Rodzice uczniów klasy 1B (od września już 2B) ze Szkoły Podstawowej nr 40 o zwolnieniu nauczycielki ich dzieci dowiedzieli się z plotek.
– Jestem w radzie rodziców. Jakiś czas temu pani dyrektor powiedziała, że jak nie zostanie utworzona pierwsza klasa, to być może będą zwolnione młode nauczycielki, ale to nic pewnego – mówi Monika Wypych-Żółtowska. – Wychowawczyni córki jest młoda, ale w równoległej klasie jest jeszcze młodsza. Dotarły jednak do nas pogłoski, że to jednak nasza nauczycielka ma się pożegnać. 30 maja poszłam do pani dyrektor. Dowiedziałam się, że pani Agnieszka Bartecka otrzymała wypowiedzenie i nie będzie uczyć naszych dzieci w drugiej klasie.
Rodziców nikt nie pytał o zdanie, ani też nie poinformował o tej decyzji. – Podczas spotkania z panią dyrektor usłyszeliśmy, że szkoła jest jak bank i musi mieć określoną liczbę etatów – twierdzi Magdalena Adamczak.
– Pani dyrektor powiedziała, że jedna z nauczycielek ma uprawnienia emerytalne więc jeśli będzie taka możliwość, to zatrudni panią Agnieszkę – dodaje M. Wypych-Żółtowska.
Rodzice jednak nie dali wiary tym zapewnieniom i postanowili walczyć o „swoją” nauczycielkę. Napisali pismo do Wydziału Oświaty i kuratorium. Dlaczego? – Pani Agnieszka to nauczyciel z powołania. Takich już nie ma, to wymarły gatunek. Zawsze dla każdego dziecka i rodziców ma czas – mówi Joanna Szafrańska.
– Dzieci powinny mieć poczucie pewności, a zmiana nauczyciela im to odbiera. To negatywnie wpłynie na moją córkę Biankę – mówi Agata Gołdyn. – Dla 6-latki pierwszy rok w nowej szkole to było duże wyzwanie.
Do klasy 1B w minionym roku szkolnym uczęszczały dzieci z trzech roczników. Była 5-latka, 6-latki oraz 7-latki. Część maluchów A. Bartecka uczyła już w „zerówce”. 5-latka niedawno się otworzyła, zaczęła się odzywać do nauczycielki, z którą wcześniej rozmawiała przez siostrę. Jest też uczeń z orzeczeniem z poradni pedagogiczno-psychologicznej.
– Metody stosowane przez panią Agnieszkę przynoszą efekty. Znalazła sposób, jak sobie z nim radzić. On ją lubi – mówi mama chłopca. – Psycholog zaleca, by te działania były kontynuowane. Z opinii neurologia wynika, że dziecko ma prowadzić spokojny i uregulowany tryb życia.
M. Adamczak miała obawy posyłając córkę w wieku 6 lat do szkoły, jednak – jak twierdzi – pani Agnieszka potrafi w każdym odkryć jakąś zdolność, każde dziecko czuje się ważne.
– Jest wymagająca, ale świetnie motywuje dzieci do nauki i udziału w konkursach – mówi Beata Wiktor. – Robi więcej niż przewiduje podstawa programowa. Ciągle występuje z różnymi inicjatywami. Są wyjścia do kina, na lody, do zoo.
Pani Monika twierdzi, że mimo różnych opinii zdecydowała się posłać dziecko do szkoły rejonowej. – Byłam pozytywnie zaskoczona – przyznaje. – Po kilku miesiącach nasza klasa była najlepsza o czym świadczą sprawdziany ogólnopolskie. To zasługa dzieci, nauczycielki i rodziców. Pani Agnieszka zna każde dziecko, potrafi powiedzieć co jest dla niego dobre, ujawnić jego potencjał.
A. Bartecką doceniła też dyrektorka, przyznając jej nagrodę. Dlaczego więc ją zwolniła?– Działania w zakresie polityki kadrowej należą do dyrektora placówki – odpowiada Ewa Frąckowiak, dyrektor SP nr 40. – Nie widzę potrzebny ich komentowania w mediach.
Podobnej treści odpowiedzi otrzymali rodzice z magistratu i kuratorium. – Powołują się w nich na przepisy, ale nie ma tam słowa o dobru dziecka – wskazuje M. Adamczak.
Rodzice się nie poddają i napisali kolejne pismo, w tym do prezydenta. – Dlatego, abym mogła powiedzieć córce „Zuzia zrobiliśmy wszystko” – tłumaczy J. Szafrańska.
Prezydent Mariusz Wiśniewski obiecał, że bliżej przyjrzy się tej sprawie.