Rafał Musioł: Miasta sprzedają kluby. Wielki wyścig po inwestorów

Rafał Musioł
Sprzedaż Górnika Zabrze to gorący temar od wielu lat.
Sprzedaż Górnika Zabrze to gorący temar od wielu lat. Marzena Bugala-Astaszow Polska Press
- Cała rozpoczynająca się na dużą skalę gra w prywatyzację ma być może także drugie dno: nie można wykluczyć, że nadchodzi koniec sponsorowania zawodowego sportu przez spółki skarbu państwa - pisze Rafał Musioł, redaktor działu sportowego Dziennika Zachodniego.

To już zdecydowanie więcej niż jedna jaskółka, w dodatku trudno mówić o zwiastowaniu wiosny, a raczej o nadciągającej ciężkiej zimie. Przynajmniej w znaczeniu sportowo-ekonomicznym. Wygląda bowiem na to, że model finansowania klubów z publicznych pieniędzy zaczyna się chwiać w posadach, a kolejka miast wystawiających je (kluby, nie pieniądze) na sprzedaż rośnie w oczach.

Na Śląsku flagowym przykładem są oczywiście przygody Górnika Zabrze, który już raz został sprywatyzowany, by szybko wrócić na garnuszek gminy, a teraz znów zmierzać w odwrotną stronę. Nieco nieoczekiwanie podobny proces został wszczęty w Sosnowcu, gdzie Zagłębie do tej pory mogło liczyć na bezgraniczną dobroć tamtejszego ratusza. Za sobą całą procedurę mają Tychy, w których GKS jakiś czas temu formalnie trafił na Wyspy Dziewicze. A zaglądając poza skalę regionalną w trakcie procesu prywatyzacji znajduje się Śląsk Wrocław. Swoje udziały w Cracovii podwawelski magistrat sprzedaje Comarchowi. Kilka innych klubów już bynajmniej nie ukrywa, że jest na sprzedaż. Czy to oznacza początek rewolucyjnych zmian? Czy polityka między innymi Katowic i Gliwic, za chwilę będzie passe? Nie mówiąc jiż o Chorzowie, gdzie miasto ma najwięcej akcji, ale nie przekłąda się to na realne zarządzanie z jego strony. Sprawa na pewno nie jest aż tak prosta, tym niemniej trend jest już - jako się rzekło - wyraźnie widoczny.

W całej układance miejsko-biznesowej wciąż oczywiście pozostaje jeden słaby punkt: infrastruktura. Prywatni inwestorzy nie kwapią się do budowania stadionów i wszyscy korzystają z aren publicznych, co od czasu do czasu wiąże się ze zwarciem wynikającym z dowolnego stopnia preferencyjności w związanych z tym opłatach. Bywa jednak i tak jak we wspomnianym Zabrzu, gdzie kwestia rozliczeń między klubem i posiadającą stadion spółką pozostaje ścisłą tajemnicą, bardzo skrupulatnie zakamuflowaną w księgowościach obu stron. Tym niemniej nawet półdarmowe oddawanie murawy w użytkowanie „prywatnych” piłkarzy i tak wychodzi zdecydowanie taniej niż utrzymywanie całego systemu.

Cała rozpoczynająca się na dużą skalę gra ma być może także drugie dno: nie można wykluczyć, że nadchodzi koniec sponsorowania zawodowego sportu przez spółki skarbu państwa. Także w tym przypadku widać pierwszą jaskółkę: Energa po 15 latach zakończyła współpracę z Lechią Gdańsk, w której miała status sponsora „premium”. Bez takich umów utrzymanie klubów przez miasta (na sensownym sportowym poziomie) będzie jeszcze trudniejsze, a czasem nawet niemożliwe. I kto wie, czy opisany na wstępie trend nie jest po prostu „ucieczką do przodu”.

Nie przeocz

Musisz to wiedzieć

Bądź na bieżąco i obserwuj

Zobacz kolejne zdjęcia. Przesuwaj zdjęcia w prawo - naciśnij strzałkę lub przycisk NASTĘPNE

od 7 lat
Wideo

Magazyn GOL 24 - podsumowanie kolejki Ekstraklasy

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na i.pl Portal i.pl