Stanisław S. od lat prowadził rzeźnię. Jak wynika z ustaleń organów ścigania, pięć lat temu zaczął tracić płynność finansową, a w 2016 roku wystąpił do Sądu Rejonowego w Białymstoku z wnioskiem o ogłoszenie upadłości i takie orzeczenie zapadło.
Zobacz także: Chcieli ukraść cielaka, ale… samochód odmówił im posłuszeństwa
Tymczasem do drzwi S. zaczęli pukać wierzyciele, czyli hodowcy, którzy od lat dostarczali zwierzęta do ubojni i od lat, jak się okazuje, nie dostawali za to pieniędzy. W tej sprawie zapadły już prawomocne wyroki, ale okazało się, że przedsiębiorca nie ma majątku.
Suwalska prokuratura ustaliła, że przekazał go rodzinie i to za grosze. Np. volvo warte 100 tysięcy zł sprzedał za 2 tysiące, a ciężarówkę za 500 złotych. Sprzęt, bydło i nieruchomości kupili mąż, syn oraz córka. - Rolą syndyka jest odzyskanie majątku - mówi Józef Murawko, śledczy z Prokuratury Okręgowej w Suwałkach.
Stanisław S. nie przyznaje się do winy. Grozi mu do 10 lat więzienia.
Lelek. Budynek spłonął do gołej ziemi. 25 strażaków gasiło p...
Magazyn Informacyjny z Magazyn Informacyjny:12.04.2018