, że Rada Liderów okryła się hańbą, po tym jak ciało to zdecydowało się odwołać podjętą dwa lata temu uchwałę gwarantującą posłom start w roli liderów list w ich okręgach. Wniosek o skreślenie mnie z listy członków partii Konfederacja został napisany i złożony przez Bartłomieja Pejo, który prywatnie jest zięciem Janusza Korwin-Mikkego, natomiast politycznie jest chyba wicestarostą w swoim powiecie z ramienia Prawa i Sprawiedliwości. Na stanowisko dostał się z listy PiS, zatem był radnym w klubie tej partii. To zabawne, ale w swoim wniosku dwukrotnie użył sformułowania „totalna opozycja”.

Jak głosowali poszczególni członkowie sądu koleżeńskiego?

Nie widziałem wyniku, ale zakładam, że wynik wynosił pięć do zera. Sąd koleżeński w Konfederacji składa się z trzech członków Ruchu Narodowego i dwóch członków partii Nowa Nadzieja. Myślę, że nie było po ich stronie żadnych wątpliwości.

Z Pana słów wynika, że wspominany wywiad był tylko pretekstem, a podstawą Pana wykluczenia był konflikt personalny w formacji. Dlaczego zatem z całego grona Wolnościowców tylko Pan został wykluczony, a pozostali „rozłamowcy” – Dobromir Sośnierz i Jakub Kulesza – pozostają członkami Konfederacji?

Nie zostali wykluczeni, bo to ode mnie trzeba było zacząć. Może Sławomirowi Mentzenowi zależało na tym, żebym konkretnie to ja został usunięty? Usunięcie mnie odczytuję w ten sposób, że po prostu o konflikcie między mną a Mentzenem zrobiło się za głośno, bo w mediach pozwalałem sobie na szczerość.

To, że w swoich szeregach nie chciała Pana Nowa Nadzieja, to dosyć jasne. Co zawinił Pan jednak całej Konfederacji, która jest przecież porozumieniem czterech różnych partii?

Nic nie zawiniłem całej Konfederacji. Konfederaci zostali teraz po prostu we własnym sosie.

We własnym sosie, czyli…?

Panowie Braun, Mentzen i Winnicki podpisali kiedyś taki akt, który nazywał się Konfederacja Gietrzwałdzka (Konfederacja Gietrzwałdzka – porozumienie z 2018 roku, zgodnie z którym ego sygnatariusze decydują się podporządkować swoje życie prywatne i publiczne „Chrystusowi Królowi Polski” oraz „Jego Najświętszej Matce, Królowej Korony Polskiej” – przyp. red.). Główna różnica między nami jest taka, że ja tego aktu nie podpisałem i nie podpisałbym go i dziś.

Skoro zostali we własnym sosie, to jaki jest zatem ostateczny stosunek Konfederacji do takich tematów jak inwazja Rosji na Ukrainę, skoro Pan opuścił formację?

O stosunek wobec wojny na Ukrainie poróżniliśmy się najbardziej. Dopóki w swoim konfederackim gronie sprzeczaliśmy się o tematy błahe, które nie wpływają znacząco na rzeczywistość i na które w gruncie rzeczy nie mieliśmy wpływu swoimi głosami podczas sejmowych głosowań, to problemu nie było. Przykład: robić w niedzielę zakupy czy nie? Narodowcy byli przeciw, odłam wolnorynkowy był za. Przeżyliśmy tę różnicę zdań. Wiadomo było, że nasz głos ma jedynie znaczenie symboliczne i jest deklaracją woli, pokazującą nasz sposób myślenia, gdybyśmy mieli kiedyś rządzić, bo większość i tak ma PiS. Jednak wojna na Ukrainie, podczas której giną ludzie, a agresor zapowiadał pierwotnie, że jego czołgi dojadą i do Polski – nie, to nie jest sytuacja, w której można pozwolić sobie na dwugłos czy na jakiekolwiek wątpliwości. Dla mnie to jasne, że powinniśmy w tym konflikcie twardo stać po stronie Ukrainy i pomagać jej tylko po to, żeby rosyjskie czołgi nigdy się nie znalazły na naszym terytorium. Tymczasem niektórzy spośród moich kolegów z Konfederacji mają inną optykę i to ją promują. W efekcie Konfederacja dorobiła się wizerunku partii prorosyjskiej, pomimo moich starań i tłumaczeń, żeby tego uniknąć. Finalnie większość Konfederatów wybrała przekaz, który kreuje Janusz Korwin-Mikke i Grzegorz Braun.

Ostatnie wpisy na Twitterze Janusza Korwin-Mikkego oraz Roberta Winnickiego, czy Sławomira Mentzena dają jednak do myślenia.

Te komentarze polecam po prostu cytować. Janusz Korwin-Mikke nie ponosi żadnych konsekwencji wewnątrzpartyjnych za tego typu wypowiedzi w przestrzeni publicznej. Partia tłumaczy to wolnością słowa i jego prawem wolnego człowieka do wyrażania swoich poglądów. Nic to, że rzeczy, które pisze były prezes partii KORWiN (dziś Nowa Nadzieja – przyp. red.) to działanie na szkodę całej Konfederacji. Przecież zgodnie z tą logiką pan Bartłomiej Pejo powinien mieć już długopis w pogotowiu i pisać wniosek o jego wykluczenie z partii!

Jestem jednak pewien, że nic nie stanie się również Robertowi Winnickiemu, który otwarcie mówi w mediach o tym, że wyobraża obie koalicję Konfederacji z Prawem i Sprawiedliwością po spełnieniu kilku warunków. Kiedy zaczyna wymieniać te warunki, okazuje się, że wcale nie są to dla partii rządzącej warunki zaporowe. Ja tymczasem mogę sobie wiele rzeczy wyobrazić, ale na pewno nie koalicję z PiS-em. Nie wyobrażam sobie koalicji partii zorientowanej na wolny rynek z partią u władzy, która jest skrajnym zaprzeczeniem tej idei.

Usunięcie ze swoich szeregów prezesa jednej z partii współtworzącej Konfederację i posła to ruch, który wygląda na próbę rozbicia Wolnościowców. Wczoraj głośno w szeregach sympatyków partii było o odejściu z Pana partii Tomasza Grabarczyka, Wolnościowca, który wygrał prawybory Nowej Nadziei w Łodzi. Czy pójdą za nim inni? Mam tu na myśli szczególnie posłów Dobromira Sośnierza i Jakuba Kuleszę.

„Jedynki” na listach wyborczych są już rozdysponowane po prawyborach, więc co można im zaoferować? Tak naprawdę Wolnościowcy są partią, która miała brać udział w Konfederacji, ale obecna Rada Liderów, czyli władza w Konfederacji, nie ma dla mojej partii żadnej oferty. Nie gwarantuje też Wolnościowcom przetrwania z reprezentacją sejmową. Nie wiem, na czym ma zatem polegać współpraca ze strony Konfederacji. Dzisiaj o 11:00 ogłosimy w Sejmie podczas konferencji prasowej, jakie będą nasze dalsze losy w szeregach Konfederacji, przypomnę że mimo usunięcia mnie z partii, formalnie nadal pozostaję w kole parlamentarnym, ale nastrój mam raczej bojowy.

Jak, według Pana, wykluczenie Pana z partii przełoży się na wynik wyborczy Konfederacji jako całości w nadchodzących wyborach?

Nie znam struktury wyborców Konfederacji, dlatego trudno mi odpowiedzieć na to pytanie. Od kiedy jesteśmy w ramach Konfederacji czterema partiami, pojawił się na ten temat tylko jeden sondaż, opublikowany przez CBOS. Wynika z niego, że Grzegorz Braun, ten najmniejszy obecnie udziałowiec w Konfederacji, ma wśród wyborców Konfederacji ogółem największe poparcie. Na drugim miejscu jest Nowa Nadzieja, na trzecim – my, Wolnościowcy, a ostatnie miejsce zajmuje Ruch Narodowy. W tym zestawieniu, uwzględniając wyborców zdecydowanych, Wolnościowcy mają około jednego procenta wyborców. To dużo jak na partię, która istnieje od kilku miesięcy i funkcjonuje w ramach innej partii. Cieszy mnie ten wynik.

To ciekawe dane, bo skądinąd wiem, że niedługo niewygodnie w Konfederacji może być i Grzegorzowi Braunowi, którego na razie wewnątrzpartyjne zawirowania osobowe wydają się omijać.

Grzegorz Braun nie ma żadnego problemu wewnątrz Konfederacji. Nie wiem, jakie są jego dalsze plany, ale domyślam się, że są raczej związane są z tym, żeby Konfederacja się utrzymała. Po prostu Grzegorz Braun wydaje się być świadomy tego, że to dzięki Konfederacji jest w Sejmie.

Ten jeden sondaż powinien dać kolegom sprawującym władzę w Konfederacji bardzo wiele do myślenia. Po pierwsze, Grzegorz Braun bardzo umocnił się wewnątrz Konfederacji przez okres bycia w Sejmie, podczas gdy inni i ich ugrupowania sporo stracili. Po drugie, Ruch Narodowy jak widać po wspomnianym sondażu nie zrobił nic w stronę zdobywania nowych wyborców przez ten czas, a stanowi bardzo dużą siłę wewnątrz samej Konfederacji.

Kogo w najbliższych wyborach będzie się starał Pan, jako prezes Wolnościowców, przekonać do swojej partii i do jej programu? Rozbrat z Nową Nadzieją nie ma przecież podstaw ideowych...

Liczę na to, że do Wolnościowców uda mi się przekonać wyborców wolnorynkowych, którzy stawiają na to, żeby mieć swoją poważną reprezentację, nieskażoną dziwacznymi wypowiedziami liderów ruchu politycznego, który popierają. Chcemy naprawdę wprowadzić nasze postulaty w życie i uczestniczyć we władzy. Nie chcemy uprawiać „polityki happeningów” i bazować wyłącznie na kontrowersji. Happening polityczny można sobie zorganizować, kiedy się chce dostać do Sejmu – tak, wtedy jest czas na np. jedzenie PITu z keczupem. Tyle, że trzeba sobie zdawać sprawę, że to polityczne show musi się skończyć w momencie wejścia do Sejmu. Władza to poważna praca i duża odpowiedzialność.

Polecjaka Google News - Portal i.pl

mm

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na i.pl Portal i.pl