Katastrofa Śląskiej Partii Regionalnej, nieobecność RAŚ
Autonomistów nie ma w sejmiku, a powołanie Śląskiej Partii Regionalnej, która miała poszerzyć elektorat, okazało się błędem, za który "Gorzelik i spółka" płacą nieobecnością w regionalnej polityce. I tę nieobecność widać. Ostatnią próbą wejścia do dużej polityki były wybory do Senatu z list Koalicji Obywatelskiej byłego wicemarszałka Henryka Mercika, ale w tym przypadku stanęli przeciwko sobie kandydaci wywodzący się z różnych, ale jednak śląskich nurtów. I cóż, była to piękna katastrofa.
Generalnie odradzanie się rzeczywistej, a nie "cepeliowej" śląskości nie było na rękę żadnej sile politycznej. Także wśród działaczy PO, poza śp. Tomaszem Tomczykiewiczem (ale on był Ślązakiem z dziada pradziada i jako szef struktur wojewódzkich partii zaprosił RAŚ do rządzenia), mało kto rozumiał złożoność śląskich losów. Wśród nich znajdował się były prezydent Bronisław Komorowski w działaniach RAŚ widzący zagrożenie, zaś przyłączenie części Śląska do Polski po serii powstań nazywał "powrotem do macierzy", sformułowaniem z komunistycznych akademii czczących kolejne rocznice zrywów.
Regionaliści zapewniali intelektualny ferment w sejmiku
Radni z Ruchu Autonomii wprowadzili jednak do sejmiku nową energię, zrealizowali kilka bardzo dobrych pomysłów, bo to im należy zapisać powstanie Szlaku Zabytków Techniki. Można się było z nimi nie zgadzać, ale intelektualny ferment się pojawił, a wraz z nim - bardzo ciekawi ludzie.
Uznanie języka śląskiego szło wprawdzie po grudzie, ale odbywały się konferencje, spotkania, drukowała się śląska literatura, bardzo prężnie działali nauczyciele regionaliści. Obecnie w Sejmie depozytariuszką ustawy o języku śląskim jest posłanka Nowoczesnej Monika Rosa, która swój mandat zawdzięcza przede wszystkim głosom Ślązaków. W tej kadencji, jak sama mówi, nie ma szans, by przegłosować uznanie języka śląskiego.
Dasz sobie radę? Spróbuj
PO też nie walczyła w Sejmie o język śląski
Gdy większość na Wiejskiej miała PO, także nie udało się przekonać do języka śląskiego parlamentarzystów z innych regionów. Ba, nie chcieli też na Śląsku metropolii, którą ostatecznie przegłosowało PiS, lecz w obecnych okolicznościach, przy żenującym niedofinansowaniu, nie odgrywa ona roli w dyskusji dotyczącej Śląska, a jest bardziej instytucją techniczną, a nie wizjonerską.
- Być może kolejna kadencja, gdy ławy poselskie nie będą zdominowane przez PiS, podejmie decyzję dotyczącą języka śląskiego - przypuszcza Jerzy Gorzelik, przewodniczący RAŚ.
Zobaczcie koniecznie
Jego zdaniem PiS-owskie władze na Śląsku idą drogą przedwojennej sanacji. Przy tym wszystkim należy pamiętać, że Wojciech Korfanty został przez władze sanacyjne uwięziony, nie wypuszczono go na pogrzeb syna i ostatecznie schorowany zmarł. Nie miał on za co specjalnie kochać przedwojennej Polski.
Prawo i Sprawiedliwość przez okres rządów PO i Ruchu Autonomii Śląska, każde niemal działania, których celem było pokazanie wielokulturowości regionu oraz historycznej prawdy, choćby o powojennych obozach pracy, w których przetrzymywani obok Niemców byli też Ślązacy, traktowało jako zamach na polskość regionu.
Niewygodni dyrektorzy Muzeum Śląskiego
Pierwsza wystawa w odbudowanym niemałym trudem i za kosmiczne pieniądze Muzeum Śląskim stworzona jeszcze przez Leszka Jodlińskiego, wroga numer jeden w niektórych nacjonalistycznych środowiskach, wywołała wręcz histerię, choć akurat powinno cieszyć, że historia budzi emocje, a jej złożoność ma szansę dotrzeć do szerszej publiczności, a nie tylko grupki fascynatów. Nie żyjemy w czarno-białym świecie. A z pewnością historia naszego regionu, regionu pogranicza taka nie jest.
Nowa wystawa w Muzeum Śląskim, według koncepcji powołanej na dyrektora Alicji Knast, już nie budziła kontrowersji, ale i tak marszałek chce panią dyrektor odwołać, choć za jej kandydaturą stał bardzo konserwatywny i niechętny RAŚ były marszałek z PO Mirosław Sekuła.
Muzeum to nie jest miejsce dla politycznych eventów
Rzeczywistym powodem niechęci do dyrektor Knast był jej sprzeciw wobec zorganizowania w Muzeum konwencji PiS, do której i tak doszło. Działacze Prawa i Sprawiedliwości nie pamiętają, że dyrektor Muzeum nie zgodziła się także na konferencję w murach gmachu byłej premier Ewy Kopacz z PO, ale potem nikt nie wyciągał wobec niej konsekwencji. Bo muzeum nie jest miejscem organizowania politycznych eventów.
Na fali popularności śląskości prezes PiS Jarosław Kaczyński wypowiedział kilka lat temu znamienne zdanie, sprowadzające się do obraźliwej opinii, że Ślązacy to "zakamuflowana opcja niemiecka". Wyniki Spisu Powszechnego przeraziły polityków z tzw. centrali.
Przestraszyli się, że śląskość jest atrakcyjna dla młodych mieszkańców regionu, którzy taką narodowość masowo zadeklarowali. W spisie z 2011 roku odnotowano w nim 847 tys. deklaracji śląskich, przy czym mniej niż połowa z tego (376 tys.), określiła swą narodowość tylko jako śląską, częściej natomiast wskazywano identyfikację śląską łącznie z polską - 431 tys.
Wyniki spisu zachęciły do powołania Stowarzyszenia Osób Narodowości Śląskiego, zarejestrowanego w 2011 roku przez sąd w Opolu. Przetrwało tylko dwa lata, po czym zostało wykreślone z rejestru stowarzyszeń. Warto dodać, że nie miało ambicji politycznych, np. startu w wyborach. Znalazło się jednak od początku pod obstrzałem, zwłaszcza zwolenników Solidarnej Polski.
Nie przegapcie
PiS kontra śląskie organizacje
Wydaje się, że okres dominacji PiS w samorządzie i w Sejmie jest największą próbą dla śląskich organizacji. Czy przetrwają, czy wystarczy im determinacji? Po czasach PRL Wojciech Czech, pierwszy niekomunistyczny wojewoda ówczesnego województwa katowickiego, w większości niezorientowanym historycznie zaczął przybliżać skomplikowaną przeszłość Śląska. Dla wielu było to jak odkrycie Atlantydy, bo oficjalna propaganda dopuszczała śląskość w postaci umordowanego górnika, który w Barbórkę przebierał się w mundur, albo szedł w nim w majowym pochodzie. Nikt nie mówił o wywózkach Ślązaków na Wschód, o ich dyskryminacji itd.
W sumie marszałek Jakub Chełstowski może się zdziwić, że myśli Wojciecha Korfantego... wcale nie będą po jego myśli. Sam zresztą przeżywał też swego rodzaju fascynację, bo przecież nieprzypadkowo znalazł się swego czasu na marszu autonomii, co uwiecznione zostało na fotografii.
