Skandal w Niepublicznym Specjalnym Ośrodku Szkolno-Wychowawczym w Jaszkotlu (gmina Kąty Wrocławskie) wybuchł we wrześniu. Pisaliśmy o nim na GazetaWroclawska.pl
Byli pracownicy opowiadali nam, że personel stosował "specjalne" metody na podopiecznych, którzy z racji choroby wymagali odpowiedniego traktowania. Świadkowie mówili, że w szkole w Jaszkotlu personel wiązał dzieciom ręce lub kazał stać godzinami w kącie.
Sprawą zajęła się wrocławska prokuratura i Kuratorium Oświaty we Wrocławiu.
Podczas kontroli szkoły przez kuratorium, część osób z kadry pedagogicznej potwierdziło w ankiecie niektóre zarzuty, mówiące o złym traktowaniu podopiecznych ośrodka. Pracownicy przyznawali się, że stosowali różne kary wobec dzieci. Odbierano im przywileje, nie brano na wycieczki, co wiązało się także z uniemożliwieniem uczestnictwa w zajęciach edukacyjnych. Jedna osoba zeznała, że dzieci miały dostawać klapsy oraz być bite po rękach. Inni opowiadali o związanych rękach, staniu w kącie czy długim siedzeniu na nocniku. Niegrzeczne dzieci miały także trafiać na dywanik do pani dyrektor. Zakazywano także wychodzenia na dwór.
– Tego typu metody w pracy z dziećmi są niedopuszczalne, zaniepokoiły nas i dlatego do pełnomocnika wojewody ds. dyscyplinarnych nauczycieli zostanie skierowany wniosek o wszczęcie postępowania wyjaśniającego przez rzecznika dyscyplinarnego – mówiła wtedy Janina Jakubowska z kuratorium.
Wiadomo, że rzecznik dyscyplinarny umorzył sprawę, ze względu na brak dowodów, które w stu procentach potwierdziłyby doniesienie medialne. - Podczas bezpośrednich rozmów pracownicy nie potwierdzili zarzutów wobec dyrektorki - mówi portalowi GazetaWroclawska.pl Janina Jakubowska.
Inaczej postąpiła Prokuratura Okręgowe we Wrocławiu. Postawiła zarzuty dyrektorce, którą po wybuchu afery zgromadzenie sióstr zawiesiło w pełnieniu obowiązków.
Halina F., według śledczych, miała wielokrotnie naruszać nietykalności cielesną dwóch uczniów, bić ich po całym ciele, szczypać, krępować ręce i przytrzymywać. Prokuratura nie zakończyła jeszcze sprawy. Dyrektorce może grozić nawet rok więzienia.
Kilka miesięcy temu, kiedy wybuchła afera, Halina F. tłumaczyła portalowi GazetaWroclawska.pl. że tezy stwierdzane przez anonimowe osoby są oszczerstwem. - To manipulacja. Takie rzeczy nigdy u nas nie miały miejsca. Dzieci nie były nigdy bite i maltretowane - mówiła Halina F. Dawała do zrozumienia, że według niej oszczerstwa, mogą być zemstą byłych pracowników.
Dyrektora w prokuraturze nie przyznała się do stawianych jej zarzutów. Odmówiła także składania wyjaśnień.
W ośrodku w Jaszkotlu oraz w Zgromadzeniu Sióstr Maryi Niepokalanej we Wrocławiu nie odbierają dziś telefonów.