Chciałbym być prezydentem, który nie będzie się pochylał nad hostią - zresztą nigdy się nie pochylałem, bo cenię sobie świeckie państwo - i nie będzie się pochylał przed biskupami, ale będzie się pochylał nad zwykłymi problemami zwykłego człowieka. Bo tego się oczekuje od dobrego gospodarza państwa - mówił kandydat na prezydenta RP Robert Biedroń.
W niedzielę (23 lutego) przyjechał do Białegostoku na spotkanie otwarte w budynku NOT-u przy ul. Skłodowskiej 2. Rozpoczął od przywitania się w języku esperanto i wspomnienia o tym, że gdy przyjechał do Białegostoku w kwietniu 2018 roku zapytano go, co zrobić by odsunąć obecną władzę od rządów. - Powiedziałem wtedy, żebyście nie czekali na rycerza na białym koniu. Żebyście nie palili komitetów, ale zakładali własne - mówił.
Później przypomniał, że tak samo jak prezydent Aleksander Kwaśniewski pojechał do Jedwabnego i przeprosił za tę tragiczną zbrodnię, tak nowy prezydent powinien stanąć w Hajnówce i odważnie powiedzieć, że "Bury" to był zbrodniarz, a nie bohater. - Tylko my jesteśmy w stanie robić takie rzeczy. Budujemy mosty, a nie mury - podkreślał Biedroń.
Czytaj też: Robert Biedroń uczcił ofiary Romualda Rajsa "Burego" w Hajnówce [zdjęcia]
Mówił o sobie jako zwykłym chłopaku z Krosna. Bo wychował się w kawalerce przy ul. Kolejowej z rodzicami i trójką rodzeństwa.
Tu oglądasz: Robert Biedroń o marszu narodowców w Hajnówce
- Moi rodzice pracowali w szkole. W latach 90. stracili pracę. Liberałowie powiedzieli, że ponieważ szkoła się nie opłaca, to trzeba ją zamknąć. Rodzice musieli wyjechać wtedy do Stanów Zjednoczonych. Moim bracia, ponieważ nie mogli znaleźć pracy w Krośnie też wyjechali zagranicę. Ja w ciągu dnia studiowałem, a wieczorami pracowałem jako stróż nocny. Nie mam genów prezydenckich. Nie urodziłem się w żadnej nobliwej rodzinie. Tygodnik może zrobić sobie ze mną okładkę, że "ma swoich przodków, głosujcie na niego". Niestety, albo i stety. Mam jednak wiedzę, że takich chłopaków i takich dziewczyn jak ja są w Polsce miliony - mówił.
Dodał, że jako europoseł spotyka w Brukseli wielu Polaków, którzy mówią mu, że tęsknią do swoich miejscowości, ale nie mają do czego wracać, skoro w Polsce nie ma dobrze płatnej pracy. - Był taki prezydent (chodziło mu o Bronisław Komorowski - przyp. red.), który powiedział im, że jak nie możesz kupić mieszkania to zmień pracę i weź kredyt. A ci ludzie mówią, co z tego, że zmienią w Siemiatyczach pracę, skoro i tak nie będą mogli wziąć kredytu, bo nie będą mieli zdolności kredytowej - mówił Biedroń.
Czytaj też: Wybory prezydenckie 2020. Nowy sondaż. Andrzej Duda z potężną przewagą nad resztą kandydatów
W dalszej części wystąpienia mówił o tym, że przyszły prezydent nie powinien tylko przestrzegać Konstytucji, ale też ją realizować. - Są w niej zapisy o budowie mieszkań, ochronie środowiska, dostępie do edukacji i opieki zdrowotnej. Również o równości kobiet i mężczyzn i świeckim państwie. Pora powiedzieć: jesteśmy nowoczesnym państwem dobrobytu - stwierdził kandydat.
Na koniec wysłuchał bolączek zebranych i zachęcił, by w wyborach poparli go, bo jest kandydatem, który łączy, a nie dzieli.
Relacja: Robert Biedroń w Białymstoku
