Lewandowski, jeden z najwybitniejszych napastników w historii Bundesligi, odszedł z Bayernu. Po dwunastu latach Polak zakończył swoją erę w niemieckiej elicie i przeniósł się do Barcelony, za 50 mln euro (w tym 5 mln w bonusach) wykupiła go Barcelona. Ostatecznie jego znany doradca Pini Zahavi pomógł mu spełnić marzenie Roberta o grze w lidze hiszpańskiej.
W podzięce „Lewy” w wywiadzie dla „Sport Bilda” bronił metod działania izraelskiego agenta. Lewandowski opowiedział o przyczynach swojego odejścia, a także usprawiedliwiał kontrowersyjny sposób pracy Zahaviego.
– Pini nigdy się nie poddawał, to niewiarygodne. Podziękowałem mu w nocy z piątku na sobotę. Powiedział: „To był chyba najbardziej skomplikowany transfer w moim życiu. Ale nam się udało” – oświadczył 34-letni Lewandowski.
Bayern musiał już negocjować z agentem Zahavim przedłużenie kontraktu Davidowi Alabie, co zakończyło się odejściem Austriaka do Realu Madryt za darmo. Rozmowy okazały się arcytrudne, ponieważ 78-letni Izraelczyk nalegał na znaczną podwyżkę wynagrodzenia za przedłużenie umowy swojego klienta Alaby.
Bayern sprzeciwił się żądaniom doradcy piłkarza i stracił świetnie wyszkolonego przywódcę obrony. Zarząd Bayernu nie był entuzjastycznie nastawiony do podejścia Zahaviego, a honorowy prezes monachijskiego klubu, Uli Hoeness nazwał go nawet „chciwą piranią”. Pini znany jest bowiem z pobierania wysokich prowizji od swoich transakcji.
W ciągu ostatnich kilku miesięcy Bawarczycy musieli ponownie zmierzyć się z Zahavim, jeśli chodzi o kontraktową przyszłość Lewandowskiego w Monachium po 2023 roku. Jednak Izraelczyk podsycił pożegnanie swojego klienta, ogłaszając publicznie pod koniec maja, że „historia Lewandowskiego w Bayernie dobiegła końca” pomimo słowa „basta” wypowiedzianego przez szefa Bayernu, Olivera Kahna. Chociaż Bawarczycy teoretycznie trzymali karty w ręku i mieli przewagę w przepychankach, ostatecznie poddali się i przyjęli ofertę z Barcelony. A Zahavi kolejny raz triumfował.
