Rosyjscy poborowi, którzy chcą uniknąć wysłania ich na wojnę na Ukrainie mają coraz większe problemy z wydostaniem się z kraju.
Loty z Rosji zostały praktycznie wyprzedane, a przejścia graniczne z Armenią, Gruzją i Kazachstanem są zablokowane nawet na kilkadziesiąt godzin, ponieważ Rosjanie przesiadają się z samochodów na skutery, aby pokonać kolejki. Chodzenie do punktu granicznego jest zabronione, ale skutery są, póki co, wciąż dozwolone. Lokalni przedsiębiorcy sprzedają je więc Rosjanom, którzy chcą uciec przed poborem.
Rosyjska policja próbowała zablokować dostęp do Władykaukazu w pobliżu granicy z Gruzją, co się jednak na razie nie udało. - To koszmar. Jak ktoś nie kupił roweru lub skutera, nie przekroczy granicy - żalił się jeden z uciekinierów.
Pojawiły się doniesienia, że Rosjanie lecący na Białoruś są zawracani. Estonia, Łotwa i Litwa również odrzucają Rosjan – choć jest to tylko przedłużenie wcześniejszej polityki dotyczącej turystów. Finlandia zapowiedziała, że rozważy zakaz wjazdu Rosjanom.
Częściowej mobilizacji podlegają tylko Rosjanie z doświadczeniem wojskowym i mowa jest o pozyskaniu 300 tysięcy nowych żołnierzy. Ale jeden z punktów dekretu Putina pozwala rosyjskiemu Ministerstwu Obrony zmobilizować nawet do miliona ludzi.
Amerykański Instytut Studiów nad Wojną opublikował zjadliwą ocenę planów mobilizacyjnych Putina, której finałem będzie pozyskanie ludzi o lichej sile bojowej.
dś
