Rishi Sunak, brytyjski polityk z indyjskimi korzeniami, może być zadowolony z siebie. Przez całe lato były minister finansów, dziś faworyt na stanowisko premiera, ostrzegał przed polityką gospodarczą Liz Truss, gdy rywalizował z nią o najwyższe stanowisko w kraju. Wówczas poniósł porażkę.
Ostrzeżenia przed inflacją i przestrzeganie fiskalnego konserwatyzmu mogły go kosztować możliwość zostania premierem we wrześniu. Ale dwa miesiące później te same prognozy ułatwiły mu drogę na Downing Street 10. Gdy w niedzielę Boris Johnson wypadł z gry, Sunak umocnił swoją pozycję.
42-latek oficjalnie oświadczył wtedy, że kandyduje na stanowisko lidera Partii Konserwatywnej, a co za tym idzie, kolejnego premiera. Jest liderem grupy posłów, którzy publicznie zobowiązali się go popierać, wyprzedzając szefową Izby Gmin Penny Mordaunt.
W 2020 roku, mając 39 lat, Sunak został kanclerzem skarbu w gabinecie Johnsona. Zasiadał w parlamencie dopiero od 2015 roku i stał się najpopularniejszym politykiem po wydaniu setek miliardów funtów na środki w czasie pandemii dla ludzi oraz dotacje i pożyczki dla firm.
Był uważany za spadkobiercę Johnsona. Potem jego gwiazda zaczęła blednąć, a próby zmniejszenia wydatków publicznych z okresu pandemii, spotkały się ze spadkiem popularności. W marcu, gdy uderzyła inflacja i rosły obawy związane z kosztami utrzymania, Sunak ogłosił ograniczone wsparcie dla słabszych gospodarstw. Dwa miesiące później wymyślił już bardziej hojny plan, który oferował każdemu gospodarstwu domowemu rabat na rachunki za energię.
Krytyka Sunaka została spotęgowana przez jego bogactwo. Zdjęcia, na których nosi markowe ubrania i używa „inteligentnych”, wartych setki dolarów, kubków do kawy, stworzyły wizerunek kogoś, kto nie ma pojęcia o problemach zwykłych ludzi.
Chodził do prywatnej Winchester School i studiował filozofię, politykę oraz ekonomię na Oxfordzie. Nim został posłem, pracował w banku inwestycyjnym Goldman Sachs i dwóch funduszach hedgingowych.
dś
