Powrót Jana Urbana do Górnika zaczął się od falstartu. Zabrzanie w prestiżowym derbowym starciu w Gliwicach w niczym nie przypominali zdeterminowanego zespołu, który zwycięstwem nad Wisłą Płock żegnał Bartoscha Gaula. Łukasz Podolski był cieniem charyzmatycznego lidera sprzed dwóch tygodni, a z ognia w oczach jego kolegów zostało blade wspomnienie. No i klub od razu wrócił pod kreskę spadkową.
Urban zgodnie z kanonami sztuki po tym mizernym występie swoich podopiecznych szukał powodów do optymizmu. W tym karkołomnym procesie wymyślił między innymi, że lepiej przegrać z Piastem i wygrać z Koroną, niż w obu przypadkach zremisować. Matematycznie nie da się odmówić logiki, ale jednocześnie oczywiste jest to, że pierwszą część tego lepszego z wariantów było znacznie łatwiej zrealizować niż zapowiada się z drugą... Zwłaszcza, że zanosi się na dodatkowe kłopoty kadrowe: limit kartek przekroczył Dani Pacheco, a kontuzje dotknęły Rafała Janickiego i Norberta Wojtuszka.
W tym kontekście warto zresztą zwrócić uwagę, że właśnie sposób budowy zespołu był jedyną kwestią, którą szkoleniowiec zdecydował się skrytykować przed kamerami Canal+, gdy został zapytany o ocenę działań klubu w minionych dziewięciu miesiącach, a więc podczas swojego płatnego przymusowego urlopu. - Nie podobało mi się, że klub poszedł tak mocno w zawodników zagranicznych. Teraz gramy ośmioma obcokrajowcami, rok temu proporcje w składzie były odwrotne - stwierdził Urban.
Problem tkwi chyba jednak nie w okładkach paszportów, a jakości sprowadzonych piłkarzy. Pewnie pod tym względem nowy-stary trener dopiero zaczyna się orientować w co się wpakował i to na własną prośbę..,
Nie przeocz
Musisz to wiedzieć
Bądź na bieżąco i obserwuj
