- Przypuszczamy, że lecieli nisko nad młodnikiem i natrafili na niewidoczną we mgle ochronną firankę drzew. Tak sądzimy z uszkodzeń drzew; na to wskazują ścięte dąb i sosna - mówi anonimowo jeden z leśników.
Katastrofa helikoptera w Pszczynie
Do katastrofy doszło w pobliżu lądowiska. Dosłownie kilkaset metrów od niego, najwyżej pół kilometra. Około północy. We mgle.
- Dolina tej rzeki, Dokawy, jest spowita mgłą przez cały rok. Zawsze tu się gromadzą mgły. A wczoraj (22 lutego - przyp. red.) o dwudziestej napłynęły duże masy chłodnego powietrza i we mgle utonął cały region. Podejrzewam, że około północy mgła była szczególnie gęsta i warunki do lądowania na pewno należały do bardzo trudnych - tłumaczy wspomniany leśnik.
Pszczyna. Karol Kania nie żyje. Milioner z ginął w katastrof...
Mieszkaniec Studzienic, spotkany na jednej z posesji w sąsiedztwie szkoły, akurat o tej porze wracał do domu.
- Kilkanaście minut jechałem tu od DK1, bo nic nie było widać - mówi. - I słyszałem ten helikopter. Słychać było, że kilkakrotnie podchodzi do lądowania. Pomyślałem sobie nawet, że jak w tej mgle komuś uda się wylądować, to będzie bardzo dobrze. Może kwadrans słychać było to obniżanie się helikoptera i wznoszenie, a potem huk. Niedługo potem w tamtym kierunku zaczęły pędzić karetki i pojazdy różnych służb - dodaje.
Wieścią o katastrofie przywitały media mieszkańców regionu, bez oficjalnych danych na temat pasażerów helikoptera. Dla mieszkańców Studzienic nie było jednak nigdy tajemnicą, kto we wsi ma helikopter.
- Nie pierwszy zresztą. Ten był całkiem nowy - powiedział nam mieszkaniec z posesji sąsiadującej ze szkołą. Słyszał też, że pilotem był były wojskowy z Pszczyny.
Pszczyna. Milioner Karol Kania zginął w katastrofie helikoptera
- "Pan Karol nie żyje", powiedziałem ojcu. Zmartwił się. "Pamiętam go, jak był dzieckiem", westchnął - mówi Marek Pustelnik, sąsiad nieżyjącego syna Karola Kani, Wojciecha, właściciela restauracji "Wodna Wieża" w Pszczynie, dziś już nieczynnej. - Ojciec 3 marca skończy 99 lat, pan Karol miał osiemdziesiątkę. Wiadomo, nikt nie ma samych przyjaciół, ale ja złego słowa o nim nie powiem. Bardzo uczynny i życzliwy człowiek. Dawał ludziom zarobić. Szkoda go - dodaje.
Mieszkańcy Studzienic wspominają łowiecką pasję seniora rodu Kaniów. Mówią, że lubił polowania. - Jak wielu bogatych ludzi - dodają.
Marek Pustelnik słyszał, że należał do jakiegoś koła łowieckiego, ale nie tylko polował, lecz również opiekował się zwierzyną leśną.
Miejsce katastrofy jest mocno schowane w lesie. Trudno dostępne. Na podmokłym terenie, z licznymi oczkami wodnymi i zalegającym śniegiem. Ratownicy i policjanci musieli tam dotrzeć pieszo. Pracę utrudniały im ciemność i mgły.
Miejsce, w którym rozbił się śmigłowiec, zostało ogrodzone. Wśród samosiejek i innych chaszczy z trudem można było wypatrzyć części rozbitej maszyny.
Zobacz koniecznie
Około godz. 13 we wtorek 23 lutego 2021 r. na miejsce katastrofy zaczęli zjeżdżać eksperci.
- Na razie nic konkretnego nie możemy powiedzieć. Będziemy badać, czy zawinił czynnik ludzki, czy też był jakiś problem techniczny - powiedział prokurator Leonard Synowiec, zastępca prokuratora rejonowego w Pszczynie.
- Mamy zdjęte rejestratory i po analizie zapisu lotu pewnie będzie można więcej powiedzieć na temat tego, co się tam działo - mówi Jacek Bogato z Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych, dodając, że na tym etapie nie chce się dzielić nawet swoimi przypuszczeniami, ponieważ z doświadczenia wie, iż przy takich wypadkach coś się na początku wydaje, a potem fakty wyglądają inaczej.
Na razie wiadomo, że był to był nowy śmigłowiec, zarejestrowany zaledwie kilka tygodni przed katastrofą, 5 stycznia 2021 r.
Nie przeocz
Na profilu Facebookowym firmy Karola Kani pojawiła się oficjalna informacja o śmierci jej właściciela.
Z niewyobrażalnym smutkiem informujemy o tragicznej śmierci Karola Kania założyciela firmy oraz Przewodniczącego Rady Nadzorczej „Karol Kania i Synowie” Sp. z o.o. . W katastrofie lotniczej zginął także pilot, a zarazem długoletni pracownik spółki Karol Kania i Synowie.
Przyszło nam się zmierzyć z niezwykle trudnym doświadczeniem, jakim jest nagła i nieoczekiwana śmierć bliskiej nam osoby. Człowieka bez którego firma Karol Kania i Synowie nigdy by nie powstała.
W rozmowach Szef Karol często podkreślał, że wszystko zaczęło się od symbolicznej, pierwszej pieczarki, która wyrosła w domowym zaciszu. Ten niewielki sukces wkrótce dał początek wielkiemu przedsięwzięciu, jakim obecnie jest stworzona przez niego i rozwijana przez rodzinę Kania firma.
Szefie – dziękujemy za wszystko. Do zobaczenia
I jest jeszcze cytat z ks. Jana Twardowskiego: „….Nie umiera ten, kto trwa w pamięci żywych….”
Musisz to wiedzieć
Bądź na bieżąco i obserwuj
