Profesor Wojciech Roszkowski: Symbolem czego jest 4 czerwca? Kolejne pytanie – chodzi o 4 czerwca którego roku: 1989 czy 1992?

Joanna Grabarczyk
Joanna Grabarczyk
Kolejka po lody to jeszcze nic zaskakującego, i dziś można na takie trafić...
Kolejka po lody to jeszcze nic zaskakującego, i dziś można na takie trafić... Narodowe Archiwum Cyfrowe
Przywykłam myśleć, że jestem rówieśnicą III RP. Lubiłam to swoje przekonanie, że jestem z „pokolenia wolności”, podobnie jak moi koledzy i koleżanki z tego samego rocznika. Chlubiłam się tym, że nieznany jest mi z własnego doświadczenia komunizm w wydaniu PZPR. Cieszyłam się, że w moim przypadku niepotrzebna będzie jakiekolwiek lustracja, bo metryka robi swoje sama z siebie. 4 czerwca 1989 dawał mi miłe poczucie komfortu w tej sprawie. Czy aby na pewno uzasadnione?

Moje wygodne stanowisko w sprawie „zakończenia komunizmu” i „pokolenia wolności” nieco zachwiało się w posadach, gdy o odpowiedź na relatywnie proste pytanie: „kiedy w Polsce skończył się komunizm?” poprosiłam profesorów: politologii, socjologii, ekonomii oraz historii. Każdy z nich inaczej określił datę zakończenia postsowieckiego ustroju.

Stan wojenny: ostatnie podrygi PZPR

Profesor Rafał Chwedoruk, politolog specjalizujący się w historii myśli politycznej, to jedna z osób, której odpowiedź zaskoczyła mnie najbardziej.

- Powiedziałbym, że komunizm paradoksalnie zakończył się 13 grudnia 1981 roku

– profesor Chwedoruk za dzień symbolicznego „pogrzebu komuny” wskazał na dzień ogłoszenia stanu wojennego.

- Stało się tak z kilku powodów. Po pierwsze, choć pozornie mogłoby wydawać się, że jest inaczej, to partia komunistyczna została w olbrzymim stopniu zastąpiona przez wojsko, mimo iż ono było upartyjnione. Partia została odsunięta od procesów decyzyjnych. Przesunęły się one w stronę innych gremiów niż zakładał to model tego systemu. Po drugie, stan wojenny był niejako sięgnięciem przez partię rządzącą po ostateczny argument. Oznaczało to, że siła oddziaływania społecznego i ideologii ustrojowej wyczerpała się. Zresztą w połowie lat 80. badania społeczne po raz pierwszy zaczęły pokazywać to, że wśród młodszej generacji Polaków idea socjalistyczna nie cieszy się już poparciem większości. Wcześniejsze badania ujawniały, że idea jest słuszna, choć droga jej realizacji – niekoniecznie. Tymczasem w latach 80. doszło do faktycznej dezideologizacji tego systemu. Jeśli natomiast popatrzy się na politykę historyczną lat 80., okaże się, że pojawiło się tam wiele rzeczy, które wcześniej były w Polsce nie do pomyślenia – zauważa politolog.

Profesor Chwedoruk zauważa kolejne konsekwencje stanu wojennego, które z czynnika wojskowego uczyniło grabarzy postsowieckiego ustroju.

- Wprowadzenie stanu wojennego pokazało, że system socjalistyczny nie jest już w stanie ponownie rozpędzić się tak, jak rozpędził się po II wojnie światowej czy w latach późniejszych. Teraz był już tylko nastawiony na przetrwanie. Co więcej, dokonała się też zmiana w życiu społecznym, które stan wojenny w dużym stopniu sprywatyzował i dokonał zmiany więzi społecznych. Wcześniej był to system, który odwoływał się w jakiś sposób do wartości kolektywnych i do wspólnoty. Tymczasem stan wojenny i jego organizacja tak jakby przez się zaprzeczyły temu kierunkowi!

- zauważa Rafał Chwedoruk.

W swoim uzasadnieniu odwołuje się również do wpływu ekonomii na rodzące się zmiany.

- Warto też dodać, że od roku 1970 coraz silniejsze były więzi ekonomiczne ze światem zachodnim – szczególnie z Niemcami Zachodnimi. Nie dotyczyło to tylko Polski, ale i innych demoludów, natomiast u nas zyskało to szczególny wymiar. Nadto i w Związku Radzieckim następowały zmiany. Widać to było już podczas krótkich rządów Andropowa. Coraz częściej pojawiały się przebłyski, że trzeba szykować się na bardzo dużą zmianę. To też jakby wzmacnia twierdzenie o tym, że to był faktycznie koniec. A reszta, po roku 1981? To był już raczej okres przejściowy, podczas którego szukano po omacku różnych dróg i wyjścia z sytuacji – podsumowuje naukowiec.

Naczelny grabarz komunizmu: Leszek Balcerowicz

Profesor socjologii Andrzej Zybertowicz ma wiele wątpliwości co do tego, kiedy sowiecki ustrój, zaprowadzony w Polsce po II wojnie światowej, faktycznie wyzionął ducha. Wyjaśnia, że wychodzenie z komunizmu było długim i rozłożonym w czasie procesem.

- Gdybym miał wskazać jedną konkretną datę, kiedy w Polsce skończył się komunizm, to wskazałbym wprowadzenie w życie pakietu ustaw Leszka Balcerowicza. To było chyba między Świętami Bożego Narodzenia i Nowym Rokiem 1989. Nie powiem, że wtedy skończył się komunizm, ale te ustawy uruchomiły proces zdecydowanego wychodzenia ze starego ustroju

– wskazuje profesor Zybertowicz.

Socjolog zauważa, że transformacja życia społecznego dokonywała się etapami, które na osi czasu wyznaczone są przez symboliczne daty:

- Istotnym momentem dla wychodzenia z komuny były pierwsze wolne wybory, które odbyły się 27 października 1991. Kolejnym – powołanie rządu Jana Olszewskiego. Ważnym momentem tego końca komunizmu była też sytuacja, gdy generał Wojciech Jaruzelski ustąpił z funkcji prezydenta przed upływem kadencji. Jednak, jak mi opowiadano, jeszcze do rządów pierwszego PiS-u w roku 2005 wszystkie nominacje generalskie były z nim poufnie konsultowane. Chociaż formalnie zrezygnował, to zachował w wojsku poważne wpływy. Jeszcze innym krokiem w kierunku wyjścia z komunizmu było wprowadzenie ustawy lustracyjnej z 1997 roku. Niestety, aż przez dwa lata nie potrafiono powołać sądu lustracyjnego i znaleźć doń 21 sędziów. Ważne było również rozwiązanie Służby Bezpieczeństwa powołanie Urzędu Ochrony Państwa (maj 1990) i spóźnione rozwiązanie Wojskowych Służb Informacyjnych (2006). Istotne było założenie Instytutu Pamięci Narodowej (1999). Niestety, pierwszy prezes tej instytucji, profesor Leon Kieres, zalecił skupienie się na badaniu komunistycznych zbrodni z lat 40. i 50. Natomiast, moim zdaniem, dla budowania podstaw zdrowej demokracji i gospodarki rynkowej ważniejsze byłoby przebadanie w pierwszych latach istnienia IPN-u układów i interesów z lat 80., na przykład tego, jak spółki polonijne zamieniały się w spółki nomenklaturowe. To wszystko pokazuje, że ta pępowina komunistyczna była długo odcinana

– mówi Zybertowicz.

- Jest po angielsku takie powiedzenie: „turning coats”. Oznacza przekładanie płaszcza na lewą stronę. Płaszcz ma już wtedy inny kolor, a my możemy udawać kogoś innego. Tak ulegli wobec Moskwy politycy PZPR przemieniali się w demokratów i Europejczyków – dodaje naukowiec.

Profesor uzupełnia jednak, że świętowanie rocznicy 4 czerwca 1989 jako symbolu obalenia komunizmu nie jest bezpodstawne – pomimo faktu, że jeszcze przez kilka następnych miesięcy społeczeństwo obawiało się jakiejś formy reakcji i cofnięcia zapoczątkowanych procesów, które wprowadziły Polskę na ścieżki wolności.

„Szczepkowska miała rację”

Położenia nacisku na sprawy gospodarcze, które odegrały największą rolę w transformacji ustrojowej, spodziewałam się raczej z ust profesora ekonomii, a nie socjologii. Tymczasem profesor Ryszard Bugaj przyznał rację aktorce Joannie Szczepkowskiej, która na antenie Telewizji Polskiej ogłosiła koniec komunizmu w Polsce z dniem 4 czerwca 1989:

- W warstwie symbolicznej, to komunizm skończył się 4 czerwca. Tak, jak to ogłosiła Joanna Szczepkowska. Moim zdaniem, miała rację. To trochę zależy od tego, jaką konwencją przyjmiemy. Moim zdaniem komunizm skończył się jednak 4 czerwca 1989. Co prawda w tamtym momencie funkcjonowało jeszcze wiele elementów dawnego systemu, ale nie było wątpliwości, że będą zanikać

– mówi ekonomista.

- Gdy jednak spojrzymy na to zagadnienie ustrojowo, z punktu widzenia gospodarki, to koniec komunizmu będziemy datować nieco później - moim zdaniem trzeba było na to jeszcze około trzech lat. To dlatego, że w tamtym momencie rynek był już na tyle ważny, a własność prywatna na tyle rozległa, że można przyjąć, iż nie był to już dłużej system socjalistyczny czy komunistyczny. Instytucje rynkowe były oczywiście budowane stopniowo, dlatego jeżeli przyjąć, że wyznacznikiem oceny ładu ustrojowego jest gospodarka, to są powody, by założyć, że jeszcze w kilka lat po 1990 roku system komunistyczny jeszcze jakoś tam trwał. Co prawda w formie reliktowej, ale nadal były to znaczące pozostałości – dodaje profesor Bugaj.

Pogrzeb komuny? Tak, w 1989 roku, ale nie 4 czerwca

Profesor socjologii Henryk Domański zgadza się, że komunizm upadł w Polsce w 1989 roku po wyborach.

- Właściwie to po powołaniu rządu Mazowieckiego – precyzuje naukowiec, wyznaczając tym samym datę pogrzebu polskiej komuny na dzień 12 września 1989.

- 4 czerwca to raczej była symboliczna data. To ten, kto ma władzę i rządzi, decyduje o tym, jaki jest ustrój społeczny. Natomiast sam wynik wyborów można zignorować. Można go unieważnić. Szukając wskaźników czy mierników, o ile można zmierzyć zmiany ustrojowe, to w moim przekonaniu bardziej wymierny i konkretny charakter ma powołanie nowego rządu

– uzasadnia socjolog. Dodaje również, że jeżeli przez postkomunizm rozumielibyśmy pozostawanie przy władzy reprezentantów komunizmu, czyli członków Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, to okazuje się, że jest to zjawisko stopniowalne.

- Z punktu widzenia obsadzania wysokich stanowisk w państwie przez członków PZPR, to mamy z nim do czynienia do tej chwili. Leszek Miller to jest postkomunista. Aleksander Kwaśniewski był postkomunistą. Marek Belka również. Dariusz Rosati… Oni są teraz w Parlamencie Europejskim. A Kwaśniewski był przecież prezydentem! Z tego punktu widzenia rozpatrując postkomunizm jako zmienną stopniowalną, mamy z nim do czynienia do chwili obecnej

– mówi Domański.

Komuna wiecznie żywa

Z odpytanych przeze mnie rozmówców zdecydowanie największym pesymistą okazał się być profesor historii Wojciech Roszkowski, który uważa, że komuna dalej trwa – z tym, że na nieco innych zasadach:

- W sensie instytucjonalno – systemowym komunizm rzeczywiście skończył się na przełomie lat 80. i 90. wraz z odejściem partii komunistycznej od rządów i demontażem systemu nakazowo – rozdzielczego, likwidacją cenzury i jeszcze kilku elementów zniewalania społeczeństwa. Natomiast został z nami homo sovieticus – zarówno na poziomie przywódców państwa, jak i w społeczeństwie. To dlatego bardzo często sytuacja w III RP nazywana była postkomunizmem

– profesor Roszkowski nie ma wątpliwości, że miniony ustrój jeszcze długo odbijał się Polsce nieprzyjemną czkawką, a jego relikty nie wyginęły, lecz ewoluowały:

- Najgłębsze pozostałości komunizmu przejawiają się w pewnej mentalności, którą nazwałbym relatywizmem moralnym, ale z dodatkowym przymiotnikiem: relatywizm histeryczny. Histeryczny, nie historyczny, oparty na emocjach. Marksizm był ideologią pozornie występującą w obronie uciśnionych, lecz tak naprawdę chodziło o rewolucję społeczną, o zdobycie władzy przez elitę spiskową i przekształcenie społeczeństwa: stworzenie nowego człowieka i zbudowanie nowego społeczeństwa. W jakiejś mierze możemy obserwować nawet dzisiaj kontynuację takich zamierzeń. Przyjmują one postać walki z religią, kształtowania nowego człowieka – bez płci, bez tożsamości albo z płynną tożsamością – i ideologii bezalternatywnej. „Woke” i „cancel culture” to jej przejawy. Po prostu nie może istnieć dyskusja z przeciwnikami postępu. Przeciwników postępu trzeba w gruncie rzeczy wykluczyć pod hasłem walki z wykluczeniem. To są te dialektyczne sprzeczności typowe dla marksizmu – punktuje profesor Roszkowski.

Dopytywany o jedną konkretną datę pożegnania ze starym systemem, profesor Roszkowski pozostaje jednak ostrożny:

- Jeżeli ktoś dzisiaj symbolicznie przyjmuje za datę końca komunizmu 4 czerwca, to oczywiście może, ale ja byłbym ostrożny w tej kwestii. Trzeba zapytać, symbolem czego jest 4 czerwca? Przecież nie w pełni wolnych wyborów! To były wybory do sejmu kontraktowego na podstawie umowy elit przy Okrągłym Stole. Jeżeli zresztą uprzemy się już przy świętowaniu 4 czerwca, nasuwa się kolejne pytanie – chodzi o 4 czerwca którego roku? 1989 czy 1992, kiedy większościowy rząd Olszewskiego został odsunięty od władzy w wyniku „nocnej zmiany”? Początki III RP są skomplikowane. Szczerze mówiąc, miałbym ogromny problem ze wskazaniem jednej konkretnej daty zakończenia w Polsce tamtego ustroju. Czy dzisiejsze rozbicie sceny politycznej nie jest jeszcze jakimś echem komunizmu?

- zastanawia się historyk.

Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź Portal i.pl codziennie. Obserwuj i.pl!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na i.pl Portal i.pl