Spis treści
Spotkanie wielkiej wagi
Biało-Czerwone za wszelką cenę chciały pozbyć się niedosytu jakim towarzyszył im po dwóch meczu drugiej rundy mistrzostw Europy, w której wyraźnie odstawały od półfinalistek igrzysk Szwedek (25:33) oraz rewelacji tego turnieju i jednych z gospodyń - Węgierek (21:31).
Ich trzecim starcie w tej fazie był pojedynek z medalistkami ostatniej edycji ME Czarnogórą, które poznały smak złota tej imprezy dwanaście lat temu.
Ewolucja i zmiana pokoleniowa w ostatnich latach poskutkowała brakiem wyjazdu na IO do Paryża. Jednak różne okoliczności nie przełożyły się znaczący spadek formy podczas tegorocznego Euro. Fazę grupową zakończyły na pierwszym meczu z kompletem punktów. Z kolei w kolejnym etapie tak jak Polki nie wygrały spotkania.
– Mimo niedawnych zmian w kadrze Czarnogóry, wciąż jest to bardzo trudny rywal. W ich przypadku, nawet kiedy nie ma jednej zawodniczki na danej pozycji, zawsze jest druga, a nawet trzecia, która wchodzi na parkiet i też daje jakość. Czarnogóra to najgorsza drużyna, przeciwko której można grać pod tym względem, że zawsze są maksymalnie zmotywowane, zawsze walczą do końca, są pełne energii, co często denerwuje rywala. W naszych poprzednich meczach zabrakło trochę zimnej głowy, bo popełniłyśmy za dużo błędów własnych. Przegrane wciąż siedzą nam w głowach, ale musimy skupić się na analizie wideo. Zobaczyć, co robiłyśmy dobrze, a co źle i skupić się na tym, co przed nami, czyli na meczu z Czarnogórą, który chcemy wygrać –
oznajmiła Dagmara Nocuń, na łamach Polskiego Związku Piłki Ręcznej.
Stawką meczu było zachowanie szans walki o miejsca 5 - 6.
Porażka po najlepszym meczu w tej fazie
Przez większość pierwszej połowy to Polki w Debreczynie lepiej wyglądały. Bardzo dobrze spisywały się polskie bramkarki jak i kapitan zespołu Monika Kobylińska, autorka sześciu bramek, która również jest najlepszą rzucającą reprezentacji Polski w tym turnieju. Po raz pierwszy od dłuższego czasu Czarnogórki wyszły na prowadzenie w 25. minucie. Od tego momentu podopieczne Norwega Arne Senstada nie potrafiły wyjść na prowadzenie.
W pierwszej połowie czerwoną kartkę ukarana została prawoskrzydłowa Magda Balsam. Po wideoweryfikacji sędziowie podjęli taką decyzję.
Po słabym początku w drugiej połowie, Polki otrząsnęły się. Jednak w końcówce nie wytrzymały trudów spotkania jak i całego turnieju i przegrały 28:30.
Już we wtorek zagrają ostatnim mecz na Euro, a ich rywalkami będą Rumunki . Polki zrobią wszystko, by godnie pożegnać się z imprezą.
Biało-Czerwone definitywnie nie powalczą już o dalszą grę na Euro i miejsce w TOP 5.
W 1998 roku w Holandii zdobyły piąte miejsce.
Kapitan kadry niepocieszona
– Rozczarowana jestem tym spotkaniem. Przede wszystkim szkoda mi kibiców, którzy dopingowali nas do końca. To był ciężki mecz, były momenty. Teraz do końca nie wiemy ci się stało
– stwierdziła prawa rozgrywająca Kobylińska.
– Myślę, że nasz zespół bardzo chciał wygrać
– oznajmiła po meczu w języku polskim kapitan drużyny.