- Zaoferowanie najwyższego kontraktu w drużynie lewemu obrońcy uważasz po czasie za swój duży błąd?
- Tak.
W ten sposób prawie rok temu w programie Liga+ Extra w Canal+ Sport odpowiedział Michał Żewłakow, były dyrektor sportowy Legii, który ściągnął do klubu Artura Jędrzejczyka. Dziś reprezentant Polski (a właściwie jego kontrakt)i jest kulą u nogi Dariusza Mioduskiego i klubu z Łazienkowskiej.
Jędrzejczyk wciąż jest najlepiej opłacanym zawodnikiem Lotto Ekstraklasy, zarabiając około 215 tysięcy złotych miesięcznie. Z urlopu wrócił 16 lipca, ale jeszcze ani razu nie został uwzględniony w kadrze meczowej. Wszystko wskazuje na to, że klub będzie chciał zmusić piłkarza do odejścia, a jeśli się nie zgodzi to po prostu nie będzie grał.
- Kwestia Artura jest taka, że najłatwiej byłoby odpowiedzieć "no comment", ale mam nadzieję, że ja czy kolejny trener będzie miał okazję korzystać z każdego zawodnika, którego ma w szatni, tym bardziej gdy ten jest reprezentantem Polski. Na tę chwilę sytuacja jest taka, że Artur nie zagra - powiedział na piątkowej konferencji prasowej tymczasowy trener Legii, Aleksandar Vuković.
Legia miała już szansę na sprzedaż Jędrzejczyka tego lata, ale zawodnikowi nie spodobała się oferta Trabzonsporu.
Nie chęć Jędrzejczyka do odejścia prawdopodobnie bierze się nie tylko z dobrych zarobków, które kontrakt mu zapewnia do 2020 roku, bowiem według wielu źródeł Legia oferowała piłkarza za darmo innym klubom by te mogły mu zaoferować podobną płacę. Piłkarz podobno jest zadowolony z życia w Warszawie, gdzie planuje założenie rodziny, a niedługo urodzi mu się dziecko.
Sytuacja między Legią, a Jędrzejczykiem jest dość patowa. Dla mistrzów Polski jego kontrakt jest po prostu zbyt wielki do utrzymania, w szczególności zważywszy na spadek jakości w jego grze i pozycję, na której gra. Natomiast „Jędza" z pewnością nie będzie zadowolony siedząc na trybunach.