Przed nami Turniej Czterech Skoczni. Polacy wysoko w klasyfikacjach wszech czasów i statystykach

Łukasz Konstanty
Wideo
od 7 lat
Już w sobotę kwalifikacjami w Oberstdorfie rozpocznie się 73. Turniej Czterech Skoczni. W tegorocznej edycji Biało-Czerwoni raczej nie będą odgrywać pierwszoplanowych ról, w przeszłości kilkukrotnie kończyli jednak rywalizację jako zwycięzcy. Oto kilka interesujących faktów z rozgrywanych od 1953 roku zawodów w skokach narciarskich.

Spis treści

Ruchomy termin TCS

Przyzwyczailiśmy się już, że Turniej Czterech Skoczni rozpoczyna się pod koniec grudnia zawodami w Oberstdorfie. Nie zawsze jednak tak było. Pierwsza edycja, która miała miejsce w 1953 roku, rozpoczęła się w Garmisch Partenkirchen (1. stycznia), a Oberstdorf był drugim punktem zmagań. Już jednak rok później pojawiła się dobrze znana nam kolejność.

Przez wiele lat zmieniała się również data pierwszych zawodów. Rywalizacja na niemieckich i austriackich skoczniach rozpoczynała się, w zależności od roku, między 27. a 31. grudnia (najczęściej konkurs planowano na 29. lub 30. grudnia). Dopiero od sezonu 2019-20 pierwsze zawody za każdym razem odbywają się 29 grudnia (dzień wcześniej kwalifikacje), nie można jednak wykluczyć, że za rok lub kilka lat znów zawody w Oberstdorfie zmienią datę. Stałe są natomiast terminy zmagań na pozostałych obiektach, o ile warunki atmosferyczne nie przeszkadzają organizatorom. Trzy lata temu (a wcześniej w sezonie 2007-08) zdarzyło się, że w Innsbrucku całkowicie odwołano konkurs (zbyt silny wiatr), a zamiast tego przeprowadzono podwójne zawody w Bischofshofen.

Zwycięzcy zawodów TCS

Pierwszym zwycięzcą Turnieju Czterech Skoczni był Austriak Josef Bradl, który zasłynął w karierze tym, iż jako pierwszy w historii oddał udany (utrzymał się na nogach) skok na odległość przekraczającą 100 metrów – dokonał tego w 1936 roku w Planicy, mając osiemnaście lat. W późniejszych latach jeszcze dwa razy kończył TCS na podium (drugie i trzecie miejsce), nigdy już jednak nie wygrał klasyfikacji generalnej.

W sezonie 2000-01 miała miejsce z kolei pierwsza w historii polska wiktoria najbardziej znanej imprezy w skokach narciarskich. Najlepszy wówczas okazał się Adam Małysz, a jego triumf stał się początkiem Małyszomanii i sprawił, że dyscyplina sportowa stała się ogromne popularna nad Wisłą. Nasz kraj był dziesiątym, który mógł się pochwalić zwycięstwem w prestiżowych zawodach. Wcześniej klasyfikację generalną wygrywali przedstawiciele Austrii, Norwegii, Finlandii, ZSRR, NRD, RFN (Niemiec), Czechosłowacji, Słowenii i Japonii. Co ciekawe, Polska jest też ostatnim krajem w historii, który przełamał niemoc, jeśli chodzi o premierowy triumf w TCS. W kolejnych latach wygrywali jedynie przedstawiciele tych państw, które już wcześniej miały na koncie podobny sukces (Czechy traktujemy jako kontynuatora Czechosłowacji). Na premierowy triumf wciąż czekają m.in. Szwajcarzy.

Przełomowe momenty w TCS

Helmut Recknagel z Niemieckiej Republiki Demokratycznej był pierwszym skoczkiem, któremu udało się wygrać turniej dwa lata z rzędu (w 1958 i 1959 roku). Łącznie taka sztuka udała się dziewięciu zawodnikom, a ostatnim, który tego dokonał był Kamil Stoch, zwycięzca z 2017 i 2018 roku. Jedynym, który na najwyższym stopniu podium stawał trzykrotnie z rzędu, był natomiast Norweg Bjoern Wirkola (najlepszy w latach 1967-69).

W sezonie 2001-02 w historii TCS zapisał się z kolei Sven Hannavald. Niemiec jako pierwszy zdołał wygrać całe zawody, stając na najwyższym stopniu podium w każdym konkursie. Jego wyczyn powtórzyło jedynie dwóch skoczków – Stoch w 2018 roku i Japończyk Ryoyu Kobayashi rok później.

Znacznie częściej zdarzało się, że klasyfikację generalną wygrywał zawodnik, który na żadnej z czterech skoczni nie okazywał się najlepszy. Ostatnim, który popisał się takim wyczynem był Kobayashi, który wygrał ubiegłoroczną edycję TCS. Przedstawiciel Kraju Kwitnącej Wiśni dokonał wręcz niemożliwej sztuki – w każdym z konkursów zmagania kończył na drugim miejscu, czym zasłużył sobie na osobną kartę w historii turnieju.

Długie oczekiwanie na zwycięstwo

Choć TCS odbywa się na skoczniach w Niemczech i Austrii, a obydwa kraje uchodzą za ścisłą światową czołówkę w tej dyscyplinie sportu, od wielu już lat żaden ich przedstawiciel nie zdołał zakończyć zmagań na pierwszym miejscu w klasyfikacji generalnej.

Znacznie krócej czekają na sukces Austriacy. Ostatnim, który sięgnął po trofeum, był Stefan Kraft w sezonie 2014-15. Przedstawiciele tego kraju są głównymi faworytami rozpoczynających się w sobotę, 28 grudnia (kwalifikacje) zmagań, niemoc może zostać więc przełamana.

Znacznie dłużej na zwycięstwo oczekują Niemcy. Aż trudno uwierzyć, ale od czasu historycznego wyczynu Hannavalda na początku 2002 roku żaden przedstawiciel tego kraju nie był w stanie wygrać TCS. Mało tego, w tym czasie tylko czterokrotnie niemiecki skoczek kończył jakikolwiek konkurs turnieju jako zwycięzca.

Najwięcej triumfów

Fin Jane Ahonen to jedyny skoczek, który wygrał aż pięciokrotnie najbardziej znane zawody w skokach narciarskich. Czterokrotnie na najwyższym stopniu podium stawał Niemiec Jens Weissflog, z kolei trzema tytułami mogą pochwalić się Wirkola, Stoch, Recknagel i Kobayashi. Spośród Polaków jeden triumf na koncie mają jeszcze Małysz i Dawid Kubacki.

Wirkola i Weissflog to z kolei zawodnicy, którzy mają na koncie najwięcej zwycięstw w pojedynczych konkursach odbywających się w ramach TCS. Obydwaj triumfowali po dziesięć razy. Spośród Biało-Czerwonych najwięcej wygranych zanotował Stoch (siedem). Pozostali nasi przedstawiciele mogą pochwalić się znacznie mniejszą liczbą triumfów – Kubacki trzema, a Małysz dwoma.

Polacy są z kolei w czołówce innej klasyfikacji. W sezonie 2000-01 Małysz jako jedyny w historii skoczek zakończył TCS z przewagą nad drugim skoczkiem w stawce (Ahonenem) wynoszącą ponad sto punktów (104,4 pkt.). Trzecią lokatę w rankingu zajmuje z kolei dokonanie Stocha z sezonu 2018-19 (69,6 pkt.).

Najbardziej „polskie” TCS

Dwukrotnie zdarzyło się, że mogliśmy uznać Turniej Czterech Skoczni za niemal wyłącznie „polską” imprezę. Nie chodzi rzecz jasna o same triumfy w klasyfikacji generalnej, ale o wysoką lokatę kilku naszych skoczków.

W sezonie 2016-17 niewiele zabrakło, by po raz pierwszy i jedyny w historii całe podium turnieju obsadzili Biało-Czerwoni. Zwyciężył Stoch, przed Piotrem Żyłą, a czwartą lokatę zajął Maciej Kot, któremu do czołowej trójki zabrakło 7,5 pkt.

Znakomicie ułożył się dla nas także sezon 2020-21, kiedy to wygrał Stoch, trzeci był Kubacki, piąty Żyła, a szósty Andrzej Stękała. W bieżącym sezonie na równie udane występy nie mamy co liczyć, a sukcesem z pewnością będzie miejsce w czołowej dziesiątce klasyfikacji generalnej.

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na i.pl Portal i.pl