44-letni Grzegorz Ł. został w poniedziałek doprowadzony do sądu przez policjantów. Od kilku miesięcy przebywa w areszcie śledczym. Niewysoki, skuty za ręce i nogi, na sądowym korytarzu nie zasłaniał twarzy, kiedy fotoreporter robił mu zdjęcia.
Według białostockiej prokuratury, do zdarzenia, które doprowadziło 44-latka na ławę oskarżonych, doszło w lipcu ubiegłego roku na terenie Domu Pomocy Społecznej przy ulicy Baranowickiej w Białymstoku. Oskarżony był pracownikiem jednej z firm, która na terenie DPS-u wykonywała prace.
Jednak śledczy nie informowali o szczegółach postępowania z uwagi na dobro pokrzywdzonej.
Oskarżony Grzegorz Ł. przed sądem nie odpowiada za zgwałcenie podopiecznej domu, ale za przestępstwo polegające na tym, że wykorzystał niepoczytalność pokrzywdzonej - a więc jej brak zdolności do rozumienia znaczenia czynu i kierowania swoim postępowaniem - i doprowadził ją do obcowania płciowego.
W poniedziałek - po wnioskach prokurator jak i obrońcy oskarżonego - sąd utajnił przebieg rozprawy, argumentując to dobrem pokrzywdzonej. Wiadomo jedynie, że byli przesłuchiwani świadkowie, którzy stawili się w sądzie.
Przestępstwo zarzucone Grzegorzowi Ł. zagrożone jest karą od sześciu miesięcy do nawet ośmiu lat pozbawienia wolności