Defensywa
W pierwszej połowie Biało-Czerwoni zagrali fantastycznie w obronie. Podopieczni Igora Milicica pozwolili Chorwatom na zaledwie cztery trafione rzuty z gry w pierwszej kwarcie i trzy w drugiej na łącznie 28 prób. Jaleen Smith przez całe spotkanie nie mógł znaleźć rytmu i trafił tylko jedną z ośmiu prób, a Dario Sarić trzy z dziewięciu. Bogdan Boganović i Mario Hezonja w pierwszej połowie byli cieniami samych siebie, ale odpalili w drugiej. Polscy koszykarze sprawili, że zawodnicy NBA czy MVP Bundesligi wyglądali jak przeciętniacy. Więc co takiego stało się w drugich 20 minutach, że Chorwaci zdobyli aż 51 punktów?
- W obronie chcieliśmy schować zawodników, którzy mieli problemy z faulami i Bogdanović to wykorzystał. Prowadziliśmy przez większość spotkania, ale popełniliśmy kilka błędów w końcówce zostawiając Hezonję dwukrotnie niekrytego - powiedział po meczu trener Milicic.
W końcowych dwóch minutach Hezonja dostał dwa prezenty od Biało-Czerwonych, trafił dwie trójki i dał Chorwacji prowadzenie, którego już nie oddała. W trzeciej kwarcie "odpalił" się też Ivica Zubac. Center Los Angeles Clippers uprzykrzył życie Aleksandrowi Balcerowskiemu, choć w pierwszej połowie Polak spisywał się całkiem nieźle. Zubac zakończył spotkanie z double-double (19 punktów i 10 zbiórek).
- Jesteśmy młodą drużyną, młodzi gracze zbierają doświadczenie. Olek Balcerowski wyjdzie z tego meczu z dobrym doświadczaniem. Zagra bardziej zdecydowanie [w przyszłości] - stwierdził Milicic.
- Dobrze go [Zubaca] kryliśmy na początku, potem się trochę rozbujał. Wydaje mi się, że troszeczkę zeszliśmy z sił. Niestety mogliśmy troszeczkę więcej dać w tej obronie, no ale to też wyzwanie. Zawodnik NBA, to zawsze jest też trochę stresik - ocenił Balcerowski.
Słaba pierwsza połowa w wykonaniu Chorwatów była po części winą słabej egzekucji, ale Biało-Czerwoni efektywnie utrudniali im zadanie i zmuszali ich do trudnych rzutów. Jeśli nie jest to aberracja to defensywa może okazać się fundamentem tej kadry, tym bardziej, że czekają nas wzmocnienia w postaci Jeremiego Sochana w przyszłości.
Ponitka u sterów, A.J. za plecami
Wszystko wskazuje na to, że w ofensywie Mateusz Ponitka będzie musiał próbować udawać Lukę Doncicia by Biało-Czerwoni odnieśli sukces. W czwartek kapitan reprezentacji był bezsprzecznie najlepszym zawodnikiem na parkiecie zdobywając 26 punktów (9/15 z gry!), 6 zbiórek i 6 asyst. Z nim na parkiecie Polacy byli aż o 9 punktów lepsi od rywali (Balcerowski był drugim Polakiem z dodatnim bilansem - plus 3).
- Zespół, przeciwko któremu graliśmy to bardzo mocna drużyna. Oprócz Mateusza Ponitki nie mamy zawodników na takim europejskim poziomie, jaki prezentują liderzy Chorwacji. Poprawimy detale i będzie dużo lepiej - mówił po spotkaniu Milicic.
Kiedy Ponitka był na ławce, sprawy w swoje ręce brał A.J. Slaughter. Amerykanin z polskim paszportem zdobył 14 ze swoich 16 punktów w drugiej i trzeciej kwarcie. Slaughter grał trochę zachowawczo, gdyż wraca po kontuzji stawu skokowego.
- Było dobrze. Adrenalina w czasie meczu pomaga i nie myślałem o tym w ogóle. Na pewno ułatwiło mi dzisiaj grę. Na EuroBasket muszę być już silniejszy - powiedział.
W trzeciej kwarcie Slaughter dwukrotnie miał "missmatch" przeciwko Dario Sariciowi. Pierwsza izolacja zakończyła się spudłowaną trójką, ale druga efektownym wykończeniem pod koszem.
- Za pierwszym razem trochę odpuściłem i oddałem trójkę. Jak dostałem drugą szansę chciałem być bardziej agresywny i wjechać pod kosz co mi się udało - stwierdził.
Łącznie duet Ponitka - Slaughter zdobył 60 proc. punktów całego zespołu, trafili 70 proc. trójek i 77 proc. rzutów wolnych. Kadra Milicicia ewidentnie polega na tej dwójce w ofensywie. Miejmy nadzieję, że będą na to mieli zdrowie i siły.
