Polska w pierwszym spotkaniu z Litwą przegrała w 2023 roku, w Sosnowcu, 73:75 po dogrywce, dlatego teraz tylko zwycięstwo i to najlepiej wyższe niż dwoma punktami przybliży Biało-Czerwone do celu. Trzy dni później Polki, najprawdopodobniej w takim samym składzie (polecą bezpośrednio z Wilna do Baku), zagrają w stolicy Azerbejdżanu przeciw gospodarzowi. W tym spotkaniu także muszą odnieść wygraną, by udział w czempionacie Starego Kontynentu stał się faktem. Azerbejdżan nie wygrał jeszcze meczu w kwalifikacjach.
Po czterech kolejkach eliminacji biało-czerwone mają bilans 2-2. Sensacyjnie pokonały na inaugurację kwalifikacji Belgijki i to w Antwerpii 67:62. W listopadzie 2024 roku w Sosnowcu przegrały w rewanżu z tymi rywalkami po zaciętym meczu 77:80, a kilka dni później były lepsze od Azerbejdżanu (105:51). Belgia i Litwa mają bilans 3-1.
- Tak dawno takiej szansy na awans nie było, i to jest piękne. Sami sobie stworzyliśmy taki scenariusz swoimi dobrymi występami, więc powinniśmy się tym cieszyć, że wszystko jest w naszych rękach. Walczymy do końca o Eurobasket, o nasze marzenia
- powiedział trener reprezentacji Polski Karol Kowalewski.
Trenerzy i koszykarki zdają sobie sprawę ze stawki spotkania w Wilnie, ale starają się rozładować presję towarzyszącą czwartkowej rywalizacji.
- Każdy mecz o stawkę jest ważny dla trenera kadry. Wiemy, jaka jest ranga spotkania w Wilnie. Na razie staramy się delikatnie od tego ciężaru ważności "uciekać". "Ciśnienia" jeszcze nie czuję, ale im bliżej meczu tym będzie się ono pojawiać częściej. Z drugiej strony zawsze powtarzam dziewczynom, że takie mecze o stawkę to jak egzamin w szkole: jak jesteśmy do niego przygotowani to idziemy przecież z uśmiechem na twarzy i jesteśmy przekonani, że go zdamy. Naszym zadaniem, trenerów, jest przygotowanie zespołu maksymalnie do egzaminu. Wtedy presji jest zdecydowanie mniej, a jedziemy przecież walczyć o nasze marzenia
- podkreślił.
Kadra przygotowywała się do meczów w Wilnie podczas kilkudniowego zgrupowania w Warszawie. Uczestniczyło w nim siedem zawodniczek z lig zagranicznych, w tym naturalizowana Amerykanka Stephanie Mavunga, która w kadrze występuje od ponad dwóch lat.
- Tak naprawdę forma dziewczyn, tych z zagranicznych klubów, bo z polskiej widzę co tydzień, nie jest zaskoczeniem. Poza obowiązkami klubowymi tak naprawdę w ostatnim czasie nie robię nic innego, jak tylko śledzę ich występy ligowe i pucharowe. Jesteśmy z nimi w kontakcie na bieżąco. Oczywiście to nie to samo, co zobaczyć dziewczyny razem w jednym miejscu. Z formy indywidualnej mogę być zadowolony, nad zespołową pracowaliśmy na każdych zajęciach, bo zgrupowanie jest bardzo krótkie, jak zwykle bywa to w "okienkach" FIBA.
- Nie ma co ukrywać, że czasu było i jest mało. Zawsze na kadrze chcemy więcej czasu i jednostek treningowych, bo choć "system" jest znany dziewczynom, to ciągle dokładamy nowe rzeczy, by zespół mógł się rozwijać. Nie możemy powtarzać tych samych schematów, choć niektóre są spójne, bo przygotowujemy się pod konkretnych rywali. Chciałbym powiedzieć, że jesteśmy gotowi na sto procent przed meczem w Wilnie, ale jedyne co mogę powiedzieć to, że będziemy gotowi na tyle, na ile możemy być gotowi i jestem pewien, że to wystarczy
- ocenił.
Z 15-osobowego składu na ostatnie mecze eliminacji "wypadły" 20-letnia Aleksandra Mielnicka oraz o dwa lata starsza Natalia Kurach (obie ze Ślęzy Wrocław). Kontuzja kolana doznana na zgrupowaniu w Warszawie wyeliminowała Aleksandrę Parzeńską.
- Myśleliśmy długo o wyborze dwunastki, którą zabraliśmy do Wilna. Daliśmy dziewczynom powalczyć na zgrupowaniu do samego końca o miejsce w meczowym składzie. Chciałem, żeby wszystkie czuły, że każda z nich miała równe szanse. Oczywiście różne rzeczy mogą się zdarzyć, ale ponieważ do Baku lecimy prosto z Wilna, to w takim składzie także zagramy i z Azerbejdżanem. Zespół budował się tak naprawdę przez ostatnie dwa lata. Pewne role są już rozdzielone. Trudno sobie wyobrazić kogoś innego na rozegraniu niż Weronikę Gajdę, a obwód bez Agnieszki Skobel, ale zawsze jest miejsce na małe rywalizacje. Podstawowe koszykarki muszą się czuć stabilnie i pewnie. Tego będziemy się trzymać
- powiedział.
Jednym z istotnym elementów przygotowania do meczu w Wilnie było wideo z pierwszego spotkania Polek z Litwinkami. Biało-Czerwone prowadziły w tym meczu blisko 15 punktami, ale przegrały po dogrywce. Popełniły w nim aż 40 fauli, po których rywalki zdobyły 30 pkt rzutami wolnymi.
- Najważniejsze było "przerobienie" na wideo spotkania z Litwą w Sosnowcu. Chodziło o odnowienie pamięci, ale i +zamknięcie+ tamtego spotkania, rozdziału. Wiemy, jakie błędy popełniliśmy, jak mamy je poprawić
- dodał.
Dwa lata temu, gdy zespół narodowy prowadził Słowak Maros Kovacik Polska przegrała awans do EuroBasketu o włos... w pojedynku korespondencyjnym. W ostatniej kolejce kwalifikacji pokonała w Lublanie Słowenię 65:58 i zajęła drugie miejsce w gr. D (bilans 4-2), ale miała gorszy bilans małych punktów niż Niemki występujące w gr. A (bilans 4-2). Koszykarki z Niemiec rozgromiły w 6., ostatniej kolejce na wyjeździe Bośnię i Hercegowinę 92:61.
W mistrzostwach Europy Biało-Czerwone grały ostatni raz w 2015 roku. Z obecnej kadry pamięta to tylko jedna zawodniczka - niezniszczalna Agnieszka Skobel, która w styczniu świętowała 36-urodziny. W reprezentacji seniorek występuje od 2009 r., uczestniczyła w trzech EuroBasketach, a z kadrą kadetek sięgnęła po brąz mistrzostw Europy 2005. Rozegrała z orzełkiem na piersi 158 spotkań, w których zdobyła 1138 pkt. Jej atuty to świetna defensywa, przechwyty, przegląd sytuacji na parkiecie, waleczność. Drugą osobą, która pamięta ME z 2015 r. jest... dyrektor sportowa reprezentacji Magdalena Leciejewska, była środkowej reprezentacji, sześciokrotna mistrzyni Polski.
Jubileuszowa, 40. edycja mistrzostw Europyrozegrana zostanie w czerwcu 2025 i po raz pierwszy zorganizują ją cztery kraje: Grecja, Czechy, Niemcy i Włochy.(PAP)
