Po prezydenta do szpitala przyszła żona Anna Dutkiewicz oraz najbliżsi współpracownicy, m.in. senator Jarosław Obremski i wielu urzędników - wiceprezydent Maciej Bluj z małżonką, sekretarz miasta Włodzimierz Patalas, szef klubu prezydenckiego klubu radnych Jarosław Krauze, dyrektor departamentu prezydenta Marcin Garcarz, a także doradca ds. współpracy z uczelniami wyższymi, prof. Tadeusz Luty. - Cieszę się, że przyszliście. I że wracam już do domu - mówił do nich Dutkiewicz.
Prezydent przeszedł w szpitalu poważną operację ortopedyczną. Przez najbliższe tygodnie będzie chodził o kulach. Kilka najbliższych tygodni Dutkiewicz ma spędzić w domu. Będzie tu dochodził do siebie po operacji. Dopiero gdy zagoją się wszystkie rany, rozpocznie się rehabilitacja.
- Do pracy w urzędzie prezydent wróci dopiero w lipcu lub sierpniu - zapowiedział wiceprezydent Maciej Bluj, który w czasie nieobecności Rafała Dutkiewicza pełni jego obowiązki w magistracie.
W wypadku ucierpiał tylko Rafał Dutkiewicz. Dlatego formalnie zdarzenie zostało zakwalifikowane jako kolizja. Policja ukarała prezydenta 500-złotowym mandatem. Dostał też 11 punktów karnych.
Jednak kilka dni później mieszkaniec Wrocławia złożył w prokuraturze zawiadomienie o przestępstwie. Powoływał się na informację o wypadku, opublikowaną przez Gazetę Wrocławską. Jego zdaniem, prezydent nie tylko był sprawcą wykroczenia - za które już ukarano go mandatem. Miał też - przekonuje w doniesieniu - dopuścić się przestępstwa. Chodzi o sprowadzenie niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym oraz "choćby nieumyślne" naruszenie zasad bezpieczeństwa.
Doniesienie trafiło do prokuratury Śródmieście. Wszczęcie dochodzenia - zapowiedziane przez prokuratora Ogińskiego - jest potrzebne, by zbadać wszystkie okoliczności sprawy. Trzeba dotrzeć do pasażerów feralnego tramwaju i ewentualnie innych osób, które zdarzenie widziały. A także do miejskiego monitoringu. Bez tego nie da się ocenić, czy zawiadamiający prokuraturę mieszkaniec miał rację czy nie. Wypadek został zarejestrowany przez miejski monitoring - miasto odmówiło jednak upublicznienia nagrania mediom, nie powołując się jednak na żaden konkretny zapis prawny w tej sprawie, a jedynie na "przyjętą praktykę". Teraz miasto będzie już musiało udostępnić nagranie śledczym.