Najpierw - jak pisałem w piątek - zapowiadało się na czeski film, ale skończyło się na kolejnym skojarzeniu z historią naszych czeskich sąsiadów, czyli praskiej defenestracji.
Czeski film i w dodatku niemy - Rafał Musioł o reprezentacji Polski przed meczem z Czechami w Pradze
Dla młodszego pokolenia trzeba zapewne wyjaśnić, że ta skomplikowana nazwa dotyczy trzech wydarzeń - z 1419, 1483 i 1618 roku - gdy po burzliwych dyskusjach politycznych przeciwników wyrzucono przez okno. Mniej więcej to samo zrobiła w piątek reprezentacja Jaroslava Silhavego z zespołem Fernando Santosa. Tyle, że właściwie obyło się bez jakichkolwiek rozmów: Biało-Czerwoni wylecieli przez „okno” tuż po tym, jak tylko weszli na boisko.
Kadrowicze mają ze wspomnianymi historycznymi przypadkami jeszcze jeden wspólny mianownik. W 1618 carscy namiestnicy przeżyli, bo spadli w górę śmieci i resztek jedzenia. Robert Lewandowski i jego koledzy tkwią w czymś takim po uszy właściwie od mundialu w Katarze. I nie potrafią zrobić niczego, by ten fetor afery premiowej zaczął zanikać. Ba, jest wręcz przeciwnie...
Bardzo ciekawą kwestią wydaje się także stan duszy Santosa. Portugalczyk w ostatnich tygodniach przeszedł katusze oglądając mecze Ekstraklasy, podsumował je zresztą listą „krajowych” powołań. A teraz w Pradze dostał młotkiem w głowę od własnych reprezentacyjnych wybrańców.
Portugalczyk podkreśla, że w momencie przyjęcia posady stał się Polakiem. Być może jeszcze nie wie, że nad Wisłą szczególnie nie lubi się poniedziałków, a przecież tego właśnie dnia czeka go mecz z Albanią...
Nie przeocz
Musisz to wiedzieć
Bądź na bieżąco i obserwuj
Zobacz kolejne zdjęcia. Przesuwaj zdjęcia w prawo - naciśnij strzałkę lub przycisk NASTĘPNE
