Boks trenował osiem lat. Od lat ma też problem z nadużywaniem alkoholu. Jego partnerka – Krystyna i jej zięć Mariusz mieszkali na Pereca a on pomieszkiwał tam od czasu do czasu. Od lat ich życie wyglądało bardzo podobnie. Takie same pijatyki i kłótnie. Aż doszło do tragedii z 20 kwietnia 2018.
Władysław N. to jedyny żyjący dziś świadek tego co się tam działo. W śledztwie mówił coś o „obronie koniecznej”. O tym, że zięć Mariusz coś mu chciał zrobić, że Krystyna szła w jego kierunku z czymś co przypominało nóż. Ale sąd mu nie uwierzył. Zdaniem ekspertów z medycyny sądowej wynika, Krystyna najprawdopodobniej została uduszona. Ma też liczne obrażenia na innych częściach ciała. Inaczej Mariusz A. On też był ciężko pobity ale udusił się po obrażeniach krtani spowodowanych bardzo silnym ciosem. Uzasadniając wyrok sąd zwrócił uwagę na sportową przeszłość Władysława N. - To nie były zwykłe uderzenia – mówił sędzia Tomasz Kaszyca, zwracając uwagę, że wyprowadzał je były bokser.
Sąd zmienił prawną kwalifikację przestępstwa ale skazał mężczyznę na taką karę, o jaką wnioskowało oskarżenie – 15 lat więzienia. Prokuratura uważała jednak, że Władysław N. dopuścił się „pobicia ze skutkiem śmiertelnym”, a sąd skazał go po prostu za morderstwo. Oskarżony miał ograniczoną poczytalność – czyli zdolność rozumienia tego co robi i kierowania własnym zachowaniem - ale nie wpłynęło to na decyzję sądu. Teoretycznie w takiej sytuacji możliwe jest nadzwyczajne złagodzenie kary. Sąd nie znalazł jednak argumentów za takim rozwiązaniem.
Jednak krewni ofiar – obecni na odczytaniu wyroku – uważają, że 15 lat to i tak za mało. - Dwadzieścia, dwadzieścia pięć, może dożywocie – mówił dziennikarzom jeden z nich. Wyrok jest nieprawomocny. Z pewnością oskarżenie i obrona poproszą o uzasadnienie wyroku na piśmie a potem rozważą czy nie złożyć apelacji.
