Poznaniak Tomasz G. w 2005 roku po raz pierwszy został posłem z listy PiS. Potem jeszcze dwukrotnie dostawał się do Sejmu. W ostatnich wyborach startował z listy Korwin, do Sejmu się nie dostał, dlatego prokuratura mogła mu postawić zarzuty za dawną działalność w rodzinnych sklepach meblowych.
**
Proces Tomasza G.: w firmie CLA wiedziano o dziwnych kredytach w sklepach**
W latach 90. Tomasz G., przed wejściem do polityki, pracował w rodzinnym interesie. To właśnie wtedy miało dochodzić do wyłudzeń od firm zajmujących się sprzedażą ratalną. W sklepach meblowych dochodzić miało do podpisywania fikcyjnych umów na sprzedaż towaru. Transakcje były kredytowane przez różne firmy, a pieniądze trafiały do rodzinnego interesu państwa G.
W czwartek w poznańskim sądzie zeznawała Elżbieta L. Przez wiele lat była sąsiadka Tomasza G. i jego rodziny. Mieszkali w kamienicy w centrum Poznania. - Rodzina G. najpierw prosiła mnie, bym na swoją firmę kupowała meble, ale się obawiałam i wtedy odmówiłam. Oni mieli kłopoty finansowe, brakowało im na czynsze i zakupy towaru do sklepów. Potem zaproponowali, by podpisywać umowy na moich znajomych. Na to się zgodziłam, bo chciałam im pomóc, przyjaźniliśmy się. Na przykład, gdy mama Tomasza wyjeżdżała do Niemiec, ja gotowałam mu obiady. Nasze dzieci się znały – opowiadała Elżbieta L. - Zaczęłam załatwiać zaświadczenia o zarobkach moich znajomych. Oni podpisywali umowy na zakup mebli, których jednak nie dostawali. Umowa była taka, że rodzina G., jak obiecywała, będzie spłacać te kredyty. Ale tego nie robiła. Wtedy pojawiały się kłopoty, bo moim znajomym, rzekomo kupującym meble, zakłady pracy zaczęły "wchodzić" na pensje. Znajomi przychodzili więc do mnie z pretensjami, a ja szłam do rodziny G., również do Tomasza. Nachodziłam ich. Oni zapewniali, że wszystko regulują, ale tak nie było.
Zobacz też: Magazyn "Info z Polski"
Elżbieta L. dodała, że znajomi odsunęli się od niej. Z kolei rodzina G. zaczęła jej unikać. Kobieta zeznała również, że zaczęła pożyczać rodzinie G. pieniądze na spłatę zaległych rat kosztem niepłacenia własnych rachunków np. za prąd. Przyznała, że po bardzo długim czasie rodzina G. oddała jej te pieniądze, które pożyczyła.
Kilka lat temu Elżbieta L. została zatrzymana przez poznańską policję. Jak opowiadała, doszło do tego na lotnisku Ławica, w nocy, gdy wracała z zagranicznego wyjazdu. Twierdziła, że nawet trafiła do aresztu za współudział w wyłudzeniach. Podczas swojej sprawy karnej odmówiła składania wyjaśnień. Jak tłumaczyła, skorzystała z prawa do milczenia, które przysługuje podejrzanym. Była bardzo zaskoczona zatrzymaniem. Później została skazana na karę więzienia w zawieszeniu i niewielką grzywnę.
- Wtedy wszystko przemyślałam i gdy prokuratura chciała mnie przesłuchać jako świadka w sprawie Tomasza G., uznałam, że wszystko opowiem. Żałuję, że dałam się namówić sąsiadom na udział w tym wszystkim. Drugi raz bym tego nie zrobiła – zeznawała.
W jej relację powątpiewał adwokat Michał Pankowski, obrońca Tomasza G. Dziwił się, że kobieta nie chciała brać kredytów na siebie, ale wrobiła znajomych. Dziwił się także, że pożyczała rodzinie G. na spłatę rat kosztem nieopłacania własnych rachunków. Elżbieta L. odpowiedziała, że była manipulowana przez sąsiadów, zapewniana przez nich, że wszystkie raty spłacą. A gdy jej znajomym zaczęto blokować pensje, chciała jak najszybciej zakończyć ich kłopoty. Dlatego pożyczyła rodzinie G. na spłatę zaległych rat. Początkowo, jak twierdziła, nie zdawała sobie sprawy, że wszystko zajdzie tak daleko i zakończy się postępowaniem karnym.
Zobacz też: Prokuratura chciała, by Tomasz G. musiał stawiać się na każdej rozprawie
Tomasz G. nie przyznaje się do winy. Zdaniem poznańskiej Prokuratury Okręgowej w latach 90. wyłudził 87,9 tys. zł. Śledztwo, w którym został oskarżony, wszczęto po publikacji „Głosu Wielkopolskiego” z 2006 roku. Długo jednak nie można mu było postawić zarzutów. Jako posła, do 2015 roku, chronił go immunitet.