- To nie był ciężar padłych zwierząt - zaznaczył biegły dodając, że nawet 500 kilogramów padliny może być niebezpieczne dla środowiska, jeżeli jest zakopane na niewielkiej powierzchni. Jego zdaniem, wszystko trzeba było wykopać, przesiać i utylizować.
Zobacz też: Henryk Stokłosa wygrał z ekologami w sądzie
Nielegalne zakopywanie padliny, grożące skażeniem środowiska, to jeden z nielicznych zarzutów, które ostały się podczas drugiego procesu Henryka Stokłosy - po umorzeniu większości z powodu przedawnienia. Ten wątek sprawy Sąd Najwyższy polecił zbadać raz jeszcze i nakazał jeszcze raz przesłuchać biegłego z Wrocławia.
Sędzia Tomasz Borowczak okazał mu dokumenty z zakładu Farmutil pilskiego przedsiębiorcy, z których wynikało, że w marcu 2006 roku pod nadzorem Powiatowego Lekarza Weterynarii utylizowano i spalono prawie 3,5 tony odpadów.
Pozostało pytanie, czy taka ilość stanowiła potencjalne zagrożenie dla środowiska naturalnego? Biegły odpowiedział twierdząco. Ale powiedział też, że bez znajomości powierzchni odwiertów, rodzaju gleby, obecności naturalnych zbiorników wody i oraz poziomu wód gruntowych. nie da się ustalić, czy takie zagrożenie wystąpiło.
Adwokat Jolanta Turczynowicz - Kieryłło przyznała biegłemu rację, mówiąc, że bez dodatkowych danych nie da się tego zrobić:
- Naukowiec nie może stwierdzić, czy zdechła kura stworzy zagrożenie dla środowiska.
Zobacz też: Henryk Stokłosa uniknie kary
Najważniejsze jednak, że biegły potwierdził nieobecność w szczątkach bakterii Clostridium perfringens, laseczek zgorzeli gazowej.